Archiwum dnia: 10 marca 2024

Tatry zimą

Wpis specjalny z okazji weekendu w Tatrach. A skąd my tutaj ? A bo było blisko z Krakowa do którego pojechaliśmy na koncert Parov Stellar.

Ostatni raz bylismy w Krakowie na koncercie Too Many Zoos (ta nowojorska kapela wystawiła nas wczesniej w Wiedniu ale przynajmniej pochodzilismy sobie po Wiedniu:) i tak nam sie spodobalo na Kazimierzu ze tym razem to tutaj zamieszkalismy. Koło smoka wawelskiego. Czy wiecie ze on zieje ogniem przez cała dobę ? Poszlismy to sprawdzić juz po koncercie i faktycznie zieje

A jak juz jestesmy w Krakowie to w koncu znalazl sie czas na Muzeum Czartoryskich i osławioną damę z gronostajem. Samo muzeum urzadzone jest w kilku zabytkowych kamienicach połączonych ze sobą i z Arsenalem Miejskim w jedna budowlę wiec juz chodzenie po samym budynku jest atrakcją samą w sobie. Dodatkowo bardzo ladnie odnowione w bialym kolorze, z eleganckim zadaszonym patio w srodku sprawia wrażenie eleganckiej, srodziemnomorskiej kamienicy.
Pierwsze sale muzealne poswiecone sa rodzinie ksiazat Czartoryskich. No i fajnie moc obejrzec sobie historie jednego z bardziej znanych rodow polskich. To tacy Medyceusze z Florencji w warunkach polskich. Bardzo ciekawa jest rowniez historia Izabeli Czartoryskiej, ktora z duza determinacja zdobywala eksponaty, ktore do dzisiaj mozna ogladac w muzeum. No ale glowna atrakcja jest przede wszystkim ona – dama z gronostojem Leonarda da Vinci. Pewnie nie bede obiektywna ale jest zdecydowanie dużo ładniejsza niz dama z łasiczką. A na pewno bardziej dostepna. Mozna sie do niej zblizyc naprawde blisko, zabezpieczona szyba ale bez barierek wymuszajacych trzymanie sie na dystans. Jest nawet laweczka i w dni takie jak my bylismy (popoludnie, srodek tygodnia, koniec lutego) mozna sobie w spokoju i ciszy pokompletowac obraz. A naprawde warto.

Przed koncertem wpadlismy jeszcze do Kolanko no. 6 na obiad. To polecana restauracja na Kazimierzu i slusznie… chociaz dziwnie sie je posilek obok zabytkowego fotelu dentystycznego 😁 Deseru nie braliśmy 😏

No i niestety taką mamy tegoroczną zimę ze wygląda jak wiosna i w dodatku pada deszcz. Nie ma sie co zatem spieszyć do Zakopca bo jezdzenie na desce w deszczu to raczej wątpliwa atrakcja. Postanawiamy wiec jechac do kopalni Wieliczka i tak nam sie tam podoba, ze spedzamy poł dnia w kopalni po ziemią. Ja w sumie byłam juz kiedyś w Wieliczce ale jak sie okazuje praktycznie niczego nie pamietałam. No moze oprocz faktu ze na pewno tam wczesniej byłam bo przeciez w koncu mieszkalam kiedys niedaleko Krakowa 😁 Nie bede zdradzać zatem tym co tutaj jeszcze nigdy dotarli ale od dzisiaj kopalnia w Wielczce ląduje wysoko na szczycie miejsc, ktore w Polsce koniecznie trzeba odwiedzic.

ps. Mozna przyjechac tutaj na sama mszę sw w niedzielę. Z tego co pamietam na 8.30 a pietnascie minut wczesniej winda zwozi na dol szybem, ktory znajduje sie niedaleko kaplicy,

W Zakopanem mieszkamy koło stoku na Szymoszkowej. Niestety nie przydała sie nam ta miejscowka bo stoki omijamy tutaj szerokim łukiem. Ale sama chata w ktorej mieszkamy jest zabytkowa, zaprojektowana przez znanego zakopianskiego architekta Tadeusza Stryjeńskiego dla swojej rodziny. Nieprzypadkowo zatem mamy tutaj piękny widok z okna na Giewont.

Ruszamy jeszcze tego samego dnia na Krupowki z duza rezerwa ze bedzie brzydko i duzo ludzi a tu jednak niespodzianka. Jest juz zmrok, wszystko oswietlone jak na Boze Narodzenie i nawet nam sie tutaj zaczyna podobac. Zupelnie inaczej zapamietalismy Krupowki jak bylismy ostatnio, no ale bylo to juz 10 lat temu. Wszystko sie zmienia i Zakopane jak widac tez.

Willa Schodnica


Przestał padac deszcz ale sniegu nadal jak na lekarstwo. Biel widac tylko na stokach i to tylko na tych najwiekszych. Idziemy sie zatem przejsc dolina Koscieliską.

Dolina Koscieliska to zawsze dobra opcja na spacer. Jest lekkie oblodzenie wiec rezygnujemy po drodze z jaskini Mylnej i konczymy spacer w schronisku na Hali Ornak. Nie ukrywam ze schroniska to ulubione momenty szlaków górskich 😀 Cieple jedzenie, ludzie siedzący ciasno obok przy siebie przy stołach i rozmawiajacy swobodnie jakby wokół nikogo nie było. Jezeli ktos szuka kontaktu z innymi ludzmi to wystarczy przyjsc do schroniska 😉

Wieczorem idziemy na obiad na Krupówki ale cos podejrzanie swieci się bardzo na Gubałówce i postanawiamy to sprawdzic osobiscie. A tam park iluminacyjny zainstalowany w otoczeniu drewnianych, nowych restauracji. Są renifery, górale, gitara….a nawet podswietlony kufel piwa. Jest tutaj wszystko oprócz śniegu, ktory w trudnej kondycji jest podtrzymywany na tutejszej trasie narciarskiej. Ale o dziwo jest juz pózno a amatorów zjezdzajacych w tych warunkach jest nadal sporo. Musza to byc prawdziwi fani narciarstwa. Sami instrukturzy maja jednak nos na kwinte, a frekwencje uczacych sie w tych warunkach podtrzymuja w tym roku podobno głównie Węgrzy 😯


Nastała niedziela i czas powrotu do domu. Postanawiamy dać sniegowi jeszcze jedną szanse i wjezdzamy na Kasprowy Wierch z zamiarem spaceru na pobliski szczyt Beskid. A na górze niespodzianka. Jest piękny snieg !…oraz wiejacy silny wiatr o predkosci 140 km/h probujacy zdmuchnac wszystkich smiałków, ktorzy mieli podobny pomysł by przespacerować sie granią. Większosć turystów kłebi sie zatem w poblizu stacji kolejowej probujac zjechac w dól nawet przed swoim czasem. Ten tlum wynika rowniez z faktu, ze konczy sie tam wlasnie charytatywny maraton narciarski, ktory otwieral prezydent Andrzej Duda. Andrzeja juz nie spotkalismy a moze go po prostu nie zauwazylismy bo byl ubrany jak wiekszosc organizatorow na czerwono. I to bylo na tyle z naszego gorskiego weekendu w Tatrach!


ps. Przed powrotem do domu postanowilismy zjesc obiad w kultowej Kolibecce. A tam spotkalismy naszego gospodarza. Podsumowal ze My to wiemy co w Zakopanem jest najlepsze (czytaj nocleg u niego i obiad w Kolibecce) i zaprosil nas do odwiedzin za rok😀 Zobaczymy, nigdy nie mówimy nie 😀

Za to zdjecie mi sie kiedyś dostanie ale czyż to nie fantazyjna fryzura? 😂

Ps.2 Wracając z Zakopanego ponownie zahaczamy o wieś Chochołów. Kto jeszcze nigdy nie byl w Chocholowie koniecznie musi tedy przejechac. Przy drodze stoja stare zabytkowe domy z bialuskimi deskami lub balami na dole, a duzo ciemniejszymi na gorze. To byla podobno tradycja tutejszych gospodyn ze co roku myly zewnatrz swego domu wodą z mydłem i dlatego sa takie jasne. A ze dosiegaly tylko do parteru to pietro jest zdecydowanie ciemniejszego koloru. Ot taka ciekawostka regionalna.😀