Archiwum miesiąca: wrzesień 2023

Piz de Boé

W nocy była burza. Rano zastanawiamy sie gdzie by tu isc zeby w przypadku zmiany pogody bezpiecznie sie schronic lub móc szybko zejsc ze szlaku. W koncu decydujemy ze jedziemy na Piz de Boe, odwiedzamy chatke Kostners i schodzimy ze szczytu do kolejki Boe. Co ciekawe prognoza pogody sprawdza sie co do godziny. Ulewę przeczekujemy planowo w chatce Kostner i pozniej juz w chmurach, ale bez deszczu przechodzimy zalozony szlak. Jak dotad jest to najbardziej gorski szlak jaki zrobilismy w Dolomitach, z odcinkami po skale i momentami ubezpieczonym stalowymi linami. W dodatku idziemy w bardzo mrocznej atmosferze mgly czy też chmur, ktore nam towarzyszyły już do konca szlaku. Po raz pierwszy rowniez cieszę sie, ze zabrałam kije trekkingowe.

Oprocz nas na szlaku nie ma praktycznie nikogo. Mijamy jedynie cztery czarne salamandry, ktore na cos czekaly wyczekujac na kamieniach. Gdy docieramy nad jezioro Lago Boe to jesteśmy w takiej chmurze że widac jedynie jego brzeg. Wiemy jak wyglada bo widzielismy go jadac wyciagiem Valon na szczyt.

Jezioro Lago Boe przy zejsciu…
…a tutaj kilka godzin wczesniej przy wjezdzie kolejką

Poniewaz to nasz ostatni wieczor w San Cassiano idziemy wieczorem zwiedzic miejscowosc. Nie jest duza, ale jest naprawdę urocza. Wszystkie hotele sa zrobione w starych domach. Obok nas jest np. hotel 5 gwiazdkowy który rowniez wykonany jest w oryginalnych zabudowaniach. Mają saunę (patrz zdjęcie 😀) – my w sumie też mamy ale nasza prawdopodobnie jest wyłączona. Mają rowniez lądowisko helikopterów. Jemy sobie spokojnie kolacje a tu nagle hałas łopat helikoptera jakby miał nam zaraz wylądować na tarasie. No to wychodzimy i patrzymy ze to u naszych sasiadow i wysiada z niego para młoda. Podejrzewamy ze polecieli na jakiś pobliski szczyt żeby zrobić sesje fotograficzną. Spacer konczymy w jedynym ale bardzo klimatycznym barze. Maja nalepki ze od 6 lat sa najlepszym barem. Tylko nie wiemy gdzie. Jezeli w San Cassiano to na pewno 😀 Jutro opuszczamy Dolomity i jedziemy do Werony przeczekac najblizsze deszczowe dni. W miescie jakos razniej chodzi się po deszczu.

Sauna u naszych sąsaidów w hotelu 5 gwiazdkowym 😀
Tomek nie chcial usiasc w powozie… wiec siedzimy przy zwykłej lawce 🤷‍♀️
Dojście do naszego domku…
… i juz przed naszym domkiem. Dodam nieskromnie ze nasz apartament zajmował połowe pierwszego piętra. W wysokim sezonie kosztowałby fortunę. No i wjazd i wyjazd z garazu wymagał duzego skupienia oraz bardzo dobrych hamulców 😀
Imponujace jak helikopter ustawil sie pionowo zanim odleciał…

Marmolada

Na pozegnanie Dolomitów zaplanowaliśmy sobie kanion, ktory z miejscowosci Sottogouda po 2 km wędrowki prowadzi do kolejki, ktora wjezdza na Marmoladę. Samą marmoladę jako krolową Dolomitow (najwyzszy szczyt Dolimitów oraz jedyny z lodowcem) juz planowalismy zostawic na kolejny wyjazd. W kanionie Tomek chcial powspominac czasy kiedy wspinał sie tam po lodospadach, mi sie z kolei podobal pomysl ze jednak popatrzymy sobie na Marmoladę z blizszej odleglosci i to jeszcze na tym wyjedzie. Wyjezdzamy zatem w miare o poranku i moze to juz sentyment a moze podeszczowa aura to spowodowała ze krajobrazy za oknem samochodu była dzisiaj najpiekniejsze. Po raz pierwszy jedziemy przełęczą Passo Valparola i tak samo jak inne samochody caly czas sie zatrzymujemy zeby popatrzec na najblizsze masywy wlacznie z juz wylaniajaca sie Marmoladą.

Marmolada
Przełęcz Valparolla

Dojezdzamy do Sottogouda troche naokolo, bo strasza ze 16 września zamykaja wszystkie przełęcze bo maja Bike Day a na tych mniejszych drogach juz widniały znaki zakazu wjazdu. Na parkingu parkometr jest wylaczony i stoja tylko dwa samochody. Cieszymy sie ze bedziemy sami szlaku ale…szlak jest rowniez zamkniety ☹️ Beda go naprawiac. Probujemy go podejrzec z mostka nad kanionem i faktycznie cos tam naprawiają. Robie zatem pamiatkowe zdjecia zwierzat wykonanych z zelaza i jedziemy dalej.

Wejscie do kanionu 😢
Kanion podejrzany z mostka
Sottogouda

Po drodze mijamy punkt, w ktorym konczy sie kanion oraz kolejkę, ktora winduje turystow na szczyt Marmolady. No i znowu impuls. Jezeli juz tu jesteśmy to moze wjedzmy na górę. Wiszace chmury nad Marmolada nie dawaly duzej szansy na podziwianie krajobrazu ze szczytu ale jak to w gorach a nuz bedzie dziura w chmurze i jednak cos zobaczymy.

Sama kolejka na Marmoladę to wlasciwie trzy kolejki, ktory identycznym wagonikiem wciagaja turystow na sumaryczna wysokosc 3265m. Ze szczytu Punta Rocca mozna dojsc na najwyzszy wierzcholek Marmolady Punta Penia drogą typu ferrata. Podobno obecnie jest i tak zamknieta ze wzgledu na zly stan techniczny. Na samym szczycie kolejki znajduje sie taras widokowy a samo wyjscie poza obszar kolejki jest niemozliwy – albo przepasc albo lodowiec. Niestety wszedzie sa chmury i nic nie widac. Postanawiamy zaczekac chwile i wracac dopiero nastepna kolejka. Na szczycie Punta Rocca jest wycieta grota w skale, ktora pelni funkcję kapliczki. To tutaj Jan Pawel II odprawil kiedys msze o czym swiadczą pamiątkowe zdjęcia oraz szaty liturgiczne, w ktorych tą msze odprawiał papież.

Koniec pierwszego odcinka kolejki
…drugi odcinek…
I na trzecim odcinku jedziemy nad lodowcem

Po 15 minutach robi sie dziura w chmurze od strony północnej i mozemy zobaczyc lodowiec, budynek drugiego odcinka kolejki oraz jezioro Lago della Fedaia na przełeczy o tej samej nazwie. Wiemy ze bedziemy dzisiaj przejezdzac przez przełęcz Fedaia i planujemy tam wypic populudniowe expreso. Ale wracając do lodowca to wygląda marniutko. Szare blyszczace płatchy lodu leza jedynie na dnie tego wyplaszczenia, zahaczajac nieznacznie o boczne skały. Duze lepsze wrazenie sprawia gdy analizuje się jego szczeliny i znajdzie sie jakis punkt odniesienia, ktory pomoze zauwazyc jak są duże. W ostatnich dziesiecu latach ten lodowiec Ghiacciaio della Marmolada stracil 90% swojej powierzchni z powodu wysokich temperatur. Naukowcy szacują, ze przez najbliższe 15 lat moze zupelnie zniknąc z powierzchni ziemi 😢 Pewnie lepiej fotograficznie wyglada w zimie, ale to dopiero lato pokazuje jak duzy wplyw na jego kondycje ma ocieplenie klimatu.

Lodowiec – widok ze szczytu
A tu widok na sciane południową …nadal w chmurach ☹️

Strona polnocna Marmolady zobaczona, ale to wlasnie od strony poludniowej jest kilkusetmetrowa prosta sciana. Tej sciany niestety nie zobaczylismy ze szczytu i rowniez trasa na przelecz Fedaia jej nam nie pokaze. Robimy zatem zdjecia lodowca od dołu i jedziemy dalej do Werony.

ps. Czy ktos widzi cos ciekawego na tym zdjeciu ? Jak nie to podpowiadam,ze wyswietlaja sie inne ceny benzyny w zaleznosci od stanowiska do tankowania. Niestety zauwazylismy to dopiero po tankowaniu ze stanelismy na stanowisku, w ktorym do ceny benzyna dolicza sie asystę pracownika, ktory nam zatankowal benzynę i od razu pobral oplate na terminalu ktory nosi przy sobie.

Werona – Arena i kościół San Fermo Maggiore

Zwiedzanie Werony zaczynamy od punktu obowiazkowego – Areny, starozytnego rzymskiego amfiteatru, który podobno był inspiracją dla Koloseum w Rzymie. Kupujemy Verona Card, ktora oprocz wejsciowek do roznych atrakcji Werony i bezpłatnej komunikacji miejskiej umozliwia wejscie do Areny omijajac kolejkę chętnych. Juz na zewnetrz amfiteatru wiedzilismy ze cos się w srodku święci bo przed amfiteatrem staly duze tiry telewizji Rai. I niestety przeczucie nas nie myliło – polowa areny była zamknięta bo montowana była scena na jakieś wieczorne wydarzenie. Sama arena jak na wybudowaną w I w n.e. calkiem niezle sie trzyma. No moze poza zewnetrznymi arkadami, z ktorych zostało dosłownie kilka metrów. Zawaliła sie w XII w trakcie trzęsienia ziemi. Natomiast sama widownia zrobiona jest z rózowego wapienia i sprawia wrazenie jakby miala spokojnie przetrwac kolejne kilkaset set lat i to pomimo tego, ze od ponad wieku regularnie jest wykorzystywana jako scena przedstawien operowych, teatralnych i muzycznych.

Drugim punktem zwiedzania był balkon Julii. Poszlismy tam glownie dlatego ze byl drodze i jakos glupio byloby w Weronie tam nie podejsc. Nawet nie bylo tak zle – wiekszosc turystow tez szła tam tylko na chwile bo przeciez wiadomo ze to fikcyjny balkon. Mało kto decyduje sie na zwiedzanie. Duzo wiecej osob ustawia sie zeby potrzymac za biust zelazną Julię – podobno ma to przyniesc szczescie w miłosci. Duzo ladniejszy z zewnatrz jest zdecydowanie dom Romea, choc to pewnie tez nie jego dom 😀

Kolejnym punktem jest wieza Torre de Lamberti. Znajduje sie przy pięknym placu delle Erbe choc stragany niestety duzo zaslaniają. Przy okazji mozna zwiedzic muzeum sztuki wspolczesnej – tez wstapilismy, ale sztuka nowoczesna jest trudna. Na przyklad puste obrazy mazniete jakas farba w tle (?!). Najbardziej wyraziste były te dwa obrazy ponizej choc i tak nie wiem co autor chcial w nich przekazac.

No ale wrocmy do wiez. Wchodzimy po około 300 schodach i dochodzimy do dzwonnicy. Wyzsze czesci wiezy sa obecnie zamkniete ale i tak jest piekny widok stad na Weronę.

Dochodzimy do kosciola San Fermo Maggiore. Wiemy tylko tyle, ze to jeden z czterech kosciolow w Weronie ktore powinno sie zobaczyc. Nie wiemy ze jest dwupoziomowy i to pierwsze zaskoczenie. Drugim jest to jak stare i ascetyczne jest wnetrze dolnego kosciola, wybudowanego przez franciszkow na przelowie XII wieku na miejscu kosciola z VI wieku. Wchodzimy wyzej do nowszego kosciola z przelomu XIII w. a tutaj nadal sredniowiecze. Bardziej kolorowo i bogato ale nadal czuje sie tutaj gotyk. Najmlodszą czescia tego kosciola jest drewniany dach, w ktory wbudowane sa pomalowane twarze ponad 400 swietych.

Dolny kościół
Górny kościół

I na koniec dzisiejszego wpisu zdjęcia grobowców waznej tutaj rodziny Scaligieri. Za czasow ich panowania (polowa XIIIw- IV w) Werona miała w historii swoj najlepszy okres swietnosci. Z uwagi na kunszt wykonania tych gronowców są to jedne w wazniejszych zabytkow Werony.

Oraz rzut okiem na wnętrze tutejszej katedry.

Na tylnej scianie kosciola zamiast organów mamy zegar. Organy w tym kosciele, ale nie tylko tym sa czesto na bocznej scianie

I już naprawdę na koniec jedno zdjecie z kosciola sw. Anastazji bo dobrze obrazuje cos, co jest charakterystyczne dla wiekszosci kosciołów tutaj. Freski sa malowane na scianach, ale rowniez na wiekszosci kolumn w kosciołach. Mamy tu rowniez kolejny przyklad organów na bocznej scianie.

ps. Wieczorem sprawdzamy co leci w telewizji Rai 1 i widzimy naszą Arene. Wydarzeniem wieczoru jest rozdanie nagrod muzycznych TIM. Rap włoski to zupelnie nie nasza bajka, pozniej byli artysci popowi – ciut lepiej ale nadal nie nasza bajka 😀

Werona – zamek Castelvecchio, bazylika San Zeno Maggiore i teatro Romano

Na dzisiaj juz tylko jeden kościół zaplanowalismy odwiedzic – bazylikę sw. Zenona. To patron Werony, ktory jako biskup w IV w. nawrócił całe miasto na chrześcijaństwo. Kosciół powstał na miejscu jego grobu. Sprawia wrazenie dwupoziomowego ale dolna czesc to krypta, w ktorej na koncu znajdują sie relikwie sw. Zenona przechowywane w urnie na kształt swiętego. Z informacji na tablicach informacyjnych mozna sie dowiedziec, ze znajduje sie tam cały ekshumowany szkielet świętego.

Innym bardzo znanym elementem tego kościoła to drzwi wejsciowe z brązu. Zostały wykonane przez 3 mistrzów. Najstarsze są elementy na lewym skrzydle obrazujące nowy testament, kolejny mistrz wykonał prawe z inscenizacjami ze starego testamentu. I najmlodsze elementy zwiazane z zyciem sw. Zenona dokonczyl trzeci mistrz. Zastanawialy nas dwie maski, ktore znajduja sie posrodku drzwi i zdecydowanie wystaja nad pozostałymi. Okazało sie ze sluzyly do do zamykania bramy i to wlasnie przez nie przechodziła lina. Przed wejsciem do bazyliki sa natomiast wykute płaskorzezby, ktore pokazuja podobne sceny biblijne: po lewej stronie z Nowego testamentu, a po prawej ze Starego testamentu. Bazylika była rowniez częscia klasztoru wiec mozemy tu pospacerowac po charakterystycznych kruzgankach.

Zamek Castelvecchio. Jeden z bardziej charakterystycznych elementów miasta. Wykonany z czerwonej cegły, z wysokim mostem ktore pewnie kiedys byl jedyną droga do zamku. W srodku zamku znajduje sie muzeum. Glownie malarstwo sredniowieczne czyli obrazujace sceny religijne. Ale spotkalismy rowniez portret zakonnika Girolamo Savonarola. Z jednej strony byl reformatorem kosciola, z drugiej strony wypedzil Medyceuszy z Florencji pod ktorymi nieformalnymi rzadami miasto przechodzilo lata swojej swietnosci. Zainteresowanych odsylam do jego historii, ale zdradzajac finał został powieszony, pozniej spalony a prochy rozsypane w rzece zeby nie stały się relikwiami dla jego owczesnych zwolenników.

Werona kojarzy mi sie z małym Rzymem. Maja swoje koloseum, stare i znane koscioły oraz duza spuściznę rzymskich i sredniowiecznych pozostalosci. To co jest najfajniejsze w tych miastach to fakt, ze spacerujac przypadkowymi ulicami widac pozostalosci rzymskich ruin wbudowanych do obecnych zabudowan.

Maja rowniez swoje forum romanum. Tutaj to teatro Romano, ktory oprocz wlasciwego teatru ma stara budowle rzymska, w ktorej intrygująco widac zejscie na nizsze poziomy z podziemnymi korytarzami. Najcenniejsze rzeczy z tego miejsca sa przeniesione do muzeum znajdujacym sie wlasnie w tej willi rzymskiej. Ale wiekszosc osob wchodzi tutaj dla widokow, ktory pokazuje piękną panoramę Werony od strony rzeki Adygi.

Chodzilismy po Weronie dwa dni. Podobało nam sie bardzo. Duzo imprez artystycznych sie tutaj odbywa. W ten weekend w ktorym my akurat byliśmy odbywał sie festiwal gier ulicznych. Na glownych placach Werony byly organizowane gry, ktore referowaly do starych gier portugalskich i wloskich. Te gry, na ktore my trafilismy jakos specjalnie nas nie zainteresowaly ale moze to dlatego, ze glownie uczestniczyly w nich dzieci i wygladalo to na festyn a nie powazna rywalizacje. Miejsca, w ktorych odbywaly sie zabawy byl znakowane specjalnym ludzikiem.

Sirmione nad jeziorem Garda

Od kilku dni planujemy jechac do Arco nad jeziorem Garda ale ponieważ pogoda od kilku dni zapowiadała deszcze wiec zdecydowalismy się jechać do Werony. I to byl bardzo dobry pomysl. Tym razem znowu z pogodą było coś nie tak wiec jedziemy do Sirmione, jednej z najpopularniejszych miejscowosci na jeziorem Garda.

Dojazd do Sirmone jest dosyc klopotliwy bo miejscowosc lezy na pólwyspie, a wlasciwie juz na wyspie po tym jak przekopali półwysep. Czytamy rady na blogach zeby doplynąc do niego promem i tak własnie robimy plynac tutaj z miejscowosci Desezano.

Port w Desezano del Garda

Miasteczko Sirmone jest małe z ciasnymi ulicami, kamiennymi domami wiec wiadomo ze jest sliczne tylko ta masa turystow nie pozwala chlonnosc tego klimatu. Po wjezdzie do miasta zabytkową bramą wszyscy kieruja swoje kroki do zamku Scalgierich ( tak, tak … to ci sami co wladali Weroną i maja te piękne nagrobki).

W zamku mozna przejsc sie po murach obronnych, zajrzec na deck do ktorego doplywaly statki wenecjanskie. Najciekawsza jest jednak zwodzona brama, a wlasciwie dwie bramy z ktorych juz tylko jedna jest uzywana do wpuszczania turystow na zamek.

Drugim ciekawym miejscem w Sirmionie jest Grotto di Catullo. Szczerze mowiac z nazwy myslałam ze to jakas grota 😁 ale to kompleks archeologiczny obejmujacy ruiny duzej willi rzymskiej z okresu I w n.e. , pod którą znaleziono fundamenty jeszcze starszej budowli. Obszar tej willi jest naprawde duzy. Musial tu mieszkac niezły bogacz bo oprocz dostosowania skały pod fundamenty tak, by miał widok z tarasu na jezioro, to mial w niej rowniez podgrzewany basen. W sumie niewiadomo kogo to była willa ale poniewaz w tym rejonie zyl gdzies tutaj poeta Catullo to dla uproszczenia przyjeto ze to byla wlasnie jego willa. I ta nazwa sie formalnie przyjęła.

Niedaleko grotto znajduja sie jeszcze dwa znane miejsca w Sirmionie. Pierwszym z nich jest dom sopranistki operowej Marii Calas, a wlasciwie jej pierwszego meza w ktorym przez jakis czas mieszkala bedac jego zoną (zanim wyszła za maz za jeszcze bogatszego Arystotelesa Onazisa). Drugim miejscem jest plaza ze skalistych płyt, na której ludzie sie wygrzewają korzystajac z faktu, ze to wlasnie na poludniu jeziora Gardy woda jest najcieplejsza i podgrzewana dodatkowo wyplywajacymi tutaj niedaleko gorącymi wodami termalnymi. My dzisiaj nie planujemy kąpieli, złapalismy przeziebienie (moim zdaniem to wina klimatyzacji w pokojach) wiec jutro jedziemy do Riva del Garda i nigdzie nie chodzimy. Odpoczywamy 🛋️

Ps. Z atrakcji typu musisz sprobowac jest w porcie Sirmione zielona budka sprzedajaca soki z sezonowych owocow, ale obowiazkowym do spróbowania jest napoj z cytronu (inaczej zwanego cedratem). To jakis rodzaj cytryny ale dwa razy wiekszy od standardowej cytryny. Ten napój to wlasciwie sok z tej cytryny rozcienczony lodem, bardzo orzezwiajacy – a dla fanow kwasnych rzeczy czyli dla mnie naprawde smaczny 🙂 U nas w marketach tez ostatnio sie pojawialy cytrony ale zawsze myslalam ze to zwykła cytryna z przerosnieta skórką 😌

ps.2 Po dwoch godzinach w Sirmione marzę już tylko zeby stad juz odplynac. To najbardziej zatloczone miejsce w jakich dotychczas bylismy. Wszedzie zaczyna sie juz „po sezonie” ale na pewno nie tutaj. Podobno jest to najdrozsza miejscowka nad jeziorem Garda i raczej w to wierzymy patrzac na tutejsze ceny lodów i focacii.