Jedziemy zobaczyć Sanremo bo wlasciwie tylko taki kurort włoski przy granicy z Francją kojarzymy. Pierwszym naszym przystankiem nadmorskim była jednak Savona. Stare kamienice, waskie uliczki i bardzo strome podjazdy do domow. Oczywiscie zero wolnych parkingow w miescie ale to standard. Oczywiscie jakas twierdza tez się znalazla. Moze nie bylo bardzo pieknie ale za to bardzo lokalnie. Ponizej widok z naszego okna (tez sobie zrobilismy przy okazji pranie 😁)
Po wyjezdzie z Savony wybrzeze zrobilo sie duzo ladniejsze gdzies tak w okolicach Toborno. Tam biegnie tez gdzies slynny odcinek trasy rowerowej Sanremo- Toborno. Generalnie im dalej jestemy od Genui tym ładniejsze wybrzeze. Po drodze mijamy miasto Imperia. Widac ze to wieksze miasto ale droga prowadzi przez centrum wiec samego wybrzeza nie widzimy. Dojezdzamy do Sanremo, wybieram płatny parking na koncu miasta i… pelny. A za nim drugi, trzeci parking i na wszystkich to samo. Wjezdzamy do centrum ale tam podobnie tylko jeszcze wiekszy klopot zeby sie z tych ciasnych podziemnych garazy pózniej wydostac. W koncu udaje mi sie znalezc parking kolo miejsca, ktore wlasnie chcialam zobaczyc – ogrody wokol Villi Ormond. I tu ciekawostka – wchodze na deptak przy wybrzezu a tam duzy parking, DARMOWY! z wieloma pustymi miejscami do parkowania. I tu zaczelam sie zastanawiac gdzie popelnilam blad ? Pierwsza teoria ze te zapchane parkingi sa przy plazy wiec pewnie wszyscy sa na plazy. Poszlam to sprawdzic ale plaze byly w miare puste… Wiec nie mam pojecia dlaczego na koncu Sanremo wszystkie platne miejsca parkingowe byly zajete a na centralnym deptaku darmowe miejsca parkingowe są puste ?! No ale wracajac do ogrodow to byla rzecz ktora mi sie najbardziej podobala w Sanremo. Żadna wczesniejsza miejscowosc nie miala ogrodu przy plazy. A ogrod naprawde fajny, z palmami, bambusami, zólwiami w sadzawce. W sezonie musi byc tutaj tlum, dzisiaj bylam praktycznie sama 🙂
Obok ogrodow znajduje sie willa Alfreda Nobla. Niestety muzem w weekendy czynne tylko do 12.30 i juz bylo zamknięte. Na murze za to tabliczka, ze w tym domu mieszkal kiedyś Ignacy Kraszewski.
Poza tym co do Sanremo to mam mieszane uczucia. Niby ladne miasteczko, rozlegla i zagospodarowana linia brzegowa, plaze w miare piaszczyste tylko wszedzie te ogrodzenia z siatek jak na budowach. Nie wiem czy to staly element infrastruktury ale wygladalo jakby wszedzie byl jakis remont. Przy wybrzezu byly 3 poziomy deptakow ( w sumie ten drugi poziom byl wykorzystywany wlasnie jako darmowy parking) ale zeby przejsc z jednego poziomu na drugi trzeba bylo isc kilometr albo dwa bo byly od siebie odgrodzone wlasnie tymi siatkami. I to bylo bardzo słabe.
Dzisiaj spimy w opuszczonym miasteczku Bussana Vecchio. W XIX w po trzesieniu ziemi wszyscy jego mieszkancy przeprowadzili sie do nowo zbudowanego miasta Busanna Nouvo i to stare przez dluzszy okres bylo opuszczone. Wprowadzili sie do niego na wpol legalnie wszelkiej masci artysci i po pewnych walkach z wladzami wywalczyli to ze moga zostac. W zwiazku z tym calkiem niedawno wladze doprowadzily wode i prad do tej miejscowosci. Cala wioska to zatem czesciowo dostosowane ruiny do mieszkan i pracowni artystow a takze kilka restauracji i pokoje do wynajęcia dla turystow. Generalnie nie ma tu nowych budowli, wszystko z kamienia i przechadzajac sie tu wieczorem (gdy juz nie ma turystow) mozna sie poczuc jak cofnietym w czasie do czasow sredniowiecza. Mi sie bardzo kojarzylo z Erice na Sycylii ale pod kątem autentycznosci to Busanna zdecydowanie wygrywa tą rywalizację.