Zwiedzanie Werony zaczynamy od punktu obowiazkowego – Areny, starozytnego rzymskiego amfiteatru, który podobno był inspiracją dla Koloseum w Rzymie. Kupujemy Verona Card, ktora oprocz wejsciowek do roznych atrakcji Werony i bezpłatnej komunikacji miejskiej umozliwia wejscie do Areny omijajac kolejkę chętnych. Juz na zewnetrz amfiteatru wiedzilismy ze cos się w srodku święci bo przed amfiteatrem staly duze tiry telewizji Rai. I niestety przeczucie nas nie myliło – polowa areny była zamknięta bo montowana była scena na jakieś wieczorne wydarzenie. Sama arena jak na wybudowaną w I w n.e. calkiem niezle sie trzyma. No moze poza zewnetrznymi arkadami, z ktorych zostało dosłownie kilka metrów. Zawaliła sie w XII w trakcie trzęsienia ziemi. Natomiast sama widownia zrobiona jest z rózowego wapienia i sprawia wrazenie jakby miala spokojnie przetrwac kolejne kilkaset set lat i to pomimo tego, ze od ponad wieku regularnie jest wykorzystywana jako scena przedstawien operowych, teatralnych i muzycznych.
Drugim punktem zwiedzania był balkon Julii. Poszlismy tam glownie dlatego ze byl drodze i jakos glupio byloby w Weronie tam nie podejsc. Nawet nie bylo tak zle – wiekszosc turystow tez szła tam tylko na chwile bo przeciez wiadomo ze to fikcyjny balkon. Mało kto decyduje sie na zwiedzanie. Duzo wiecej osob ustawia sie zeby potrzymac za biust zelazną Julię – podobno ma to przyniesc szczescie w miłosci. Duzo ladniejszy z zewnatrz jest zdecydowanie dom Romea, choc to pewnie tez nie jego dom 😀
Kolejnym punktem jest wieza Torre de Lamberti. Znajduje sie przy pięknym placu delle Erbe choc stragany niestety duzo zaslaniają. Przy okazji mozna zwiedzic muzeum sztuki wspolczesnej – tez wstapilismy, ale sztuka nowoczesna jest trudna. Na przyklad puste obrazy mazniete jakas farba w tle (?!). Najbardziej wyraziste były te dwa obrazy ponizej choc i tak nie wiem co autor chcial w nich przekazac.
No ale wrocmy do wiez. Wchodzimy po około 300 schodach i dochodzimy do dzwonnicy. Wyzsze czesci wiezy sa obecnie zamkniete ale i tak jest piekny widok stad na Weronę.
Dochodzimy do kosciola San Fermo Maggiore. Wiemy tylko tyle, ze to jeden z czterech kosciolow w Weronie ktore powinno sie zobaczyc. Nie wiemy ze jest dwupoziomowy i to pierwsze zaskoczenie. Drugim jest to jak stare i ascetyczne jest wnetrze dolnego kosciola, wybudowanego przez franciszkow na przelowie XII wieku na miejscu kosciola z VI wieku. Wchodzimy wyzej do nowszego kosciola z przelomu XIII w. a tutaj nadal sredniowiecze. Bardziej kolorowo i bogato ale nadal czuje sie tutaj gotyk. Najmlodszą czescia tego kosciola jest drewniany dach, w ktory wbudowane sa pomalowane twarze ponad 400 swietych.
I na koniec dzisiejszego wpisu zdjęcia grobowców waznej tutaj rodziny Scaligieri. Za czasow ich panowania (polowa XIIIw- IV w) Werona miała w historii swoj najlepszy okres swietnosci. Z uwagi na kunszt wykonania tych gronowców są to jedne w wazniejszych zabytkow Werony.
Oraz rzut okiem na wnętrze tutejszej katedry.
I już naprawdę na koniec jedno zdjecie z kosciola sw. Anastazji bo dobrze obrazuje cos, co jest charakterystyczne dla wiekszosci kosciołów tutaj. Freski sa malowane na scianach, ale rowniez na wiekszosci kolumn w kosciołach. Mamy tu rowniez kolejny przyklad organów na bocznej scianie.
ps. Wieczorem sprawdzamy co leci w telewizji Rai 1 i widzimy naszą Arene. Wydarzeniem wieczoru jest rozdanie nagrod muzycznych TIM. Rap włoski to zupelnie nie nasza bajka, pozniej byli artysci popowi – ciut lepiej ale nadal nie nasza bajka 😀