Świątynia świtu Wat Arun… i nasz ulubieniec rambutan.

Do zobaczenia wszystkich najwazniejszych zabytków w Bangkoku została nam jeszcze tylko Świątynia Świtu czyli Wat Arun. Wybralismy sie tam stateczkiem, ktore dosyc czesto kursuja po rzece Menam. Wat Arun to najstarsza świątynia w Bangkoku i jedna z najladniejszych w Tajlandii. Jej podobizna jest tutaj na monetach 10 bahtowych (taki odpowiednik złotówki). Z daleka mozna ja rozpoznac po jednej dużej iglicy i 4 mniejszych wieżyczkach umiejscowionych wokół niej.

Prang czyli główna iglica
Po lewej prang a po prawej wieżyczka

Głowna iglica ma 6 poziomów do ktorych mozna dojsc ostrymi schodkami. Niestety jest obecnie w remoncie i mozna wejsc tylko do 2 poziomu. Z zewnatrz oblozona jest ceramika i kamieniami w ksztalcie kwiatków. Podtrzymywana jest przez kamiennych straznikow których rowniez mozna zobaczyc przy kazdym wejsciu i zejsciu z wiezy (a są ich 4).

Koło swiatyni znajduje się starszy kompleks budynków (albo po prostu ich nie remontowali jak dotąd) oraz funkcjonujaca swiatynia utrzymywana przez buddyjskich mnichów. Od dwoch dni obserwujemy rytuały ktore wyznawcy buddyjscy wykonuja w ich otoczeniu. Zawieszaja kwiatki przy statuach Buddy, święcą sobie głowe kwiatkami zamoczonymi w wodzie, bija w dzwony, opatulaja kolorowymi wstegami szpikulce. Zastanawiamy sie co oznaczal taki rytual, w ktorym trzesli pudelkami z patyczkami do momentu az jeden z nich nie wypadł. Nastepnie sprawdzali jego numer na tablicy co on oznaczał. No i nie wiemy czy to miała być wrózba czy może pokuta ?!

A na obiad dzisiaj jedliśmy Pad Thai. Jutro bedzie ruletka bo kupiłam do popicia wode kokosową, ktora jak sie okazalo składała sie w duzej mierze z kruszonego lodu a to najprostsza droga do zemsty … Khmera ? Wczoraj kupilismy czysta wode kokosowa i była pyszna. Podana w powloczce kokosowej, w ktorej sie znajduje naturalnie wewnątrz kokosa. I myślałam ze dzisiaj tez taka wlasnie podadzą.

Mozna sobie ogladac jak przygotowywane jest zamówione danie.
Wczorajsza woda z kokosa. Bezpieczna bo to sam naturalny sok. Ta wersja jest nawet lepsza niz ze skorupką kokosa bo lepiej sie chłodzi w lodówce.. a tą wydłubaną naturalną powłoczkę tez mozna zjesc (podobno bardzo zdrowa choć taka trochę bez smaku)

No ale hitem dzisiejszego dnia jest owoc rambutan. Sprobowalismy go wczoraj na sniadanie wraz z innymi owocami (byly longany czyli smocze oko, dragon fruit czyli smoczy owoc, liczi czy tez langstaty)
ale to rambutan nam smakowal najbardziej. Poza tym ma czadowy wyglad wiec dzisiaj kupilismy sobie prawie kilogram do zjedzenia.

Rambutan

Ps. Dzisiaj niedziela wiec bylam w katedrze katolickiej kolo naszego hotelu. Wygladala dosyc klasycznie, moglaby stac w kazdym innym europejskim państwie.

Ps2. Miało dzisiaj padać ale tylko pokropiło. Chmury przyszły ale deszczu nie przyniosły. Mamy dużo szczęścia z pogodą tutaj bo jest co prawda 35 stopni ale ani razu nas deszcz jeszcze nie zmoczył. Ostatnia szansa to jutro 🙂

Widok z naszego pokoju hotelowego