W końcu się doczekaliśmy. Mamy okienko pogodowe w Riva del Garda. Po nocnym oberwaniu chmury dzisiaj cały dzien ma byc ciepło i słonecznie. Tylko dzisiaj bo od jutra nowe chmury. Mamy zatem do dyspozycji jeden dzień na jakis trekking lub rowery. Jako ze z kolei Riva del Garda to podobno mekka dla rowerzystów MTB wybieramy rowery.
Rzut oka na internet gdzie są najpopularniejsze trasy i juz wiadomo ze trzeba jechac na Via del Ponale. To stara droga wykuta w skale idąca wybrzezem z Riva del Garda do Valle di Ledro. To jedna z prostszych tras natomiast bardzo spektakularna widokowo. Dodatkowo bardzo bezpieczna bo wejsc na nią moga tylko piesi i rowery. Jak sie pózniej okazalo rowniez dosyc urozmaicona – jedzie sie po asfalcie, albo szutrze, kamienistymi sciezkami i wybrzezem, tunelami ale rowniez odcinkami przy lesie i przez małe miejscowosci. Ta trasa ma okolo 26km i 600m przewyzszenia (sama Riva Del Garda lezy zaledwie na 67m 😀) wiec szlak do zrobienia na zwyczajnym rowerze ale zgodnie decydujemy, ze chcemy wyprobowac tutaj rowery elektryczne 😀
Rankiem meldujemy sie u Alberto w Energia Bike, u ktorego dzien wczesniej wieczorem rezeruje dwa e-bike’i poprzez whatsuapa. Pyta sie gdzie sie wybieramy po czym z usmiechem wyjasnia ze zawsze sie pyta choc z gory zna odpowiedz. Wszyscy jada na Ponale a potem nad jezioro Lago di Ledro. To tutaj jak widac klasyk. Ale niezrazony otwiera mapę i opowiada o dwoch alternatywnych trasach, ktore rowniez prowadza przez Ponale ale sa bardziej wymagajace: sredniotrudnej z trawersem po Monte Cocca i trudnej trasy do miejscowosci Pregasina i na najlepszy punkt widokowy na jezioro Garda – Punta Larici. Ta druga nie dosc ze jest pewnie wymagajaca to ma jeden odcinek po szosie z samochodami i nie podoba nam sie ta opcja. Ta pierwsza idzie dedykowanym szlakiem Mtb ale ma ponad 1000m przewyzszenia. Ustalamy wiec ze zadecydujemy ktora trase robimy dopiero przy rozwidleniu drog w oparciu o stan naszych baterii w rowerach 😀
Jestesmy na drodze Via di Ponale i faktycznie jest piękna widokowo. Widac góre Monte Brione, ktora wyglada jak spodek ktory uderzyl w ziemię i niesymetrycznie na niej wylądował. Widac stad rowniez Arco oraz naprzeciwległy brzeg Gardy. No i rzecz jasna samo jezioro rowniez sie niezle prezentuje z promami, ktore tutaj regularnie kursuja pomiedzy miasteczkami. Ten widok widzielismy jadac tutaj samochodem ale poniewaz jedzie sie kretymi serpentynami badz tunelami nie ma jak stanac i zrobic zdjecia. Tym razem nadarza sie okazja.
Trochę tutaj tłoczno na tej drodze. Droga Ponale jest zarowno dla pieszych jak i rowerzystow, choc tych drugich jest zdecydowanie wiecej. Szlak jest nawet umownie podzielony na te dwie grupy co jest przestrzegane glownie w skalnych tunelach. Musze przyznac ze to mile uczucie mijac jadacych w pocie rowerzystow, ktorzy wybrali sie tutaj na zwyklych rowerach. Inna rzecz to to, ze elektrykow jest tutaj zdecydowanie wiecej. Jedziemy sobie wiec usmiechnieci na trybie Eco zostawiajac Trail i Boost na trudniejsze odcinki trasy.
Czesc trasy wybrzezem sie konczy i wjezdzamy w doline. Trasa zamienia sie w kamienista sciezke, po ktorej rowery elektryczne suną jak małe motorki. Niesamowite to jest z jaka latwoscia mozna pokonać tą trase majac lekkie wspomaganie elektryczne. Dodam jeszcze, ze nasze rowery maja bardzo szerokie opony i takie kamieniste czy szutrowe sciezki nie robia na nich wiekszego wrazenia. Mijamy kilka przydroznych barow nastawionych na rowerzystow (odpoczywaja tam glownie tradycyjny rowerzysci, ktorzy musza sie znacznie zmeczyc pokonujac te 600m przewyzszenIa), dwie male miejscowosci (gdzie zaopatrujemy sie w dodatkowy napoj bo woda dzisiaj schodzi na pniu) i juz jestemy przy jeziorze Ledro.
W jeziorze kapie sie kilku chetnych wiec woda pewnie nie jest zimna. Ja jeszcze nie doleczyłam przeziebienia wiec nawet strojow nie zabralismy. Mamy nadal 3 z 5 kresek na bateriach rowerow wiec decydujemy sie na dluzsza trasę zakladajac, ze z powrotem nawet jak bateria sie wyładuje damy rade dojechac bo glownie zjazdy nas beda czekac.
Dojezdzamy zatem do miejscowosci Locca, gdzie wskakujemy na trasę nr 729. I tutaj zaczeło byc juz bardziej stromo. Nawet opcja booster w rowerze nie do konca pomaga i zatrzymuje sie na srodku podjazdu. Robimy przerwę zeby nabrac sił po czym Tomek wskakuje na rower i podjezdza pod górę…a moj rower sie nie chce właczyc. Dodam jedynie ze bez wlaczonego akumulatora na tym rowerze mtb jedzie sie duzo ciezej niz na zwyklym. Odpada wiec zebym ten podjazd i te kolejne zrobila na manualu. Nawet na swoim lzejzszym rowerze bym sie tego nie podjęła. Zawracam Tomka z trasy i jako plan b bedziemy zawracac. Alberto dal mi numer do siebie wiec dzwonimy do niego i jakis Wloch sie odzywa po wlosku ?! ( Alberto mowil po angielsku wiec to nie on). Niezrazajac sie tym ja z kolei opowiadam po angielsku ze baterie mam dobra a rower sie nie chce wlaczyc. Pan po wlosku cos probuje mi tlumaczyc i Tomek wychwytuje slowo kabel. Zaczynamy analizowac czy jakis kabel nam sie nie rozlaczyl i tak, wisi sobie jeden kabelek, ktory po wcisnieciu do urzadzenia z wyswietlaczem naprawia sytuacje. Musial sie zahaczyc i rozlaczyc jak kladlismy dwa rowery obok siebie. Ale juz wszystko działa wiec jedziemy nadal do przodu.
I jest super. Znowu rowery jak rącze łanie radza sobie i z podjazdem i z kamieniami na drodze. Osiagamy cel na wysokosci 1050 m oraz niezly widok na jezioro Ledro. I dopiero wtedy zaczeły sie schody. A wlasciwie zjazd, ktory byl tak stromy ze hamulce najpierw zaczely piszczec a potem wrecz gotowac. Potem byl drugi zjazd. Tym razem po utwardzonej betonowymi elementami sciezce. Nie wiem ktora gorsza. Mijamy pierwszych rowerzystow na tej trasie – naprawiają detke w rowerze. Alberto mowil ze nasze opony sa specjalnie przygotowane na trudne warunki i faktycznie dają radę. I pod koniec tego odcinka specjalnego zanim dotrzemy do jeziora przed nami ostatni zjazd – tym razem po ulicy wiec to wlasciwie czysta przyjemnosc.
Czeka nas jeszcze droga powrotna z nad jeziora i to tez jest jeden duzy zjazd ale taki przynoszacy frajde. Nie jest już tak bardzo stromy za to prowadzi droga, szutrem lub sciezka. Trzeba tylko uwazac na innych bo tu juz dolaczylismy do tego popularnego szlaku na Ponale. Dojezdzamy do Riva niezbyt zmeczeni za to bardzo zadowoleni. Zrobilismy okolo 45 km z ponad 1000 m przewyzszeniem wiec na zwyklym rowerze bylaby to tzw „wyrypa” na caly dzien. A tutaj grzecznie oddalismy rowery i jeszcze dzisiaj chcemy przejechac troche trasy samochodem i przenocowac w okolicy Mediolanu. Ma padac 😏…ale jak to kiedys juz pisalam w deszczu sie lepiej chodzi po miescie niz po górach 😀
Pelna specyfikaca roweru moze sie kiedys przyda:
Brand: Canyon Grand Canyon:ON 7Shifter: Shimano 1×10 speedPowered by Shimano Steps EP8, 85 Nmwith 630 Wh BatteryRock Shox suspension120 mm4 pistons Shimano Brake system29” wheel.