Archiwum kategorii: Japonia

Sayonara Japonia

No i nadszedł czas na krótkie podsumowanie wyjazdu. Pierwsze wrażenie po przyjeździe do Japonii to brak zaskoczenia związanego z krajobrazem tutaj. Pomimo dużo wyższej temperatury (we wrześniu cały czas mięliśmy 35-36 stopni w cieniu) roślinność jest taka sama jak u nas. Jedynie zamiast zboża uprawiany jest ryż. Dlaczego tu nie ma palm ani innej roślinności egzotycznej ? – oto jest pytanie. Pojechaliśmy aż na Kiusiu żeby sprawdzić czy zmieni się roślinność i nadal nic 🙂 

Drugie oczekiwanie jakie mieliśmy co do Japonii dotyczyło zaawansowania technologicznego. Widać go głównie w dwóch obszarach – pociągi (myślę że gdyby Szwajcaria była dużo większa to też już by takie miała :). Drugi obszar to automatyczne ubikacje 😀 Powiem wprost że jesteśmy zakochani w washletach. Myją, susza, podgrzewają deskę, puszczają muzyczkę. I wszystkie te parametry można dostosowywać np. siła ciśnienia wody i tempo rotacji strumienia.  Bidety mogą się schować. Czekamy z niecierpliwością aż firma Toto pojawi się w Europie bądź inna marka wprowadzi ten standard do Europy.

A co nasz jeszcze zdziwiło? :

Szef rikszarzy w Asakusa
  1. Buty rikszarzy. Nazywaja sie jika-tabi. Na zdjeciach pewnie sie to tak nie rzuca w oczy ale maja bardzo charakterystyczny ksztalt z dwoma palcami. Wyglada to jakby zamiast stóp mieli raciczki 😀 To tradycyjne buty japonskie uzywane m.in przez samurajow i ninja. Podobno bardzo wygodne
  2. Wydzielone wagony metra i pociągów tylko dla kobiet. Oprócz kobiet mogą nimi jeździć też dzieci i osoby niepełnosprawne. Co zmotywowało Japonię do tego kroku ? Przecież są jednym z najbezpieczniejszych krajów świata i faktycznie to się czuje idąc o północy ulicą. Już wiemy o co chodzi. To ochrona przed dotykaniem i obmacywaniem kobiet przez mężczyzn tzw. chickan w zatłoczonych wagonach

3. Samochody ze ściętym przodem. Mamy teorie ze samochody maja tutaj ścięte przody aby więcej ich się zmieściło do parkowania. Na pewno w Tokio maja ten problem ale nie wiemy czy o to chodzi. Natomiast bardzo rzadko tu wiedzieliśmy luksusowe marki samochodów.

4. Ograniczenie cukru w produktach spożywczych. Wszystko co kupiliśmy było albo niesłodkie albo mało słodkie. Nawet napoje w automatach na ulicy. To i generalnie ich codzienny jadłospis (ryz, ryz z dodatkami, ryba, glony, miso, tofu) ma zapewne duży wpływ na brak otyłości w tym kraju. Nam tutejszy sposób żywienia tez dobrze służył. Po raz pierwszy na wyjeździe nie miałam problemu z systemem trawiennym a w szczególności z jego logistyką na zewnątrz 😀

Pocky – to najpopularniejszy produkt marki Glico (tej od Glicomana😀)
A serniczki robią na tyle małe ze wciągamy całe prawie na jeden raz 😀

5. Prywatne linie kolejowe. Często maja poprowadzone własne tory kolejowe i nawet własne dworce równolegle do linii publicznych. Zazwyczaj maja tez bardziej nowoczesny tabor, jeżdżą wiec szybciej ale są droższe. I tak sobie koegzystują wraz z tymi publicznymi. I jakoś się musi to wszystkim opłacać 😀

Tobu Railways – prywatna linia kolejowa
Wagon w pociągu Spacia X

6. Kluby karaoke. Jest ich duzo ale sa to raczej male bary w ktorych spiewac kazdy moze. I to doslownie. Przy barach sa pozostawione mikrofony i piosenki sie tu raczej odspiewuje choralnie niz solo. Wiec efektu mozna sie domyslic. Na trzezwo za dlugo sie tam nie da wytrzymac 😀

I na koniec kilka słów o uprzejmości Japończyków. Faktycznie z natury są bardzo spokojni, uważni na innych  i starający się nie wadzić nikomu. Co do samych ukłonów im bardziej formalne miejsce bądź droższa atrakcja turystyczna tym więcej stoi tam osób kłaniających się. W tym najdroższym pociągu przed każdym wejściem stała osoba witająca cię ukłonem a konduktor kłaniał się wchodząc i wychodząc z każdego wagonu. Tylko dzieci tu się rzadko kłaniają. Myślę że i ten zwyczaj zacznie zanikać w najbliższych latach

Ps. Jesteśmy już w domu a w czasie lotu cofnęliśmy się na moment o 1 dzień 🙂 O czym zresztą informuje pilot samolotu mówiąc że właśnie straciliśmy jeden dzień . A dzieje się tak z powodu przekroczenia południka w którym zmienia się dzień i tak pomimo startu samolotu 19.08 przez chwilę cofnęliśmy się do dnia 18.09 ale później znowu czas nas dogonił. Więc podróże w czasie jednak istnieją 😀

ps2. Po raz pierwszy przelatywaliśmy na Alaską, Grenlandią i Islandią a to już brzmi jak niezły plan na kolejną podróż 😀🛩️

Nikko

Dojazd do Nikko można zaplanować pociągami Japan Railways lub prywatną linią kolejową. To nasza ostatnia podróż pociągiem tutaj i jak się okazało kupiliśmy bilet na ekskluzywny pociąg SpaciaX prywatnej linii kolejowej Tobu. Miejscówkę kupiliśmy przez internet ale i tak później na stacji trzeba dokupić bilet tzw bazowy do docelowej stacji. My tu się mocno zakręciliśmy kupując te bilety ale to już historia na zupełnie osobna opowieść 😀

No ale wróćmy do Nikko. To chyba najbardziej klimatyczne miejsce w całej Japonii. Jeżeli ktoś kazałby mi zrezygnować z połowy świątyń by zobaczyć Nikko to zrobiłabym to bez wahania.

Słynny most przy wejściu na teren świątyń Niko

Zacznijmy od Toshogu. To tutaj miał być pochowany założyciel rodu shogunów Ieyasu Tokunagawa, który to klan rządził Japonią przez ponad dwa stulecia w okresie Edo. Jeżeli ktoś oglądał serial Shogun to właśnie jest to historia Tokunawagi. Chodzą plotki że wcale go tu nie pochowali bo po wybudowaniu mauzoleum coś nie pasowało jego rodzinie i go finalnie tutaj nie przenieśli. Ale uważa się że duchowo jest tutaj pochowany. To właśnie ten ród był na tyle bogaty aby sfinansować najładniejsze i najozdobniejsze świątynie i chramy w Japonii. I nie tylko zewnętrzny wygląd tych świątyń robi wrażenie ale przede wszystkim to jak wyglądają ich wnętrza. Piękne są zarówno sufity, ściany, bramy no i oczywiście wyposażenie. Niestety nie można było robić zdjęć 😕 Ze względu na ilość misternych zdobień i szeroką kolorystykę mówią że to taki japoński barok😀

Obszar świątyń Nikko – duża cześć uznana za skarb narodowy Japonii
Jedna z bram prowadzących do świątyni Toshogu – było ich bodajże 3
Mauzoleum Ieatsu. To najwyżej położone miejsce tutaj, na które wdrapujemy się ostrymi schodkami. Co ciekawe to miejsce jest bardzo skromne w porównaniu z tymi budynkami na dole. Obok stoi mala drewniana świątynią, z której mógł korzystać tylko siogun i wszystko tutaj jest bardzo minimalistyczne. Człowiek się wdrapuje po tych schodach w upale.. i jest lekko zaskoczony finałem 😀

Na obszarze świątyni Toshugo znajdują się 3 znane rzeźby. Jedną z nich to trzy małpki które przekazują aby nie mówić nic złego, nie słuchać niczego złego i nie widzieć niczego złego. Co ciekawe ta rzeźba znajduje się na budynku stajni. Naprzeciwko inna znana rzeźba słonia, która podobno wykonał niewidomy rzeźbiarz. I tak podobno wyobrażał sobie słonia. Trzecią znaną rzeźbą to kotek. Gdzieś tu podobno był ale jakoś specjalnie go nie szukaliśmy.

Stajnia

Warto również zajrzeć do świątyni Honjido, która ma na suficie namalowanego ryczącego smoka. I tylko w tym miejscu świątyni jest echo, które odbija dźwięk od sufitu i słychać takie dziwne charczenie. Aby to zademonstrować osoba z obsługi uderza dwa drewienka o siebie w różnych miejscach świątyni i tylko pod smokiem jest taki efekt 😀

Ryczący smok. Czy zauważyliście ze wszystkie te smoki malowane na sufitach w rożnych miejscach Japonii wyglądają do siebie podobnie ? Pytanie kto tu od kogo ściągał 😀

Ale najważniejszą tutaj jest świątynia Rinno-ji. To właśnie tą uważa się za najbardziej świętą w całej Japonii. Założona w VII w. przez mnicha Shodo Shonin nauczającego nauki Buddy. W środku w centrum świątyni znajdują się trzy wielkie posągi Buddy. Każdy z nich przyciąga uwagę nie tylko ze względu na rozmiar. Jeden z nich ma dodatkowych 40 rąk, drugiemu z czoła wyrasta głowa konia. Dużo tu również mniejszych posągów.

Źródło: https://www.rinnoji.or.jp/en/

Do świątyni przynależy tutaj również skarbiec, w którym na start witają nas portrety 3 pierwszych siogunów z rodu Takugawa: Ieyasu, Hidetada i Iemitsu (pierwszy i ostatni mają tutaj swoje mauzolea przypominam ). Znamy ich historię również poprzez serial Shogun. W pozostałych salach są kolejni shogunowie z rodu, posągi, trochę dokumentów, strój Samuraja, jakieś dziwne przedmioty prawdopodobnie oznaczające władzę i przedmioty użytkowe. Ale standardowo zdjęć nie można było robić. Zdjęcia zatem z małego ogrodu, który był wokół skarbca w stylu…oczywiście japońskim 😏 Najbardziej w tym stylu podoba mi się mech 😀

Budynek w którym się mieści skarbiec

Taiyuinbyo to mauzoleum wnuka Ieyasu – Iemitsu. Celowo dużo skromniejsze bo kończący budować ten kompleks Iemitsu nie chciał przyćmiewać swojego dziadka. Właściwie do mauzoleum nie można dojść – dochodzimy tylko do bramy, za którą znajduje się mauzoleum

I na sam koniec dwa słowa o chramie shintoistycznym Futarasan, który jest dedykowany trzem sąsiednim górom. To najmniej turystyczne z tych miejsc ale również wpisane na listę dziedzictwa Unesco. Oprócz głównej świątyni jest tu bardzo dużo malutki świątynek oraz mały ogród, w którym są umieszczone posągi z dzwonkach. Nie udało nam się znaleźć znaczenia tych posagów a opisany były tylko po japońsku. Nie zostaliśmy do zmroku ale założę się że gdy światła już nie będzie to właśnie ta świątynia i ten ogród będą najbardziej niesamowite.

ps. Jak czytacie ten wpis to my już jesteśmy w samolocie do Amsterdamu. To już ostatni wpis tego wyjazdu ☹️ No może będzie jeszcze tradycyjne podsumowanie 😀

Tokio – teamLab★Planet i Koto

No to wróciliśmy już do Tokio bo stąd mamy lot powrotny. W planach jeszcze do odwiedzenia Nikko (ale to jutro) więc dzisiaj jest czas żeby odwiedzić jakieś muzeum. Ale nie byle jakie muzeum – muzeum sztuki cyfrowej teamLab😀 To takie wystawy które łączą w sobie elementy natury , światła i dźwięku a czasami również doznań dotykowych przy wykorzystaniu głównie technologii cyfrowych. Celem takich wystaw jest oddziaływanie na wszystkie zmysły człowieka. W Tokio są dwie takie wystawy : Borderless (głównie skupia się na doznaniach wzrokowych ) i Planet ( dodaje doznania fizyczne). Ponieważ do tej Borderless trzeba kupić bilety z kilkudniowym wyprzedzeniem a Planet była dostępna więc decyzja była w miarę prosta 😀

Na samym wejściu widzę sporo ludzi zdziwionych, że trzeba będzie zdjąć buty. Dodatkowo film instruuje że wody będzie po łydki i jak ktoś ma długie spodnie to musi sobie je podwinąć. Ale największe zdziwienie jest przy tym komunikacie 😀

Po wejściu wchodzi się do ciemnego korytarza w którym płynie dosyć płytka rzeka. Na końcu jest co prawda nieduży wodospad ale moja teoria jest taka, że chcą żeby ludzie umyli stopy bo później wszyscy chodzą na boso po całej wystawie 😀

Pierwsza duża instalacja dotyczy światła. Wchodzi się do pomieszczenia w którym są setki zwisających nitek ledowych od sufitu do ziemi które generują światło sprawiające różne wrażenia wzrokowe. Pomiędzy tymi nitkami jest droga jak w labiryncie tyle że w pierwszym momencie człowiek jej nie widzi i wpada na te iluminacje. Po paru minutach wzrok się przyzwyczaja …lub pojawiają się ludzie i też wiadomo gdzie iść. W tym pomieszczeniu można sterować co jest wyświetlane za pomocą aplikacji w telefonie ale na wszystkie moje życzenia dostawałam informację żeby czekać lub że jest za duży tłum 😤

Drugą instalację praktycznie nie zauważyłam bo było to pomieszczenie w których szło się po takich dużych gąbkach. Tyle że przy zmierzchowym oświetleniu. No może jakby zupełnie zgasili światło to było by to ekscytujące a tak to myślałam że to jakieś przejście między wystawami.

Trzecia instalacja zrobiła na mnie największe wrażenie. Brodząc po łydki w białej wodzie wchodzimy do dużej sali, w której pływają różnokolorowe karpie Koi. Jeżeli zdeza się z człowiekiem to zamieniają się w kwiaty wiśni więc starają się przepływać pomiędzy ludźmi. Dzieci je próbują łapać 😁

I kolejną instalacja dotyczyła 3 wymiarowych kul, które zmieniały kolor jak się je dotykało i przesuwało. I również najbliższe sąsiednie kule zmieniały kolor. Podobno wydawały również dźwięki w zależności od koloru ale ja nie słyszałam nic oprócz muzyki 🤷‍♀️ Sprawdziłam za to jak to z tymi lustrami tutaj jest – no i na upartego faktycznie można coś zobaczyć. Ja miałam szorty 😀

I ostatnia instalacja (bo jedną chyba przegapiłam po labirycie swiatła 🤦‍♀️) to wizualizacja kwiatów, które się zmieniają w zależności od pory roku. Tę wizualizację generuje na bieżąco komputer więc nigdy nie są takie same. Aby je chwilę pooglądać wszyscy kładą się na ziemi bo jak się dłużej stoi to zaczyna się kręcić w głowie. Ostrzegam bo nie wiem czy się nadaje dla wszystkich do oglądania.

To muzeum znajduje się w bardzo ładnej okolicy na sztucznej wyspie w zatoce tokijskiej. To tutaj się przeniósł największy targ rybny z okolic Tsuiji bo tamten stał się po prostu atrakcją turystyczną. Wpadnę tam jeszcze dzisiaj tuż przed jego zamknięciem. Cały obszar Koto w którym jest kilka sztucznych wysp sprawia wrażenie nowoczesnej dzielnicy jakiegoś europejskiego miasta. Duże aleje, skwerki z placami zabaw, dużo zieleni i nowoczesnej architektury. Generalnie pachnie nowością. A dla mnie to totalnie inne Tokio – z dużą ilością przestrzeni w której można by nawet zamieszkać. No i generalnie dużo mostów bo to wyspy a my lubimy mosty 😌. Dużo ich znajdziecie na tym blogu 🙂

ps. Targ rybny w Tsujii już zamykali więc został tylko chrzan wasabi do pooglądania. Poza targiem który mieści się w środku budynku (aby ryby przetrwały te parę godzin) na zewnątrz zainstalowały się knapki z jedzeniem i inne małe nierybne stoiska. Podobno to tutaj jest najświeższa ryba i najlepsze sushi ale my sobie kupujemy sushi w pobliskich combini i też smakuje super. Żeby je kupić trzeba iść rano bo po południu już nie ma więc co do ich świeżości też nie mamy wątpliwości 😀 Na targu można również kupić na patyku wołowinę wagju czy nawet Kobe ( Kobe to po prostu jedna z odmian wagju), która podobno jest jedną z najlepszych wołowin na świecie. Wygląd ma dosyć charakterystyczny bo wygląda jak marmurek poprzerastany tłuszczem. My standardowo sobie kupiliśmy ją w markecie i usmażyliśmy własnym sumptem. Dobra była. W taki upał nikt by mnie nie namówił do jedzenia smażonego mięsa na patyku. Ja tam wolę lody. A od dzisiaj uwielbiam lody Mango 😀

Swieze wasabi

ps. W dzielnicy Tsuji znajduje się dziwna świątynia buddyjska. Zrobiona z kamienia i ze zdobieniami hinduskimi. I jeszcze jakiś mnich wyglądający jak chińczyk stoi przed jej wejściem 😏 W środku była jakaś prelekcja wiec nie było okazji do zdjęć.

ps2. Zapomniałam się pochwalić ze jechaliśmy tym najszybszym shinkansem Nozomi z Osaki do Tokio (ponad 300 km\h). Większość drogi przespałam wiec mogę powiedzieć tylko tyle ze mniej trzęsie niż w tych ciut wolniejszych 😁 Ale może to kwestia tego ze siedzieliśmy w pierwszym wagonie z szesnastu 🙂 No i miał być z niego widok na wulkan Fuji ale niestety Fuji się schowało za duże chmury burzowe 😕

Osaka – świątynie Isshin-ji i Shitennoji

W Osace nie ma dużej ilość świątyń ale te 2 najbardziej znane zdecydowanie się wyróżniają spośród tych widzianych już w Japonii. Ta pierwsza Isshin-ji jest bardzo popularna również wśród tubylców bo to miejsce spoczęcia prochów zmarłych. Z tego względu nie można było wejść do głównego hallu bo odprawiane tam były jakieś obrzędy. Ponieważ ilość prochów zmarłych do przechowywania była bardzo duża zaczęli z nich tworzyć posągi Buddy. I przed tymi posągami jest bardzo dużo osób okadzających się ale również składających ofiarę mnichom z tutejszych klasztorów. Przed ołtarzem są położone specjalne tacki na których „wierni” umieszczają owoce, napoje i inne zapakowane produkty spożywcze.

Tutaj nie pozwolili wejść…
Posagi Buddów – każdy zrobiony z prochów ok.150 tysięcy osób
Brama do świątyni- tym razem nie Tori ale nowoczesna

Druga świątynia Shitennoji to odtworzona świątynia, która została tutaj zbudowana w VI w. Ma tutaj status bardziej muzeum niż czy czynnej świątyni ale można było podejrzeć modlącego się tutaj mnicha i nawet złożyć jakieś prośby na karteczkach. To co było najbardziej niesamowite w tej świątyni to rysunki na ścianach. Niestety nie można było robić zdjęć:( Przedstawiały jakieś wydarzenia ale namalowane postacie nie miały rysów japońskich ale bardziej hinduskie. Jednym słowem dla tych malunków warto było tu przyjść. Można było wejść również do pagody ale nie mam pojęcia co tam w tych gablotach było przechowywane 😀

Ołtarzyk przy wejściu do pagody
Wewnątrz pagody

Dzisiaj postanowilam zajrzeć do dzielnicy Amerikamura. Wczoraj celowo ją ominęliśmy bo Tomek założył że nie będzie tam nic ciekawego. A że Tomek dzisiaj chory leży w łóżku to postanowiłam to sprawdzić … i faktycznie nie było tam nic interesującego. Klimat tej dzielnicy tworzy głośna amerykańska muzyka która słychać ze wszystkich stoisk tutaj z koszulami i innymi gadżetami raczej w stylu raperskim lub hipsterskim. Jedyny sklep który wzbudził moją ciekawość to sklep z elementami do tworzenia przeróżnych naszywek. Bardzo popularny wśród młodzieży.

Ja bym w taki upał nie założyła lisiego ogona 😀

No i została mi już tylko wieża z taki must have-ów tutaj. To wieża wzorowana na wieży Eifla ale nie do końca wyszło 🙂 Nie dość że dużo mniejsza to jeszcze jakaś taka przysadzista. No i calokształtu nie poprawił fakt że trzeba by było czekać godzinę żeby na nią wjechać. Zrezygnowałam bez żalu 😀

ps1. I ostatni kultowy streetfoodowy przysmak – okinoyaki. Placek z kapusty i z wszystkim co zostało komu w lodowce. Tutaj na bogato bo z kalmarem i wieprzowina . Może nie wygląda elegancko bo zalany sosem Takoyaki i majonezem ale naprawdę smaczny.

Ps2. Czy ja pisałam ze tutaj nie ma psów ? No zaczęły się pojawiać ale czasami w zaskakujących konfiguracjach.

ps3. A w południowej i zachodniej Polsce, ale również w innych częściach Europy mamy obecnie powódź 😢. Powódź tysiącletnia z 1997 roku okazała się nie być co tysiąc lat 😟 Akurat jak będziemy wracać będzie przechodziła kulminacyjna fala przez Wrocław ☹️

Nasza dzielnia w Osace po zmroku

Osaka – Zamek Osaka i dzielnica Dotonbori

Osaka to trzecie co do wielkości miasto w Japonii. Mało o nim czytałam wcześniej więc jestem bardzo zaskoczona jak mi się tutaj podoba. To takie mniejsze Tokio, ale właśnie ta ciut mniejsza skala miasta i ilości ludzi wokół powoduje że wszystko jest bliższe, bardziej swojskie i mniej przytłaczające. Osaka ma 9 linii metra (przypomnę że nasza Warszawa ma zaledwie dwie 😜), można się po mieście przemieszczać również pociągami (i właśnie z tego korzystamy bo nasz JRPass jeszcze jest ważny) ale bardzo dużo fajnych atrakcji jest skoncentrowanych w jednym obszarze. Tylko zamek jest oddalony ciut dalej od centrum więc od niego zaczęliśmy zwiedzanie.

Zamek Osaka to jeden z przykładów odbudowanego zamku. Ten oryginalny spalił się, a późniejsza rekonstrukcja została zbombardowana w trakcie wojny. Generalnie obecna wersja zamku jest kolejną i już betonową rekonstrukcją oryginalnego zamku ale tylko z zewnątrz. Wnętrze jest po prostu dostosowane do funkcji jaką dzisiaj pełni czyli muzeum. Zamek jest 8 kondygnacyjny, z tego zewnątrz widać tylko 5. Te 3 brakujące kondygnacje są poniżej wtopione w kamienny mur.

W muzeum są dwa piętra na których nie można robić zdjęć. Tam były stroje samurajów, obrazy i bardzo dużo dokumentów. Na pozostałych piętrach jest m.in opowiedziana historia Japonii – mamy listę wszystkich cesarzy i panujących szogunów, są też pojedyńcze wydarzenia przedstawione wykorzystując hologramy. Można sobie tam również zrobić zdjęcie w wybranym przez siebie stroju. Na samej górze jest platforma widokowa, z której można obejrzeć otoczenie zamku (miał dwie fosy – wewnętrzną i zewnętrzną) oraz panoramę Osaki.

Najbardziej znaną dzielnicą w Osace to Dotonbori. Znana bo najbardziej rozrywkowa. To tutaj jest najwięcej sklepików, knajpek i również najwięcej turystów. Sama ulica biegnie przy kanale dopływającym do rzeki Tosohori i to z jednego mostu na tym kanale jest najlepszy widok na… kultowe reklamy. Tak, tak… w tej dzielni najbardziej znanym zabytkiem jest reklama Glicomena. Wisi tam już ponad 80 lat i oczywiście z biegiem czasu była wymieniana z technologi neonowej na technologię ledową. A o co chodziło w tej oryginalnej reklamie z biegnącym mężczyzną?


Firma Glico była i nadal jest znanym producentem słodyczy w Japonii. W roku 1922 wymyślili by do tych słodyczy dodawać glikogen z ostryg. I ta reklama mówiła o tym, że każdy „kęs” tych słodyczy da ci energię do przebiegnięcia 300m 😀

Ale nie tylko Glicomen tutaj jest sławny. Podobną sławą cieszą się ruszające kraby nad restauracjami bądź bardzo brzydka postać Billikena, którą umieszcza się tutaj bo podobno przynosi szczęście. Tak jak te jenoty które spotykamy przy domach w całej Japonii (te dziwne miśki co się zastanawialiśmy o co tutaj chodzi okazały się jenotami 🤔)

Cała dzielnica jest naprawdę bardzo przyjemna. Te najdroższe sklepy umiejscowiły się w przy głównej alei ale również w pasażu z zadaszeniem. Spotykamy takie pasaże tutaj bardzo często i nawet obok miejsca w którym mieszkamy mamy takie lokalny pasaż. Tyle że tam byliśmy jedynym turystami 😀 Ten tutaj z racji ekskluzywności sklepów był klimatyzowany.

W tej dzielnicy na ulicy Ota Road znajduje się zagłębie sklepów związanych z elektroniką i anime. I to nie tylko z tą najnowszą ale można znaleźć tutaj old schoolowe konsole do gier i również stare gry do nich. Coś w rodzaju second handu dla geeków komputerowych. Najwięcej było jednak sklepów sprzedających karty – nowe jak i używane. Można było również od razu nimi zagrać bo sklep miał do tego wydzielona część sklepu. My weszliśmy do 6 piętrowego sklepu poświęconego w całości animie bo chcieliśmy kupić sobie jakiś poważny komiks 😀 Tych poważnych było tyle co kot napłakał. Głównie literatura dla nastolatków. Cała duża sekcja była dla boy romans a fantasy jak na lekarstwo 😢 Ale zakupiliśmy sobie na pamiątkę jedną książkę fantasy i jeden komiks o historii Japonii.

Nasza kolekcja 😀

ps. Po raz pierwszy doświadczamy trzęsienia ziemi w Japonii. Trwało około 10 minut i momentami czuliśmy jakby duży pociąg przejeżdżał a momentami tylko czuło się lekkie bujanie pokoju. Jak na Japonię to takie małe trzęsienia są na porządku dziennym. Nikt z tubylców pewnie niczego nie przerywa, nawet pewnie windy jeżdżą dalej. Dla nas to było jednak interesujące doświadczenie.

ps2. Lody matcha tym razem na licencji włoskiej i nawet Włoch je podawał. Żartowniś z niego 😀

ps3. A na street foodzie testujemy dzisiaj pierożki Gyoza. Tutaj oczywiście w wersji Dotonbori.