Archiwum dnia: 30 września 2023

Petit Dru i Argentiere

To był dzien pełen niespodzianek. Z reguły jak sie nie ma planu to wszystko jest niepodzianką ale ilość nieplanowanych rzeczy która nas dzisiaj spotkała zdecydowanie przekroczyła normę. Ale zacznijmy od początku. Zeby wyjsc na jakis ładniejszy szlak należałoby sie wywindować minimum 1 km w góre aby nie iść tego przewyzszenia po lesie. Kolejki w dolinie pozamykane poza Aiguille du Midi. Szukamy wiec wyzszego punktu, do ktorego mozna dojechac samochodem i stamtad zaczac szlak ale…dojazd do wybranego parkingu jest rowniez pozamykany. Roboty drogowe 😀 Nie ma sie co w sumie dziwic. Musza sie przygotowac do sezonu zimowego. Podejmujemy wiec decyzje ze idziemy na rowery gorskie.

W Chamonix rowery górskie nie są tak popularne jak nad Gardą wiec nie ma wyznaczonych szlaków ale kazda szanująca sie wypozyczalnia swoje przetarte szlaki ma, ktore proponuje swoim klientom. Poniewaz nie sa one oznaczone w terenie dostaje sie telefon z aplikacją Komoot, ktory na bazie gps pokazuje jak jechać. Wybieramy wypozyczalnię Bike Chamonix oraz trasę średnio trudną do Argientiere.

Trasa rowerowa zaczyna sie w Chamonix i dopiero jadac przez miasto na rowerze okazalo sie ze wczesniej widzielismy tylko koncowe Chamonix. To wlasciwe centrum, jak i cala miejscowosc jest duzo wieksza i naprawde piekna. Na rowerach jedziemy dalej ale postanawiamy ze wrocimy wieczorem zeby dokladniej sobie obejrzec centrum.

Nasza trasa rowerowa wiedzie do Argentine, miejscowosci slynacej z tego ze ma stara zabudowe i jest generalnie ładna. No i znajduje sie tam najlepsza piekarnia w dolinie wiec ten punkt automatycznie wpada na nasza liste. Sama trasa biegnie glownie niewielka drogą szutrowa z odcinkiem specjalnym w lesie, ostrzejszym podjazdem do wioski La Lavanche i kamienistą drogą z uskokami przed samym wjazdem do Argentine. I tutaj spotkalo mnie pierwsze zaskoczenie tego dnia. Przecenilam nieco swoje gorskie umiejetnosci jazdy na rowerze i po niegroznym koziołku juz bardzo ostroznie przejechalam druga, latwiejsza czesc tej trasy. Ucierpial glownie dzwonek i moja duma😐 Teraz juz wiem ze ustawienie hamulców w rowerze górskim dla osoby praworęcznej lub leworęcznej ma znaczenie 🤓

Po poludniu zgodnie z planem jedziemy zwiedzac Chamonix. W koncu jest okazja zeby sie przejechac tutejszym pociagiem. Wysiadamy ze stacji i patrzymy ze obok stoi jeszcze starszy dworzec. No to idziemy go obejrzec z bliska i okazuje sie ze to stad odjezdza kolejka zębata do lodowca Glacier der Mer. Na dworcu czekaja jacys ludzie i widzimy napis ze za 5 min bedzie ostatni odjazd tego dnia. Po otrzasnieciu sie z szoku ze powinna byc nieczynna ale przeciez jezdzi szukamy kasy zeby kupic bilety i zdazyc na tą kolejke. Wiemy ze druga czesc tej kolejki nie jedzi juz na 100% (zawozi i zwozi rano i wieczorem tylko alpinistow) ale przyjmujemy, ze jak to lodowiec to i z wyzszego punku powininen byc widoczny. No i drugi szok tego dnia przezywa tym razem Tomek, jak ja wychylajac sie z wagonika mowie ze jedziemy kolo Petit Dru. Po wykladzie ze jej zachodnia sciana nalezy do top6 najtrudniejszych scian Alp potrafie ją juz rozpoznawac ☺️. Dojezdzamy do koncowej stacji i co prawda lodowca nie widac ( cofnal sie na tyle ze tylko sterta gruzu po nim zostala) natomiast stoimy twarzą w twarz z zachodnia scianą Petit Dru! Co wiecej po prawej stronie widzimy Grand Jorases i zarys filaru Walkera. A raptem wczoraj myslalam ze juz blizej tej sciany byc nie bede. To wlasnie z tego miejsca wyruszaja alpinisci planujacy zdobycie filaru Walkera.

Zachodnia sciana Petit Dru

Trzecie zaskoczenie tego dnia to cmentarz w Chamonix. Widzielimy go ze szczytu Aguille du Midi i zastanawialismy sie czy ktos znany moze tu lezec. A tu mamy cała dwójkę zdobywcow pierwszwgo ośmiotysięcznika – Annapurny oraz Edwarda Whympera, jednego ze zdobywcow Maternhornu ( z grupy siedmiu tylko trzech przezylo i Whymper byl w tej trojce). Doczytalismy ze rowniez Rebuffat zostal tutaj pochowany ale jego grobu nie udalo nam sie znalezc. Napotykamy za to tablice pamiatkowa Stanisława Grońskiego i Wawrzyńca Żuławskiego (Groński zginal prawdopodobnie w szczelinie lodowej masywu Mont Blanc a Żuławski zginął szukając Grońskiego). Wiekszosc nagrobkow to plyty w ksztalcie kamienia albo odwzorowujace ksztaly konkrentego masywu.

A głowne centrum Chamonix wyglada tak 😀

Ten wiszacy pod balkonem to Rebuffat. Pozostali tomtez pewnie znani wspinacze.

ps. Tego dnia zdziwilismy sie jeszcze dwa razy. Pierwszy raz jak spalilam kawalek placka Socca w mikfrofali i wlaczyl sie czujnik przeciwko dymowi. A drugi raz jak z pod domu zginela ta zweglona Socca. Jakies zwierze ja porwalo czy jak. W kazdym badz razie jej losy sa do dnia dzisiejszego niewyjaśnione 😁

Ps2. Ruszamy do domu. To juz prawdopdobnie ostatni wpis z tych wakacji chyba ze cos ciekawego zobaczymy w drodze powrotnej to wtedy napiszę 😀