Australijski outback

No to pojezdzilimy sobie dzisiaj po australijskim outbacku. Przejechalismy przez Eromanga, ktore jest najdalej położoną miejscowoscia od jakiegokolwiek wybrzeża w Australii. Tu tez przeżylismy mały stresik bo stacja benzynowa na ktora liczylismy była w przebudowie. Na outbacku australijskim podobnie jak na road tripie w zachodnich stanach pilnuje sie przede wszystkim 2 rzeczy: zapasów wody i stanu paliwa w baku. Brak ktorejkolwiek z tych rzeczy moze byc klopotliwe na trasie bo zdarzaja sie drogi, na ktorych nie spotkalismy ani jednego samochodu 🙂

Na szczęście wlascicielka sklepiku (moze tez tej stacji) miała zorganizowane dwie beczki, jedna z benzyna, druga z dieslem jako tymczasowe rozwiazanie dla podrozujacych. A czekało oprócz nas jeszcze kilka samochodów, których właściciele tez mieli panikę w oczach bo najbliższa stacja była za dziesiątki kilometrów, a dla nas dodatkowo zupełnie nie po drodze.

Stacja paliw. Z tyłu diesel, a czerwona beczka benzyna.

No i jak wyglada ten outback ? Troche jak sawanna tylko ze ziemia była czerwona. Najdziwniejsze było natomiast to, ze co pare kilometrow krajobraz potrafił sie zmienic z czerwonego na zielona kraine z trawa i drzewami, aby za chwile znowu bić po oczach czerwonym piaskiem i kepkami szarych krzaczków. Poniewaz na całym tym obszarze co chwile widujemy znak „floodway” czyli droga ktora moze byc zalana wodą to wysnułam teorię, ze tam gdzie woda zalega dłuzszy czas po zalaniu jest zielono, a tam gdzie od razu spływa w dół jest czerwono. Ot taka moja teoria 😉

Dzisiaj oprocz kangurów towarzyszyly nam krowy. Z tego co zauwazylismy pasly sie tam co najmniej 2 rozne rasy: jedne brazowe i czarne, a drugie takie jasnobezowe z garbami na grzbiecie i wystajacymi kosciami. Generalnie jak nas widziały to zawsze uciekaly od drogi i jak w bezpiecznej odleglosci sie zatrzymały to wowczas nam sie przypatrywały. One patrzyły na nas a my na nie. Takie porozumienie wizualne miedzy gatunkami 😉

No i w końcu to było miejsce, gdzie Bronek sie mógł wyszaleć. Osiągnął nawet 68km/h ale jak latal tak szybko to szybko przekraczał dozwolona odleglosc od punktu startowego, ktore domyslnie bylo jego punktem lądowania. Co prawda nie było tu spektakularnych krajobrazów wiec kręcił sobie nasze autko szosujące po czerwonych drogach 🙂

Ps. A na campingach na outbacku spotykamy samych australijskich emerytów! Jezdza zarowno karawanami, jak i pod namiot !! Podobno gdy przechodza na emeryture to często wynajmują swój dom i za te pieniadze zaczynaja podrozowac i zwiedzać Australie.

Ps2. Dzisiaj bylam na mszy w małym kosciołku ewangelickim. Mialam duzo szczescia bo pastor przyjezdza tu odprawic msze tylko raz w miesiącu. Przyznam sie ze nie zrozumialam calego kazania ale bylo o tym ze wiara to nie jest cel ktory mozna osiagnac od razu ale podróz w trakcie ktorej sie wiarę poglebia. Chciał prawdopodobnie nawiązać do tego ze zdecydowal sie opuscic Australie i wyjechać do Europy. Była to jego ostatnia msza bo w czwartek juz wylatuja. Msza byla bardzo kameralna bo oprócz pastora i jego zony uczestniczyła w niej tylko jedna rodzina (z pieciorgiem dzieci choc podobno maja dziesiecioro) jeden mezczyzna i ja 😉 Po mszy dostalam nawet zaproszenie na kolacje do tej rodziny ale poniewaz to byla kolacja pozegnalna dla pastora a wygladali na bardzo zaprzyjaznionych to nie chcielismy im zaklócac tego ostatniego spotkania.

Ps3. To prawda ze na outbacku jest duzo much, ktore probuja za wszelka cene wejsc do oka, uszu lub ust. Zeby zjesc obiad musialam nalozyc siatke na glowe 🙂