Archiwum kategorii: USA: południe

Nowy Orlean – French Quarter

Nowy Orlean czyli jedno z najstarszych miast w USA i zarazem kolebka jazzu. Spodziewamy sie zatem klopotow z noclegiem ale udaje się zarezerwowac pokoj w” historycznym hotelu” niedaleko glownej atrakcji miasta czyli French Quarter. Mieszkamy tuz niedalo ulicy Frenchman. Pokój wygląda calkiem spoko ale znowu nie ma okna. Okazuje się że we wszystkich kwaterach na ktorych mieszkalismy na tym wyjezdzie nigdy nie mielismy pokoju z oknem 😏 W sumie wchodzimy tam zawsze i od razu zasypiamy ale jest to zastanawiajace, czy kiedykolwiek mieszkali tam normalnie ludzie czy jest to przeróbka juz typowo pod turystow. W kazdym bądz razie najslynniejsza dzielnica w Nowym Orelanie wyglada tak:

Architektonicznie to domki po pierwszych kolonizatorach czyli francuzach i hiszpanach obecnie okreslanych jako styl kreolski. W owczesnych czasach pojawila sie moda na żeliwo wiec wiekszosc kilkupoziomowych domow posiada pieknie wyrzeźbione metalowe balustrady. To prawda rowniez, ze juz od rana slychac tu muzykę na zywo, czy to w kawiarni, czy to w barze. Przypomina ona jednak bardziej bluesa wiec w poszukiwaniu jazzu wyjdziemy wieczorem na miasto.

We francuskiej dzielnicy oprocz barów i knajpek mamy sklepiki z pamiatkami dla turystów. Bardzo duza ich czesc skupia sie na ”gadzetach” Voodoo a właściwie poprawnie mówiąc hoodoo (w odroznieniu od vodou z haiti). Sa tam wystawione przerozne amulety, laleczki lecz najwiecej jest czaszek. Co ciekawe w tych sklepach specjalizujacych sie w hoodoo sa rowniez postacie swietych.

Luizjana slynie z bardzo dobrej kuchni okreslanej tutaj Cajun cusine. My sie skusilismy na gumbo czy bulion w brązowym kolorze z dodatkiem krewetek, jambalayia, etouffee czyli ryz z krabem oraz ryż z fasolą i kiełbaską. Wszystko było bardzo smaczne oraz fajne bylo to, ze te 3 ostatnie potrawy mozna bylo kupic jako jedne danie pod nazwą smaki Nowego Orleanu. Nie sprobowalismy jedynie Poboy-a, duzej bulki w ktorą opakowuje się owoce morza lub jakies mieso. No i hitem są tutaj ostrygi bo kolejki do knajpek z ostrygami były największe.

Na zdjęciu może to nie wygląda dobrze (w końcu to kuchnia chłopska i jednogarnkowa) ale naprawdę było bardzo smaczne

Ps. Nazwy ulic w Nowym Orleanie sa rowniez wybrukowane na chodnikach. Zapobiega to pewnie pokusom aby zmieniac nazwy ulic. Ale patrzac po ilosci lilijek( symbol monarchi francuskiej i rowniez symbol z godla NOLA ) to są tutaj dumni z korzeni francuskich. O tych hiszpanskich korzeniach mniej glosno choc to wlasciwie hiszpanie odbudowali Nowy Orlean po dwoch duzych pozarach w poczatkach jego historii.

PS2. W sklepach promocja na duze steaki T-Bone ale nie mamy tym razem mozliwosci ich usmazenia 😕

PS3. W stanach jak ktos ma karte telefoniczna na prepaida to jak przestanie ją opłacać to numer automatycznie jest przydzielany nastepnemu uzytkownikowi. Na nasz numer amerykanski na ktorym sobie wykupilismy internet non stop ktos dzwoni albo pisze smsy. Z ich tresci wynika ze wczesniejsza posiadaczką tego numeru była jakas młoda dziewczyna ( majaca m.in trenera personalnego do ktorego przestała sie odzywać 😀). Dzisiaj przyszedl sms po hiszpansku zeby zadzwoniła by ten ktoś mógł jej zadać pytanie. Jakie pytanie niestety nie wiemy ☹️

New Orleans – w poszukiwaniu jazzu

Jako ze dzien nie tworzy najlepszego klimatu do słuchania jazzu wybralismy sie na jego poszukiwania wieczorem po zmroku. Najwięcej knajpek znajduje się tutaj przy ulicach Bourbon i Frenchman wiec tam skierowaliśmy swoje kroki. W centrum francuskiej dzielnicy poczulismy sie nieco jak na jarmarku. Z kazdej knajpki leci glosna muzyka, ale glownie blues, rock i country- za to prawie zawsze jest to muzyka na zywo i reklamujaca sie ”no cover” czyli grajaca własne numery. Sa tu rownie bary dyskotekowe ktore dodaja swoje 3 grosze do głosnosci na ulicy. Sa mimowie, artysci uliczni i formacje bebniarzy.

Tutaj sie dopiero zblizamy do centrum rozrywkoweog Nowego Orleanu

Jako ze Nowy Orlean to miasto artystow to po zmroku otwiera sie dedykowany plac (French Art market), na ktorym swoje prace wystawiaja wszelakiej masci artysci.

No i jest ! W koncu! Knajpka w ktorej graja jazz. Nie bez powodu w nazwie lokalu maja informacje ze sa rezerwatem jazzu. Na razue nie ma tlumow ludzie ale byc moze pora jeszcze wczesna.Przysiadamy się na jeden set utworów. Gra zespol zlozony z czarnoskorego wokalisty o bardzo chropowatej barwie glosu, ktory zarazem w przerwach od spiewania gra na dwoch trąbkach. Mamy rowniez saksofon, fortepian, kontrabas i perkusję. Nie jestesmy znawcami ale nam sie podoba to co grają. Co ktorys kawalek przeznaczaja na solówki instrumentalne… i tylko perkusista takowych nie posiada. Nie wiemy dlaczego 😀

Na całym obszarze tutaj znalezlismy w sumie 3 knajpki w ktorych grali jazz. Ta najbardziej popularna, do ktorej ustawialy sie kolejki zeby wejsc, byla juz calkiem blisko naszego domu. Generalnie im dalej od samego centrum French Quater tym klimat i nastrój był fajniejszy. Pewnie najlepsze knajpki sa w zupelnie innymi miejscu ale to trzeba by bylo jakiego lokalsa podpytac. Co prawda ucielam sobie pogawedke z pania ktora przyszla na plac zabaw z wnukiem ale nie przyszlo mi do glowy wowczas zapytac o lokale jazzowe. Rozmowa skupila sie na ostrygach 😀 Dowiedzialam sie ktore sa najlepsze ale juz nie pamietam 😀

To ta najbardziej popularna tutaj knajpka z jazzem – the spotted cat music club

Ps. Ciekawostka – na domach pala sie lampy z prawdziwym ogniem. Czasami sie palą rowniez w ciagu dnia choc przy takim upale nie jest to pożądane. Zdazaja sie tez sztuczne lampy udające gazowe ale przewazaja te z prawdziym ogniem. Kryzys drogiego gazu tutaj pewnie nie straszny…

Ps. Do powazniejszych klubów wpuszczają od 21 albo nawet od 30 lat i sprawdzaja wiek na dokumencie tozsamosci.

New Orleans – Garden District

Francuski kwartał to jest dzielnica, którą dopiero niedawno zaczęto remontować i ze slumsow wyrosła na symbol tego miasta. Natomiast najbardziej eksluzywną częścia Nowego Orelanu jest Garden District z wielkimi kolonialnymi domami. To w tej dzielnicy kupuja sobie domy znane gwiazdy filmowe, artysci czy tez znani sportowcy. Gdzieś tutaj ma swój dom Sandra Bullock i John Goodman.

Jak sie tak przyjrzeć dokładniej tym domom to można dojrzec szczegoly nawiązujące do czasów z epoki wojny północ- poludnie. Na przykład taki slupek do przywiązywania konia😀 W sumie dosyc łatwo sobie tutaj wyobrazic Scarlet O’Hare podjezdzajaca powozem pod swoj dom w Atlancie.

Słupek do przywiązywania konia

Najszerszą ulicą tutaj jest aleja St. Charlesa. To tą ulica przechodzą parady. Największa z nich jest organizowana w ostatki czyli w lutym lub w marcu. Ze zdjec wyglada to podobnie do karnawału w Wenecji i pewnie tez dlatego, ze sprzedaja tutaj bardzo podobne maski na twarz. Na aleji Karola znajdują sie nie tylki największe sa budynki ale są tez często murowane. Ten ponizej to dom zarządzajacego firmą (taki dzisiejszy CEO), która budowała kolej.

W dzielnicy ogrodów znajduje sie również słynny cmentarz Lafayette no1. Na tym cmentarzu nie chowano nikogo pod ziemią gdyz teren znajduje sie 20 m ponizej poziomu wody i nikt nie chcialby ogladac plywajacych trumien. Kazdy pochowany musial wiec miec dedykowany grobiec. Niestety cmentarz byl zamkniety ale wyobrazamy sobie, ze byl w klimacie cmentarza Recoletto w Buenoss Aires.

No i jeszcze ostatnie spojrzenie na Garden District – nawet tutaj juz sa przygotowanie na Haloween.

Plantacje trzciny cukrowej w Luizjanie

Dzisiaj będzie historia rodziny która posiadała plantację trzciny cukrowej. Obecnie ta plantacja nazywa sie Laura od imienia ostatniej plantatorki z rodziny DuParc. Na tle innych plantacji wyrozniala sie tym, ze byla od 4 pokolen prowadzona przez kobiety. Generalnie owczesne prawo nie pozwalało kobiecie na podjecie jakikolwiek samodzielnych dzialan biznesowych bez zgody męża … no ale ze mąz pierwszej wlascicielki Ninette szybko pozegnal sie ze swiatem kobieta mogła przejąć prowadzenie plantacji.

Kolor domu sugerowal w jakim jezyku sie w nim mówi. Kolor biały oznaczał język angielski a gdy dom był kolorowy język francuski

Najwieksze plantacje w Luizjanie były w posiadaniu Kreolów. Kreolem z kolei byl ktos kto urodzil sie juz w Ameryce, mowil w jezyku francuskim i byl wychowany w wierze rzymsko -katolickiej. Teoretycznie kolor skóry nie mial tutaj znaczenia. Jednym z głównych obowiazkow plantatora bylo m.in. nawracanie swoich ”podwładnych” na wiarę katolicką. Uprawiali oni zazwyczaj trzcinę cukrową ktora wymagała duzych plantacji ale tez przynosila duzo zyskow ( w odróżnieniu od plantacji bawelny, ktora oplacala sie juz przy mniejszym arearze).

Dom ktory wybudowala sobie Nineth na starosc by sienodsep odseparowac od rodziny

Dom oraz pozostale nieruchomosci na plantacji zbudowali niewolnicy. Podobno wsrod plemion afrykanskich byly takie, ktore posiadaly duze umiejetnosci w budowie domów. Takowych zatem wykwalifikowanych niewolnikow z Afryki pozyczali sobie plantatorzy miedzy soba by budowali domy w technologii ktora znały te plemiona lub jak im pokazano ze maja budowac. Na tej konkretnej plantacji oprocz niewolnikow pracujacych posiadano rowniez dwoje osobistych niewolnikow, ktorzy spali w domu i jezdzili wszedzie tam gdzie ich wlasciciele. Tych niewolnikow praktycznie traktowano jako członków rodziny ( tym bardziej ze ich potomstwo dziedziczyli dana role w domu) ale z uwagi na czasy nie mozna bylo tego okazywac na zewnatrz. W archiwach tej plantacji jest zdjecie rodziny wraz z niewolnica co nalezalo raczej do rzadkosci.

Spis i wycena niewolników z plantacji Laura. Jean-Pierre przebijał stawkę bo miał jakies specjalistyczne umiejętności. Kobietę wyceniano wraz z dziecmi ktore posiadała do 10 roku zycia. To ze moze rodzic dzieci (czytaj: nowego niewolnika ktorego bedzie mozna sprzedac) rowniez podnosiło jej wycenę.

Wracajac do rodziny DuParc. Nanette miala troje dzieci: dwoch synow i corke i wszyscy razem prowadzili rodzinny biznes ktorym byla plantacja trzciny cukrowej. Jej córka Elizabeth podobnie jak matka szybko owdowiala (i przy okazji zgarnela majatek swojego meza Francuza we Francji) a poniewaz przezyla swoich braci zmarlych bezdzietnie oddziedziczyla cały majątek i całą plantację. Ciekawostka jest to, ze Nanette po 21 latach rzadzenia plantacja przeszla na emerytuje przekazujac paleczke swoim dzieciom i uposazyla sie w roczna wypłate w wysokosci 70 tys. USD za konsultacje w sprawie prowadzenia plantacji. Dodatkowo wybudowala sobie osobny dom za tym glownym, zeby nie musiec mieszkac z rodziną na kupie. W tym glownym domu mieszkalo rodzenstwo wraz z rodzinami i personalnymi niewolnikami przez 9 miesiecy w roku kiedy na plantacji byla praca. Na pozostale 3 miesiace wyjezdzali do swoich domow w Nowym Orleanie. Podobno planatorzy amerykanscy roznili sie od plantatorow kreolskich tym, ze byli dumni z tego że sami zarządzali swoimi planatacjami a Kreole udawali ze one się same zarzadzają. Utozsamiali sie z arystokracja francuską wiec nie wypadalo pracowac za to w dobrym tonie bylo urzadzanie balow, picie i generalnie prowadzenie zycia towarzyskiego.


… no i tutaj losy rodziny mi lekko uciekły bo przewodniczka przyspieszyła i jezykowo nie wszystko złapaliśmy badz zapamietalismy. Generalnie w kazdym pokoleniu byla jedna kobieta, ktora chciala wyjechac do Francji ale ci mescy potomkowie albo nie mieli dzieci albo szybko umierali wiec finalnie dziedziczyła plantacje. Pewnie seniorka rodu tez miala tu duzo do powiedzenia bo przeżyła o ile dobrze zrozumialam 101 lat. Ostatnia wlasicielka z tego czwartek pokolenia miala na imie Laura i jak wystawiono plantacje na sprzedaz to w ogloszeniu nazwali ja plantacją Laury. Stad ta nazwa jest do dzis.

W takim domku mieszkały zazwyczaj dwie rodziny niewolników

I jeszcze o nieformalnych zwiazkach rodziny i niewolnikow. Osobistą sluzacą Nanette byla Nina, z ktorej to wnuczką jeden z synow Nanette -Flagy- mial troje dzieci. Mial tez dziecko z inna niewolnicą. Zadnego nie uznal, zadnego ”nie uwolnil” ( jezeli matka byla niewolnicą to dzieci rowniez mialy status niewolnika). Wiadomo o tym tylko dlatego, ze wszyscy byly chrzczeni i sa zapisy w archiwach koscielnych (przypomne ze nawracanie na wiare katolicka bylo obowiazkiem Kreola). Podobno potomkowie z tego zwiazku zyja do dzis. Przyjechali kiedys na plantacje … i dostali wejscie za darmo 😀

Luizjana – kraina rzek i mokradeł

Cały obszar nadbrzezny Luizjany jest wlasciwie pod wodą. Autostrady sa zbudowane na estakadach, przy drogach są  zbudowane wały. Duze obszary sa ponizej poziomu morza i jezeli wylewa rzeka to ta woda juz nigdy nie wraca do nurtu. Dlatego miedzy innymi najwieksze plantacje trzciny cukrowej sa tutaj przy nurcie Missisipi, ktora jest najwieksza rzeka Stanow Zjednoczonych.

Przejezdzamy przez obszar zwany Acadia. To jeszcze wiekszy obszar bagien i mokradel niz Everglades wiec po raz ostatni chcemy zobaczyc aligatory w ich naturalnym środowisku. Są tu na pewno. Wybieramy sie je zobaczyc cienkodenną łodka z kapitanem Rodneyem  i 3 amerykankami na pokladzie wyplywajac z Bayou Sorrel. Tym razem jest zupelnie inaczej niz ostatnio. Aligatory jak tylko nas widza z daleka to uciekaja lub zanurzaja sie w wodzie. Najdluzej mozemy zobaczyc ich oczy wystajace powyzej lustra wody. To utwierdza nas w podejrzeniu, ze w parku Everglades dokarmiaja aligatory i dlatego kreca sie wokol łodek. 


Z tego co opowiada Rodney aligatory nie sa agresywne i same z siebie nigdy nie atakuja ludzi chyba ze sa karmione. Te spotykane aligatory potwierdzaja ten fakt uciekajac przed nami juz z daleka. Rodney zapewnia ze mozna sie nawet tutaj kapac… ale nikt z nas nie ma na to ochoty a on sam rowniez nie chce podeprzec swoich slow  kapiela. Podplywamy do dwoch miejsc gdzie od wielu lat samica skladaja jaja ale nie ma tam malych aligatorkow. Czesc sie wyklula w trakcie huraganu Iana, czesc zjadly ptaki a czesc dorosle aligatory, ktore w ten sposob kontroluja wielkosc populacji. W zaleznosci od temperatury wody rodza sie samce lub samice. Ostatnio woda jest ciepła i wykluwa sie wiecej samic.

Cyprysiki i ich odnogi
I kto tutaj znajdzie aligatora na zdjeciu ?

Samice mozna poznać po tym,ze jest mniejsza do samca (a nie po tym ze ma szminke jak podpowiadal Rodney). Obecnie jest duzo aligatorow na tych terenach bo polowania na nie nie sa juz takie czeste od kiedy zaczeto chodowac je na mieso i cena takiego upolowanego aligatora mocno staniała.

To jest własnie samica – pani aligatorka

Zaczynam lubić aligatory (nie mylic z krokodylami ktore sa agresywne i bez powodu moga zaatakowac). Jak na krewne dinozaurow to wygladaja calkiem miło i zachowują się bardzo elegancko w stosunku do ludzi. Kiedys Rodney plywal mniejszymi lodkami, ktore mogly wplywac do jeszcze plytszych odnóg rzeki ale ponieważ węże wchodzily do tych mniejszych łódek to ubezpieczyciel zabronił im tak wozic turystow. Dzisiaj najniebezpieczniejsze zwierzę ktore widzielismy to calkiem spory pajak, wałęsak brazylijski (tutaj nazywany banana spider bo lubi sie transportowac z kiscmi bananow.) To jeden z bardziej agresywnych i jadowitych pajakow na swiecie. My na niego spokojnie patrzylismy jak siedzi w pajeczynie… ale potrafi wskakiwac na ludzi wiec nie podchodzilismy zbyt blisko.

Wałesak brazylijski – skutkiem ubocznym ukąszenia jest erekkcja u mężczyzn. Woleliśmy nie sprawdzać 😁

Moczary i bagna to idealne srodowisko dla ptaków. Własciwie nie ma dnia zeby nad nami nie kołował jakis drapiezny ptak. Na jeziorze Sulvian krolowala natomiast czapla modra. Podobno rowniez lubi zjadac małe aligatorki.

Czapla modra

Opuszczamy juz Luizjane i zmierzamy do Teksasu. Będzie nam troche brakować tego mrocznego klimatu bagien, ktore nad ranem zamglone wygladaja naprawde pieknie.

Nasz ostatni kamping w Luizjanie – White Oak Park