Opuszczamy dzisiaj rejon Tre Cimy i jedziemy w nową dolinę Alte Baido. Po drodze zegnamy sie z miasteczkiem Auronzo di Catadore. Kazda nasza wycieczka zaczynała i konczyla się przejazdem przez to miasteczko, ktore w trakcie kilkukilometrowego przejazdu prezentowalo trzy okazale koscioly, pieknie ukwiecona pergolę i sztuczne jezioro z zaporą, ktorego kolor bardzo przypominał wczorajsze jezioro Solarpis.
Zjezdzamy z glownej drogi w kierunku parku narodowego Fanes-Sennes-Brauies a tam tabliczka ze trzeba miec bilet kupiony online albo jechac specjalnie poprowadzoną droga do zawrocenia, gdzie po drodze mija się punkt informacyjny. Jak sie okazuje zeby dojechac do jeziora trzeba kupic bilet na jeden z kilku dostepnych parkingow przez internet. I wszystko byloby ok gdyby nie fakt ze:
1. Parkingi prowadzone są przez rozne firmy i trzeba wejsc na kilka stron zeby sie zorientowac ze nie trzeba kupowac biletu za 30 czy 40 euro ale jest parking rowniez za 7 eur .
2. Wszystkie te strony sa tylko po niemiecku, pomimo domeny wloskiej nie ma na nich innego jezyka niz niemiecki (rozumiemy ze sa to byłe tereny austrackie, ze nazwy miejscowosci do dzisiaj sa w dwoch jezykach, ze mowi sie tutaj niemiecku…ale zeby te strony na ktore trzeba wejsc byly tylko po niemiecku ? ). Mialam kiedys w szkole niemiecki, ogarniam internet ale zeby wykonac platnosc trzy razy potrzebowalam pomocy osob z punktu informacyjnego. Zal bylo patrzec na tych zaklopotanych azjatow, ktorzy nie do konca rozumieli o co tutaj w ogole chodzi. Po kupnie biletu na szczescie bylo juz spoko. Przy szlabanie zczytali nasza rejestracje i tym sposobem dojechalismy do jezioro.
A jezioro ? W otoczeniu gor troche przypominalo Morskie Oko z tym ze kolor mialo bardziej szmaragdowy. W sumie wiekszosc jezior widzianych tutaj ma ten kolor. Chociazby w Auronzo 😀 Nie potwierdzamy ze jest to najladniejsze jezioro w Dolomitach ale faktycznie nadaje sie na atrakcyjny spacer. Przy jeziorze stoi zabytkowy hotel, w ktorym mozna wypozyczcy drewniana lodke i sie po tym jeziorku przeplynac. Duzo osob rowniez plywalo w samym jeziorze i o dziwo woda wcale nie byla bardzo zimna a jestesmy tutaj na 1500 m. Po drodze spotkalismy rowniez bardzo przyjacielskie krowy, ktore odpoczywały sobie przy jeziorku.
Bylo ladnie ale jedziemy dalej. Po drodze mijamy kolejne kukły ze słomy. I dojezdzamy do naszej kolejnej bazy noclegowej. Normalnie nie ogladamy na bookingu za dlugo miejsca gdzie mamy spac. Jak cena jest ok to rezerwujemy i automatycznie akceptujemy wszystko co zastaniemy na miejscu. Dzieki temu nigdy nie jestesmy rozczarowani. Tym razem mamy dwupokojowy apartament z osobną kuchnia w standardzie ktory nas bardzo mile zaskoczyl. Jutro moze pstrykniemy jakies zdjatka z samej miejscowosci w ktorej jestesmy bo rowniez wyglada „jakby luksusowo” 😁