No to okolice zwiedzone wiec ruszamy dalej. Na pierwszy ogień tutejszych środków transportu bierzemy autobus publiczny i jedziemy nim do najpopularniejszych plaz w okolicach Kosu czyli Marmari i Tigaki. To dwie najblizsze piaszczyste plaze bo wokół Kos niestety same kamieniste gdzie bez wodnych butów lepiej nie wchodzić. Te dwie plaze sasiaduja ze sobą a pomiedzy nimi znajduje sie jezioro słone, na ktore przylatuja flamingi. O tej porze nie miało ani wody, ani flamingów 🙁 Po zlustrowaniu go w oddali zdecydowalismy ze nie warto do niego nawet bliżej podchodzić.
No i ciekawostka. Wszyscy turysci z Kos jechali na plaże w Tigaki. My jechalismy jako jedyni w autobusie do Marmari. W czasach covidowych nawet nas to ucieszyło że jedziemy sami. Nasz niecny plan zakladał dojechanie do jednej z tych plaż i dojscie brzegiem morza do tej drugiej. Losowo wypadła jako pierwsza Marmari… ktora okazała sie ładniejsza, dziksza i mniej turystyczna. Tigaki wypadła bardzo blado przy Marmari… no może jedynie miała mniejszy wiatr i fale. Ale była węższa, bardziej żwirkowata i z masą leżaków i turystów. Ale ogólnie obydwie plaże były spoko i przypominały te nasze bałtyckie plaże. Pominę również milczeniem odcinek dla naturystów bo nic ciekawego tam nie zarejestrowaliśmy 🙃
Jako ze dość ciepło było to po zażyciu kąpieli powróciliśmy do Kos z nadzieją zaliczenia juz ostatnich obowiązkowych ruin domu Casa Romana czyli domu prawdziwego rzymianina. Niestety we wtorki wiekszosc muzeow jest tutaj zamknieta wiec rzymska willa musi na nas poczekac.
Na Kos jak i w wiekszosci wysp greckich królują dzikie koty. Co rusz jest tutaj zawieszona skarbonka z datkami na ich wyżywienie a w dużej czesci sklepów i restauracji sa powystawiane miski z kocią karmą. Tutejsze koty nie wygladaja jakby czegokolwiek im brakowało i czują sie na całej wyspie jak u siebie w domu. Jakież było nasze zdziwienie gdy na naszym ulubionym depatku koło portu( wracamy nim codziennie z centrum Kos do hotelu ) taki wlasnie kotek nas delikatnie ofuknał ( wlasciwie to miałknął) że siedzimy na jego ławce ale po namyśle uznał za nieszkodliwych i umościł sie wygodnie jakby nigdy nic obok Tomka.
Ps. Ania, tradycyjnie kupiłam Ci kolczyki (tym razem na urodziny), ktore okazały sie kolczykami do pępka. W ostatniej chwili sie zorientowałam ze cos z nimi jest nie tak bo sprzedawali je po jednej sztuce. Krzyknełam wiec do Tomka który stał w oddali „ one sa chyba do pępka” na co sprzedawczyni idealną polszczyzną „ no pewnie ze do pępka” 😁 Jak sie okazało jedno z rodziców mojej sprzedawczyni pochodziło z Polski.