Archiwum kategorii: USA: NY & zachód

Yellowstone – Mammoth Hot Springs i Grand Prismatic Spring (miśki: 1, bizony: całe polany)

Wczoraj zwiedzaliśmy najstarsza czesc parku Yellowstone czyli Mammoth Hot Springs ze slynnymi tarasami wyrzezbionymi przez gorace zrodla. Czesc najstarsza parku nie ze wzgledu na geologie czy przyrode ale to tutaj mieszkali pierwsi straznicy parku. Do dzisiaj zostala tutaj oryginalna zabudowa koszarow wojskowych, w ktorej zamieszkiwalo wojsko chroniace park w jego poczatkach.  Obecnie mieszcza sie tutaj visitors center, hotel i pomieszczenia dla obecnych straznikow parku czyli rangerow.

A tak wygladaja owe tarasy.Po drodze zahaczylismy o najsłynniejsze gorace jezioro czyli Grand Prismatic Spring zaliczane do cudow swiata. Wrzaca lazurowa woda otoczona zolto-pomaranczowo-brązowym pierscieniem ktory tworza goracolubne bakterie zwane Thermophiles. W zaleznosci od preferencji temperatury na obrzerzach jeziora jest dany rodzaj i kolor bakterii dzieki czeki czemu kolory sie nie mieszaja.Poniewaz rankami tutaj jest dosyc chlodno (ok.10 stopni) a woda ma temperature 70 stopni to zamiast wody widzi sie glownie pare wodna buchająca z tego jeziora. To piekne jezioro wylewa okolo 500 galonow wody na minute ktora wpada do rzeki Firehole  ale dzieki temu bakterie na bokach maja co robic;)Pewna ciekawostka jest gorace zrodlo o nazwie „black pool” czyli czarny basen. Ponoc kiedys mialo czarna wode. Jakis czas temu wybuchlo i wybuch zabil wszystkie bakterie, ktory generowaly czarny kolor. Dzisiaj to jeziorko jest lazurowe a czarna pozostala jedynie jego nazwa 😉No i widzielismy dzisiaj jednego miska wspinajacego sie na skalki obok ktorych przejezdzalismy. Byl to okazaly mlodzieniec ktory niespiesznym krokiem wspinal sie w dolinie Lamar. To wlasnie tam trzeba jechac gdy chce sie zobaczyc dzika zwierzyne w parku. To juz jest teren poza wielka kaldera (która ma w obwodzie 60 km) czyli nie ma tu juz goracej ziemi, gejzerow i innych atrakcji fundowanych przez lawe, ktora wrze pod tym terenem. Podobno gdy wybuchnie ten wulkan na zawsze zmieni sie oblicze ziemi a moze nawet epoka lodowcowa nastanie ? W kazdym badz razie na tych zielonych terenach dominowaly glownie bizony ktorych stada rozciagaly sie doslownie kilometrami. Taki widok pewnie widywali indianie kilka wiekow temu.

Yellowstone (miśki: 3, bizony: cała rzesza;)

No to jestesmy juz w Yellowstone, najstarszym i najbardziej znanym parku narodowym w Stanach (to ten park od misia Yogi). Podobno to stąd rangerzy maja taki stroj podobny do harcerskich bo w pierwszych latach dzialalnosci parku musialo go strzec wojsko aby ludzie zaczeli przestrzegac zasad chroniacych przyrode.

Park to przede wszyskim najwiekszy na swiecie obszar geotermalny z niezliczona iloscia gejzerow, goracych zrodel, błotnych kaluz i fumaroli (to wtedy jak goraca woda wylewa sie po skalach). Miedzy tymi goracymi  obszarami sa piekne łąki z soczysta zielenia poprzecinane wartkimi rzekami, polany (to tutaj sie wypasaja bizony) i lasy po ktorych spaceruja niedzwiedzie.  

 

Najpierw zobaczyliśmy bizona, który wypasal sie niedaleko gorących stawów błotnych. Pozniej kolejnego, ktory jawnie wygrzewal kosci przy goracych zrodlach. I jeszcze jeden – ten wyraznie pozowal przezuwaja trawe i zupelnie olewajac ludzi. A za zakretem juz cale stado sie wypasalo i wygladalo prawie jak wypas krow- tyle ze one moga sobie chodzic gdzie im sie zywnie podoba.

Zeby zobaczyc niedzwiedzie pojechalismy nad rzeke Yellowstone w miejscu, gdzie rzeka ma wysokie progi przez ktore przeskakuja lososie Clarke płynące w gore rzeki na tarło. Niestety poziom rzeki byl bardzo wysoki i łososie nie skakały… a te pojedyncze egzemplarze które widzieliśmy plynely sobie boczkiem od zatoczki do zatoczki. Misiów też tam nie było…

No nic. Jedziemy dalej. Zeby zobaczyc glowne atrakcje Yellowstone (i to sa glownie atrakcje geotermalne) trzeba sie przemieszczac samochodem bo sa oddalone do siebie od kilku do kilkudziesieciu kilometrow. Nagle samochod jadacy na przeciwleglym pasie sie zatrzymuje na srodku jezdni i kierowca wyciaga aparat. Automatycznie wszystkie samochody w dwoch kierunkach staja (choc jest to zabronione) bo wszyscy przeczuwaja ze to musi byc jakies „ wazne zwierze”, moze nawet niedzwiedz. Najpierw widze brazowy tyłek, a że slabo z daleka widze to sie upewniam ze to nie jest jelen. Ale jest glowa … misia!!! Tez zatrzymuje samochod i pytam Tomka czy moze nie chcialby wyjsc i pstryknac misiowi jakas fotke. Ja bezpiecznie oglądam misia dalej z samochodu. Chodzi sobie po lesie wiec widocznosc jest dosyc ograniczona drzewami ale przeciez nie bede ryzykowac i wychodzic z samochodu …

Sprawdzam kontrolnie co robi Tomek ale grzecznie trzyma sie krawedzi lasu (co jest raczej mało podobne do niego) wraz z kilkoma japonczykami tez z aparatami. Nagle widze malego niedzwiadka ktory podaza za mama. To by wyjasnialo asekuracyjne zachowanie Tomka ( ktory widzial az dwoje malych niedzwiadkow). Oceniam spokojnie kompanów Tomka i jestem pewna, ze jakby co to zdazy przybiec przed nimi do samochodu 😉

Spotkanie z misiami nie bylo pierwszego stopnia ale postanowilismy wynajac spray na misia, ktory tutaj zalecaja zeby miec przy sobie. Poniewaz o nim czytalismy wczesniej to chcielismy go kupic w San Francisco … ale w stanie California jest on podobno nielegalny. Sprzedawca powiedzial ze mi go sprzeda ale jak bede go miala ze soba w Californii to moge zaplacic wysoka kare. Tutaj w Yellowstone go wrecz wymieniaja jako rzecz podstawowa do posiadania przy sobie w parku ale jak widac co stan to obyczaj 😉 Widocznie w Californi jest za duzo ludzi a za malo misiow 😉

Ps. Wynajem spray-u na misia (to jest gaz pieprzowy tylko taki duzy ) jak sie okazalo jest bardziej oplacalny niz jego zakup. W dodatku dostajemy darmowe szkolenie jak go uzywac i co robic przy spotkaniu z misiem. Opisze moze w nastepnym wpisie 🙂

Salt Lake City

Jako ze juz tam mieszkalismy to poszlismy zwiedzic Salt Lake City, ktore jest stolica stanu Utah. Jak wiekszosc miejsc w tym stanie zostało założone przez Mormonów i do dzisiaj jest głównym centrum jego wyznawcow. Podobno 70% mieszkancow tego miasta deklaruje sie czlonkiem kosciola ostatnich dni Jezusa Chrystusa co wiaze sie z oddaniem 10% swoich dochodow na utrzymanie kosciola.

Najbardziej reprezentatywna czesc miasta to Downtown, przez ktora idzie szeroka ulica prowadzaca do swiatyni i innych wspoltowarzyszacych budynkow jak  Tabernaculum (to pomieszczenie gdzie cwiczy i koncertuje chor), centrum informacyjne dla turystow, centra konferencyjne. My weszlismy jedynie to tabernaculum i jednego z centr informacyjnych.

A w centrum duzo ciekawostek. O ile na zewnatrz nikt nie doktrynuje turystow (panie jedynie witaja, rozdaja ulotki i mowia co warto zobaczyć)  to juz w srodku duzo przeslan religyjnych ale podanych w bardzo inteligentnej i multimedialnej formie np. sa filmy, nagrane historyjki mowiace o waznosci rodziny i dobrych uczynkow, wystawy obrazujace jakies cytaty z bibli (wygladaly prawie jak te z muzeum historii naturalnej 🙂 I wszystko za  darmo. Dla chetnych sa wycieczki w 30 jezykach.

Na ulicy mormonow nie widac.. tzn takich starodawnych. Dzisiaj ubierają sie normalnie ale panie musza miec spodnice za kolana a panowie dlugie spodnie.  Bryczkami juz tez nie jezdza a podobno z tego powodu wszystkie ulice sa tutaj bardzo szerokie (zeby moc latwo zawracac). No i generalnie malo tu osob na ulicach – mogliby spokojnie krecic tutaj filmy o zombie bez wstrzymywania zycia miejskiego.

 

Ps. A my juz na polnocy i temperatura obnizyla sie o cale 10 stopni. Nocujemy dzisiaj na campingu miedzy parkami Grand Teton  i Yellowstone i po raz pierwszy zamykamy na noc nasza zywnosc i kosmetyki w pojemnikach misioodpornych 😉

4 lipca w Salt Lake City Park

Dzien Niepodleglosci obchodzone 4 lipca to jedno z wazniejszych swiat w Stanach. Dlatego rozejrzelismy sie za wiekszym miastem by obejrzec parade  i tym sposobem znalezlismy sie w Salt Lake City. Atrakcje byly zorganizowane w miasteczku parkowym oddalonym od miasta okolo 40 km, ktore jest jednym z wiekszych osrodkow sportow zimowych (o ile nie najwiekszym w USA) i na ktorych to obiektach byla zorganizowana olimpiada zimowa.

Parada rozpoczela sie przelotem 4 mysliwcow i samolotu wojskowego. Pochod uliczny rozpoczelo natomiast 4 policjantow na motorach, ktorzy po wykreceni kilku kolek podjezdzali do ogladajacych by przybic piatke (Tomek sie zalapal :). Jako nastepni maszerowali przedstawiciele roznych wojsk, pozniej wozy strazackie, a jako ostatni przejechal glowny komendant.

Po tej czesci bardziej oficjalnej pojawily sie wozy reprezentujace rozne organizacje dzialajace  w Salt Lake City (a przed wszystkim w City Parku) jak np. Ratownicy gorscy, wedkarze, szkołki narciarskie i saneczkarstwa szybkiego, cheerlederki, orkiestra grajaca a na kobzach (byli w kiltach:). Nastroj byl radosny, amerykanie byli poubierani w kolorze flagi i cale ulice byly odpowiedni przystrojone.

Po paradzie wszyscy poszli na wielki piknik. Miejscowe druzyny rozgrywaly mecz futbolu (trudni dopatrzyc sie zasad bo caly czas sie przewracaja :), byla siatkowa plazowa, grill i lokalne zawody. Mialo byc jedzenie arbuza na wyscigi bez uzycia rąk ale sie nie doczekalismy.

Samo miasteczko parkowe czesto nawiazuje do kopalni srebra, ktore tutaj wydobywano. Ma jedna glowna ulice z malymi domkami jak z westernu , ktora pozniej przeradza sie z nowoczesna ulice z malymi domkami. A dookolowa wszedzie widac wyciety lat pod trasy narciarskie.

Delicate Arch czyli symbol stanu Utah

Po wyspaniu się wspomnienie  dnia wczorajszego zatarlo sie  i z ponownym zapalem wrocilismy do Parku Arches by zobaczyc kolejne łuki i skałki stojace wzdluz drogi w parki.

Łuki w kształcie okien
Trzy plotkary
Podwòjny Łuk

Innym motywatorem powrotu do Arches było to, ze nie widzielismy jeszcze najwazniejszego luku czyli Delikatnego (ciekawe skad ta nazwa bo luk jest dosc masywny). Poniewaz trzeba bylo do niego dojsc wstalismy wczesnie rano. Trasa okazala sie jednak bardzo przyjemna, o polowe krotsza, za to okraszona masą turystow.

Chyba ten Łuk ( Delicate Arch), ktory uchodzi za symbol stanu Utah, jest jakas lokalna pielgrzymka tutaj bo najpierw spotkalismy pana w ortezie, ktory powoli dreptal do przodu. Potem minelismy chlopaka bez nogi ze sztuczna proteza (stal i rozmawial wiec nie wiem jak mu szlo), a w polowie szlaku minelismy grupe osob, ktore dzwigaly wozek inwalidzki z chlopakiem w srodku. Szlak na szczescie nie byl zbyt wymagajacy, choc na jego koncowce idzie sie zboczem skały. Na szczescie dosyc szerokiej ze mozna spokojnie wjechac wozkiem.

 I tutaj kolejna niespodzianka. Minelismy dwie osoby z widocznym lękiem wysokosci, ktore stawialy krok za krokiem obejmujac skale  i ktore dodatkowo byly odgraniczane od krawedzi przez osoby idace z boku.  Tak wiec musi to byc jakis wazny szlak dla mieszkancow …Utah ? W kazdym badz razie sam łuk wyglada tak:

Indianie wierza ze luki sa portalem do przenoszenia sie w czasie i przestrzeni wiec dodatkowo 4 razy zmienilismy  ostatnio czasoprzestrzen :).

Po poludniu jednak zdecydowalismy sie wybrać do parku Canyonlands. Ten park jak sama nazwa wskazuje slynnie z widokow na kaniony. A ma ich az dwa : kanion rzeki Colorado i rzeki Green River. Po wjezdzie do Canyonlands kierujemy sie do pierwszego polecanego w mapce punktu widokowego i co widzimy ? Łuk !

Z pozoru taki niepozorny ale widok z niego bije wszystkie łuki w Parku Arches. Na zalaczonym ponizej zdjeciu tego nie bedzie widac ale jest to skompresowany obrazek najwiekszych atrakcji zachodniego wybrzeza! Widzimy kanion rzeki Colorado ( zanim sie rozrosl i przerodzil w rzeke Colorado), widzimy  osamotniona skalke o ksztalcie jak z monument valley, a w oddali male hoodosy jak z kanionu Bryce. No majstersztyk. Łuk z Canyonlands rules!

Jednym slowem park Canyonlands bardzo nam sie podobal. Widoki na kanion sa tutaj  bardziej przemawiające  bo sa mniejsze i na wyciagniecie reki. Zreszta sami zobaczcie. Na nasz zachwyt tym miejscem zapewne wplynelo rowniez to, ze jestemy tutaj prawie sami. I o to chodzi w  zwiedzaniu!

Ps. Nazwa stanu Utah pochodzi od nazwy plemienia indian mieszkajacych na tych terenach – Ute.

Ps2. W  obrazku wiodacym przepis na zrobienie sobie łuku. Warstwy piaskowca polozyc 150 mln lat temu aby skamienial. Potem erozja spowoduje ze utworza sie rownolegle sciany, jeszcze bardziej podatne na sile wiatru i deszczu, ktory wyplucze kamyki i utworza sie luki. W ostatnim etapie luki sie niestety tez zeroduja i zostana  tylko osobne skalki. Tak wiec park w danym ksztalcie mozna zobaczyc tylko raz, bo przy kolejnej wizycie ( np. za 10 lat) juz jakies obecne luki sie zawala, ale w miedzyczasie  powstana nowe:)