Jak na razie pogoda nas rozpieszczała. Od tygodnia jest okolo 24 stopni w cieniu i pelne slonce, a na szlakach odczuwalne jakies max 28. Od jutra ma sie to zmienic i przyjsc zachmurzenie i moze nawet deszcz wiec zmieniamy plan na dzisiejszy trekking by wjechac na Secede, z ktorej widoczna jest najlepsza panorama gor widoczna z tej okolicy. Zeby tam dojechac jedziemy przez słynną przełęcz passo Gardena, do ktorej ilosc wyciagow narciarskich przyprawia o zawrót głowy. Podobno to stolica snowbordzistów🙂. Mijamy rowniez miasteczko Selva di Gardena i postanowiamy sie tutaj rozejrzec. Glowna ulica ze sklepami sportowymi, dalej od drogi duzy deptak z luksusowymi ale górskimi hotelami, galeria sztuki. Maja rowniez ciekawe fontanny jak np. taka ze zwierzetami wchodzacymi do arki Noego lub wspinaczy (obok banku Reifeissen). Niestety duzego minusa stawiamy za brak mozliwosci kupienia lodów na ulicy.
Kolejka na Secedę to tak naprawde dwie kolejki. Pierwszy odcinek jedzie sie klasycznymi gondolami narciarskimi, na drugi odcinek pzesiadamy sie juz do duzego wagonika, ktory winduje nas na wysokosc 2519m. Po wyjsciu z kolejki wita nas rodzina swistakow, ktore osiedlily sie tuz pod budynkiem kolejki i wyszły przed poludniowym sloncem cos zjesc. Najwiekszy swistak byl tak duzy i opasły ze wygladał jak bóbr i pewnie też o ferratach w Dolomitach moze już tylko pomarzyć 😜
Pierwsze kroki wszyscy kieruja na punkt widokowy, z ktorego roztacza sie słynna panorama. Moze i widac stad bardzo duzo odleglych pas gorskich ale niestety sa naprawdę odległe. Dlatego najwiekszą atrakcja jest tutaj widok na najblizszy masyw Odle, ktory ma fantazyjnie powcinane i poszarpane szczyty. Ponadto ze szczytu Seceda startuja paralotniarze a na ponizszych zielonych łakach widac wiele schronisk i innych wyciagow narciarskich.
Poniewaz na jutro planujemy bardziej wymagajacą wycieczkę wiec idziemy tutaj na lekki trekking do schroniska Malga Pieralongia Alm. Te schronisko to dwa stare drewniane domy (bardzo klimatyczne) z dwoma drewnianymi sławojkami. Ponizej schroniska znajduja sie dwie charakterystyczne skalki Pieralonga, ktore wygladaja jak uszy zająca a sam krajobraz wokol nich przypominal nam jure krakowsko-czestochowska. Dochodzimy do sielskiej zielonej polany, kładziemy sie na dobrze obgryzionej alpejskiej trawie, jemu lunch i wracamy z powrotem do kolejki. Rodzinki swistakow juz nie było ☹️