Dzisiaj miał być zasłużony relax na najpopularniejszej plaży Hawajów Waikiki beach. Miał być….ale nie odbył się bo dopadł nas Jet Lag. W dodatku jeszcze w pokoju zanim przemiescilismy sie na plaże ale zacznijmy od początku.
Każda wyprawa wymaga wstepnego przygotowania w niezbedne rzeczy, ktore moga sie przydać gdy jest sie daleko od miast. I tak zawsze na miejscu kupujemy karrimaty (zeby miec na czym spac), karty telefoniczne (aby miec kontakt z cywilizacja i móc pisac bloga o ile jest zasieg), butle z gazem (zeby móc jesc na ciepło) oraz rzeczy ktorych sie zapomnialo z domu lub juz sie zdazyly zniszczyć (ja np. usiadlam w samolocie na swoich okularach przeciwslonecznych i odpadło im jedno ramię 🙂
Pierwszy dzien to zatem dzien zakupow. Jako ze organizm nie pogodzil sie jeszcze ze zmianą stref czasowych to wstajemy dosyc wczesnie rano i po kilku godzinach uznajemy ze to juz czas wyjscia na miasto. Niestety w miescie wszystkie sklepy są jeszcze zamkniete bo otwieraja dopiero od 10.00 a jest godzina 8. Uznajemy swój falstart, cofamy sie do hotelu i robimy drugie podejscie o godz. 10.00. A galerie handlowe na hawajach wygladaja tak:
Srodek jest zazwyczaj otwarty na wolnej przestrzeni, w ktorej rosna prawdziwe drzewa. Wyglada to naprawde super choc Tomek byl lekko zawiedziony bo liczyl ze calosc galerii bedzie klimatyzowana a tutaj klima jest jedynie w sklepikach ( moze warto dodac ze jest tu ok. 25 stopni ale wilgotnosc jest dosyc spora i na razie slabo znosimy ta temperature:). Niestety sklepow turystycznych tutaj nie bylo za grosz wiec po paru godzinach dalismy za wygraną i poszlimy na plaze Waikiki. Liczymy ze jak znajdziemy naszego znajomego Wallmarta to dokupimy brakujace rzeczy.
Jako ze prognoza pogody przewidywala deszcze na dzisiaj ( co nie jest zbyt zaskakujace bo to obszar z najczestszymi opadami na swiecie) a wyszlo slonce a ja nie zabralam olejkow do opalania to zadecydowalismy o powrocie do domu by zabrac co potrzeba. Po powrocie do domu zjedlismy co nie co…. i obudzilismy sie nastepnego dnia o godz. 4.00. Tak wlasnie dziala Jet Lag… niby wszystko w porzadku jak sie chodzi ale jak sie spocznie na chwile i nie daj Boże coś zje to momentalnie scina z nóg ze zmęczenia. Wg naszego organizmu byl przecież środek nocy…
Na zdjeciach zatem plaza z ktorej nie zdazylismy skorzystac 🙂 ….jeszcze!