Juz nam sie opatrzyło lazurowe wybrzeze. Zatęsknilismy za górami i chcemy jeszcze dzisiaj dojechać do Chamonix by pooddychać znowu świeżym alpejskim powietrzem. Wybieramy najszybszą trasę przez Włochy i tunel du Mont Blanc, ktory wiedze 11 km pod górą Mont Blanc. Troche zabolała finansowo ta trasa ale wizja ze jeszcze dzisiaj pochodzimy za dnia po miasteczku Chamonix byla bardzo kusząca. Po drodze jedziemy niedaleko Matterhornu i zastanawiamy sie czy nie zjechac do Cervinni by poogladac Matterhorn z innej strony niz szwajcarska. Lubimy wszakze ogladac góry z kazdej strony 😁 Ale nie, stracimy 2 godziny a i tak najpiekniejszy widok jest od strony Zermatt. Moze kiedys go jeszcze dooglądamy. Dzisiaj jest super pogoda i mega widocznośc. Pierwszy masyw alpejski pojawia sie na naszym horyzoncie juz 160 km wczesniej. Teraz juz tylko dojechac do tunelu, nie utknac w nim i jestesmy na miejscu 😀
160km przed Chamonix pojawia sie na horyzoncie pierwszy alpejski masyw. Zakładamy ze to masyw Monte Rosa, ktory znajduje sie niedaleko Maternhornu.A po drodze mnostwo zamków…Mont Blanc ustawil sie naprzeciwko to znak ze niedlugo bedziemy wjezdzac do tunelu pod nim (ten tunel ma 11,3 km) . To ostatni raz jak widzimy Mont Blanc od strony wloskiej.Tunel pod Mont Blanc
Dojezdzamy do naszego domku w Les Bossons i nie mozemy wyjsc z zachwytu. Za naszym domem jest doslownie masyw Mont Blanc. Juz blizej sie juz chyba nie da mieszkac tego masywu. Staramy sie wypakowac ale sie nie da skupić. Zamiast tego robimy setki zdjec i siadamy przy malym stoliczku w ogrodku wpatrujac sie w Mont Blanc.
Ten biały szeroki szczyt po lewej to Mont Blanc du Tacul a ten bardziej wypłaszczony, biały szczyt po prawej to Mont Blanc 😁
ps. Po godzinie robienia zdjec okazuje sie ze obfotografowalam nie szczyt Blanka ale Mont Blanc du Tacul i jego lodowiec Less Bossons. Co tu będe dużo mówić. Tez pikny 😂 Na tyle napstrykanych zdjec na pewno załapal sie gdzies również Mont Blanc 🙂 Zresztą jutro wjezdzamy na jeden z jego szczytów Aguille de Midi wiec bedzie okazja zeby mu sie przyjrzec z bliska.
ps2. Spieszymy do centrum Chamonix aby odebrac darmowy bilet uprawniajacy na bezplatne jezdzenie autobusami i pociagiem po dolinie Chamonix. Takie udogodnienie mamy mieszkajac tutaj w dolinie i wystarczy ze pokazemy rezerwacje noclegu. Chamonix robi naprawde bardzo dobre wrazenie. Jak na stolice Alp nie ma bud z suwenirami, nawet duzych pensjonatow nie ma zbyt duzo w samym centrum. Natomiast praktycznie z kazdego miejsca widac Mont Blanc. I to sie nazywa idealna lokalizacja 😀
Chamonix
Ps3. Na koniec kilka zdjec z naszej wioski Les Bossons, ktora jest jeszcze bardziej klimatyczna niz Chamonix. Wiekszosc domow albo z kamienia, albo drewna. I otoczajacy nas zewszad masyw Mont Blanc 😍
To nasi sąsiedziW starym przystanku zorganizowano „bibliotekę”… niestety wszystkie ksiazki, filmy i nawet gry ale po francusku My tez to mielismy po przyjedzie….wystarczy siasc przed domem i kontemplować widok całego masywu Mont Blanc
Największą turystyczną atrakcją w Chamonix jest bez wątpienia wjazd kolejką linową na jeden ze szczytów masywu Mont Blanc – Aiguille du Midi. Mam na mysli takich zwyklych turystów, dla tych wspinających się po górach zdecydowanie byłoby to wejscie na najwyzszy szczyt czyli Mont Blanc. My w tym roku nie zamierzamy zdobywac zadnego szczytu (w szczegolnosci tego tutaj najwyzszego w Europie) i obejrzenie Blanka z wysokosci 3842m nam w zupełności wystarczy.
W Chamonix jest już po sezonie co z jednej strony jest fajne – nie ma duzych kolejek do kolejki 😀 Z drugiej strony z 19 kolejek linowych obecnych w dolinie tylko 3 nadal działają. I to są wlasnie te, ktorymi bedziemy wjezdzac na Aiguilee du Midi. W sezonie ze szczytu Aiguile du Midi kursuje jeszcze 4 panoramiczna kolejka do Wloch. Sunie sobie poziomo nad lodowcem do stacji Punta Hellbroner juz po stronie włoskiej. Niestety od tygodnia juz nie działa bo sezon sie tutaj skonczyl.
Kupujac bilet na kolejke dostaje sie juz numer wagonika, ktorym sie bedzie jechało. To oznacza ze w sezonie jak ktos sie spozni na swoja godzinę (czyli swój wagonik) to moze juz nie wjechac danego dnia. My jestesmy zatem ciut wczesniej i załapujemy sie na 3 wagoniki szybciej. Bo nie była pełna i pan z obslugi nas do tego wagonika zaprosił. Wjazd kolejką jest podzielony na dwa odcinki – na pierwszej stacji wiekszosc osób sie nie zatrzymuje i od razu wsiada do drugiej. Wyjatkiem są glajciarze, ktorzy z tej stacji planuja swoj lot glajtem. Mozna rowniez z tej stacji wejsc na szlaki trekkingowe badz zejsc do samego dołu ale nawet jak ktos ma taki plan, to raczej realizuje go juz po powrocie z samego szczytu.
Pierwszy wagonik, ktory zbudowali we Francji do kolejki z okazji olimpiady w Chamonix (dojezdzala gdziez ponizej Aiguille du Midi).Wagonik, którym dzisiaj się wjeżdza na Aiguille du Midi
Aiguille du Midi – instrukcja zwiedzania 😀
Dojezdzamy do drugiej stacji juz na szczycie Aigulle du Midi. To ponad 3800m nad poziomem morza wiec moze sie zdarzyc ze ktos ma klopoty z oddychaniem. Na tej wysokosci jest tylko 65% tlenu w porownaniu do poziomu morza. Na szczycie Mont Blanc, ktory jest jeszcze 1 km wyzej jest już tylko 60 %, a dla porównania na Mont Everescie zaledwie 30%.
Stacja Auguille du Midi to wlasciwie taki mały kompleks turystyczny. Przede wszystkim są tutaj tarasy widokowe na wszystkie strony swiata – czasami zeby do nich dojsc przechodzi sie mostkiem albo taka zamkniętą tubą. No i oprocz Mont Blanca, ktory niewatpliwie jest tutaj główną gwiazda, widac rowniez Grand Jorases z trzecia brakujaca scianą do naszej kolekcji wielkich scian alpejskich czyli filarem Walkera. Pod Filar Walkera nie da sie po prostu dojechac wiec byc moze jest to moje najblizsze spotkanie z ta sciana 😀.
Mont Blanc – ta najwyzsza biała kopułkaTa najwyzsza po lewej to Grand Jorasses a ten kieł po prawej to Ząb Giganta
Wypatrujemy w oddali rowniez Materhorn i Monte Rosa, od strony francuskiej nigdy ich jeszcze nie ogladalismy 🤣 Poza tym charakterystyczny szczyt w kształcie kła to Ząb Giganta a dalej widzimy Less Drues. No i oczywiscie w oczy też kłują te nablisze postrzepione wierzcholki czyli tzw. Iglice Chamonix. Od strony Blanka z kolei w oczy rzuca sie przede wszystkim lodowiec less Bozzons. To nasz lodowiec 😀 Jezeli ktos by tam byl i spojrzal stamtad centralnie w doł to wlasnie mieszkamy dokładnie pod nim😀
Na horyzoncie Monte Rosa i MaternhornIglice ChamonixLodowiec Bossons
Na stacji jest też mini muzeum, sala kinowa no i przede wszystkim szklana klatka, ktora wystaje poza kompleks i umozliwa spojrzenie z tej wysokosci w dół. Podobno widzi sie przepasc na odleglosc 1 km. My nie planowalismy tej atrakcji bo są tam zazwyczaj duze kolejki, a sam widok na góry z tej klatki nie rozni sie duzo od tego z tarasów widokowych no ale poniewaz duzo ludzi nie bylo to weszlismy również do klatki 😀
Zeby wejsc do klatki trzeba zalozyc kapcie by nie porysowac podlogi Pozwalają tam byc doslownie chwilę ale z tego co kojarze to jakiejś specjalnej przepasci tam nie widziałam, a na pewno nie zapamiętałam 🙄 No ale tez okularów nie zabrałam a z daleka widzę słabo 😊
Na tej stacji natomiast jest kilka ciekawszych atrakcji niz ta szklana klatka. Po pierwsze majac raki, czekan i zapewne doswiadczenie alpinistyczne mozna stad pojsc na lodowiec, albo nawet wejsc na szczyt Mont Blanc (idzie sie okolo 7 godzin na szczyt). Same obserwowanie pierwszych krokow zejsca ostra grania bylo dosyc emocjonujace. Zaskujace bylo natomiast to, ze bardzo wielu glajciarzy startowalo wlasnie z tego szczytu. Zeby dojsc do miejsca startowego musieli najpierw ubrac sie w pelny ekwipunek alpinistyczny a poniewaz pierwsze metry zejscia sa dosyc strome wiec z ciezkim glajtem na plecach jest to nie lada wyczyn.
W srodku schodza dwie osoby ze stacji a w oddali po lewej grupa glajciarzy. Jeden glajt własnie startujeA temu glajciarzowi udał sie wzleciec ponad Mont Blanc 🙂
Na szczycie organizowane sa takze kursy poslugiwania sie rakami. Schodzi sie na taka pobliska gran, ktora nie wyglada na zbyt wymagającą gdyby szło sie nią w normalnych gorskich butach. Natomiast w rakach wygladalo to na niezła ekwilibrystykę. Dodatkowo na wejsciu i zejsciu witała zelazna drabinka i pomimo ze nie była wysoka to przysprzala czasami uczestnikom klopotu. Podejrzewamy ze wysokosc i brak tlenu mialy w tym duzy udział.
A tu juz inna grupa trenujacych – ci wygladali na bardziej zaawansowanych
Aaa…zapomnialabym napisac o trzeciej kolejce. To wlasciwie nie jest kolejka tylko winda, ktora dostarcza ludzi na najwyzszy taras widokowy na stacji. Poniewaz to na najwyzszym tarasie jest szklana klatka zazwyczaj do niej sa rowniez kolejki 😀
Pomiedzy obiektami stacji poruszamy sie tunelami wydrązonymi w skale albo mostkamiTylko winda mozna sie dostac na najwyzszy taras widokowy. Na nim juz tylko… nabój ?🧐 To pewnie jakie przyrzady satelitarne albo stacja badawcza😀
W stacji jest rowniez wydrozony otwór w scianie, przez ktory wychodza na zewnatrz osoby na lodowiec. Niestety mozna na niego wyjsc tylko w rakach. Zdarza sie jednak (ostatnio dwa lata temu) ze turysci chcąc koniecznie zobaczyc co widac z tego tunelu się z niego sie zeslizgują i spadaja w dół. Nie musze juz chyba pisac ze zbyt duzo z nich nie zostaje.
Ten duzy plecak na srodku to glajt.
No i co tu duzo pisać na koniec. Przy pieknej pogodzie i widocznosci (a taka akurat mielismy) mozna spedzic tu spokojnie kilka godzin i zrobic kilka tysiecy zdjec. My jak przejrzymy nasze tysiace to te ładniejsze pojda do galerii. Na koniec spojrzenie na cała dolinę Chamonix oraz stacje posrednią – Plan de l’Aiguille
Ps. W Chamonix, a precyzyjniej w Les Pelerins znajduje sie naturalne skały, na ktorych mozna postaiwc swoje pierwsze kroki wspinaczkowe. Ale kto byc pomyslal, ze te pierwsze kroki bedą tam stawialy dzieci kilkuletnie ? Trzy, czterolatkowie ? Obserwowalismy jednego szkraba i szło mu naprawdę nieźle do momentu, kiedy nie mial juz siły czy pomysłu jak isc dalej (tego nie wiemy). Generalnie się rozpłakał, nie chciał się ruszyc i mama musiała po niego wchodzic na skałkę 😀
To był dzien pełen niespodzianek. Z reguły jak sie nie ma planu to wszystko jest niepodzianką ale ilość nieplanowanych rzeczy która nas dzisiaj spotkała zdecydowanie przekroczyła normę. Ale zacznijmy od początku. Zeby wyjsc na jakis ładniejszy szlak należałoby sie wywindować minimum 1 km w góre aby nie iść tego przewyzszenia po lesie. Kolejki w dolinie pozamykane poza Aiguille du Midi. Szukamy wiec wyzszego punktu, do ktorego mozna dojechac samochodem i stamtad zaczac szlak ale…dojazd do wybranego parkingu jest rowniez pozamykany. Roboty drogowe 😀 Nie ma sie co w sumie dziwic. Musza sie przygotowac do sezonu zimowego. Podejmujemy wiec decyzje ze idziemy na rowery gorskie.
W Chamonix rowery górskie nie są tak popularne jak nad Gardą wiec nie ma wyznaczonych szlaków ale kazda szanująca sie wypozyczalnia swoje przetarte szlaki ma, ktore proponuje swoim klientom. Poniewaz nie sa one oznaczone w terenie dostaje sie telefon z aplikacją Komoot, ktory na bazie gps pokazuje jak jechać. Wybieramy wypozyczalnię Bike Chamonix oraz trasę średnio trudną do Argientiere.
Trasa rowerowa zaczyna sie w Chamonix i dopiero jadac przez miasto na rowerze okazalo sie ze wczesniej widzielismy tylko koncowe Chamonix. To wlasciwe centrum, jak i cala miejscowosc jest duzo wieksza i naprawde piekna. Na rowerach jedziemy dalej ale postanawiamy ze wrocimy wieczorem zeby dokladniej sobie obejrzec centrum.
Nasza trasa rowerowa wiedzie do Argentine, miejscowosci slynacej z tego ze ma stara zabudowe i jest generalnie ładna. No i znajduje sie tam najlepsza piekarnia w dolinie wiec ten punkt automatycznie wpada na nasza liste. Sama trasa biegnie glownie niewielka drogą szutrowa z odcinkiem specjalnym w lesie, ostrzejszym podjazdem do wioski La Lavanche i kamienistą drogą z uskokami przed samym wjazdem do Argentine. I tutaj spotkalo mnie pierwsze zaskoczenie tego dnia. Przecenilam nieco swoje gorskie umiejetnosci jazdy na rowerze i po niegroznym koziołku juz bardzo ostroznie przejechalam druga, latwiejsza czesc tej trasy. Ucierpial glownie dzwonek i moja duma😐 Teraz juz wiem ze ustawienie hamulców w rowerze górskim dla osoby praworęcznej lub leworęcznej ma znaczenie 🤓
Po poludniu zgodnie z planem jedziemy zwiedzac Chamonix. W koncu jest okazja zeby sie przejechac tutejszym pociagiem. Wysiadamy ze stacji i patrzymy ze obok stoi jeszcze starszy dworzec. No to idziemy go obejrzec z bliska i okazuje sie ze to stad odjezdza kolejka zębata do lodowca Glacier der Mer. Na dworcu czekaja jacys ludzie i widzimy napis ze za 5 min bedzie ostatni odjazd tego dnia. Po otrzasnieciu sie z szoku ze powinna byc nieczynna ale przeciez jezdzi szukamy kasy zeby kupic bilety i zdazyc na tą kolejke. Wiemy ze druga czesc tej kolejki nie jedzi juz na 100% (zawozi i zwozi rano i wieczorem tylko alpinistow) ale przyjmujemy, ze jak to lodowiec to i z wyzszego punku powininen byc widoczny. No i drugi szok tego dnia przezywa tym razem Tomek, jak ja wychylajac sie z wagonika mowie ze jedziemy kolo Petit Dru. Po wykladzie ze jej zachodnia sciana nalezy do top6 najtrudniejszych scian Alp potrafie ją juz rozpoznawac ☺️. Dojezdzamy do koncowej stacji i co prawda lodowca nie widac ( cofnal sie na tyle ze tylko sterta gruzu po nim zostala) natomiast stoimy twarzą w twarz z zachodnia scianą Petit Dru! Co wiecej po prawej stronie widzimy Grand Jorases i zarys filaru Walkera. A raptem wczoraj myslalam ze juz blizej tej sciany byc nie bede. To wlasnie z tego miejsca wyruszaja alpinisci planujacy zdobycie filaru Walkera.
Zachodnia sciana Petit DruLodowiec Glacier del Mer, a za nim Grand Jorases
Trzecie zaskoczenie tego dnia to cmentarz w Chamonix. Widzielimy go ze szczytu Aguille du Midi i zastanawialismy sie czy ktos znany moze tu lezec. A tu mamy cała dwójkę zdobywcow pierwszwgo ośmiotysięcznika – Annapurny oraz Edwarda Whympera, jednego ze zdobywcow Maternhornu ( z grupy siedmiu tylko trzech przezylo i Whymper byl w tej trojce). Doczytalismy ze rowniez Rebuffat zostal tutaj pochowany ale jego grobu nie udalo nam sie znalezc. Napotykamy za to tablice pamiatkowa Stanisława Grońskiego i Wawrzyńca Żuławskiego (Groński zginal prawdopodobnie w szczelinie lodowej masywu Mont Blanc a Żuławski zginął szukając Grońskiego). Wiekszosc nagrobkow to plyty w ksztalcie kamienia albo odwzorowujace ksztaly konkrentego masywu.
A głowne centrum Chamonix wyglada tak 😀
Ten wiszacy pod balkonem to Rebuffat. Pozostali tomtez pewnie znani wspinacze.
ps. Tego dnia zdziwilismy sie jeszcze dwa razy. Pierwszy raz jak spalilam kawalek placka Socca w mikfrofali i wlaczyl sie czujnik przeciwko dymowi. A drugi raz jak z pod domu zginela ta zweglona Socca. Jakies zwierze ja porwalo czy jak. W kazdym badz razie jej losy sa do dnia dzisiejszego niewyjaśnione 😁
Ps2. Ruszamy do domu. To juz prawdopdobnie ostatni wpis z tych wakacji chyba ze cos ciekawego zobaczymy w drodze powrotnej to wtedy napiszę 😀
Wracamy do domu przez Szwajcarię. Poniewaz nie jedziemy autostradami tylko zwyklymi drogami widoki z samochodu są naprawde super. W wiekszosci krajobraz gorski i stare drewniane domy w centrach mijanych wiosek. Kiedys zachwycilismy sie tymi starymi domami i szopami w centrum Zermatt, ale tutaj jest ich zdecydowanie dużo wiecej. W szczegolnosci najbardziej nam sie podobalo w rejonie Aletschgletscher. To jest w okolicy tego lodowica, z ktorego dziesiec lat temu startowalismy starym górnopłatowym samolotem z przełęczy Jungfrau by obejrzec z bliska pólnocną sciane Eigeru. Teraz zaluje ze nie pisałam wówczas jeszcze bloga bo pobyt w Alpach Szwajcarskich z wielu wzgledow byl przelomowy jezeli chodzi o formę spędzania naszych wakacji.
Po drodze mijamy znaki ze mozliwa jest przeprawa pociagiem przez Furka. Tomkowi coś ta Furka switała, mi zupelnie nic i dopiero jak ją zobaczylismy przed sobą to odjelo nam mowę. To przełecz na ktora sie wjezdza bardzo ostrymi zakosami. Niesamowicie to wygląda z dołu bo widzi sie przed soba gore, z kretymi drogami i samotnie stojacym hotelem Belvedere praktycznie na szczycie przeleczy. Zdjecia niestety nie oddaja tego widoku a szkoda.
Przelecz Furka jest atrakcją turystyczna samą w sobie i bardzo duzo motocyklistow jest na tej drodze. Kolo hotelu Belvedere, ktory niestety jest obecnie zamknięty, znajduje sie sklep z pamiatkami, przez ktory jest wejscie na droge do lodowca i lodowej groty. Nas ta lodowa grota nie specjalnie interesowala. Bardziej zaciekawily nas stare zdjecia, na ktorych bylo pokazane ze ten lodowiec nie tak dawno temu byl przy tym hotelu. Cofnal sie na tyle, ze praktycznie go nie widac, zostalo tutaj tylko malej jezioro polodowcowe i gladka, powcinana skala na ktorej nic nie rosnie.
Ps. Na przeleczy Furka chyba jakis film z Jamesem Bondem krecili bo w jednych z domow bylo wystawione zdjecie Sean Connerego w roli JB. Kolejny film ktory mamy na liscie, ze trzeba bedzie obejrzec po powrocie 😀
Pełne skupienie na zakrętach 🙂
ps.2. Przejezdzamy przez ksiestwo Lichtenstein. Maly obszar, krotka wizyta a zamek w Vaduz ktore pewnie byl najwieksza atrakcja w remoncie 😀 A nie, o jednej rzeczy warto napisac. Zanim sie wjedzie do Lichtensteinu od strony Szwajcarii droga samochodowa przejezdza przez prawdopodobnie teren zamkowy bo przejedza sie przez dwie kamienne bramy – wjazdowa i wyjazdowa. Pierwszy raz jadac droga „krajowa” przejezdzamy przez kamienne bramy 😀
Ps3. Juz jestemy w domu wiec to jest na pewno ostatni wpis tych wakacji. Nie bedzie standardowego podsumowania bo mieszkamy przeciez w Europie a zycie w Polsce nie rozni sie juz dzisiaj niczym od zachodniej Europy. No moze jedynie zarobkami ale jestem pewna ze i tutaj ją kiedys dogonimy.
Dzisiaj juz wyjezdzamy ale poniewaz transfer mamy dopiero wieczorem zdecydowalismy sie na trekking w górach do opuszczonej wioski Pyli i ruin zamku Joanitów. Na start zalozylismy dojechanie do miejscowosci Pyli i stamtad dojscie do starej wioski Pyli. Jako stali bywalcy dworca glownego przepuscilismy autobusy jadace do Tigaki i Marmari i dopiero jak ten trzeci autobus (ktory powinien jechac wlasnie do Pyli) nie zatrzymal sie na wlasciwym przystanku zaniepokoilismy sie lekko. Okazalo sie ze dzisiaj zaden nie jedzie do Pyli (pomimo ze w rozkladzie powinien) i trzeba sie zabierac z tymi co jada glowna droga by wyrzucili nas po drodze. Tak tez zrobilismy… dobrze ze ta wyspa taka mała i kilka dodatkowych kilometrów nie jest tragedią.
Podejscie do Old Pyri prowadzi asfaltową drogą, mija się ze dwie wioski i pole z dojrzewającymi arbuzami. Na miejscu grek przebrany za greka ze starych czasow proszacy o jałmużnę i kochajacy wszystkich ktorzy cos wrzuca do koszyczka. Sam zamek w dosyc agonalnym stanie- nikt go tutaj nie pilnuje ale za to mozna się swobodnie wałęsać po zamczysku i ruinach wioski. Dla nas bomba. Wioska zostala opuszczona z powodu epidemii cholery – kiedys epidemia byla ciekawostka historyczną a dzisiaj to nasza rzeczywistosc…
Postanowilismy dalej isc do miejscowosci Zia. To takie kosowskie krupowki – jedna glowna ulica ze straganami, tyle ze ladniejsza niz w Zakopanem. Miejscowosc Zia jest znana z tego, ze ma piekny zachod słońca. Slonce zachodzic tutaj dokladnie miedzy naprzeciwlegle lezacymi wyspami. Dodatkowo kolorytu dodaje widok na cale polnocne wybrzez wyspy oraz slone jezioro kolo Tigaki. My zachodu slonca tutaj nie doczekalismy ale sfotografowalismy ten widoczek za dnia.
I to juz nasze ostatnie zdjecia z Kos wykonane wieczorem przed odlotem