Dzisiejszy trekking wybrałam ja:) Mamy co prawda ze sobą dwa przewodniki po Dolomitach ale opisujace drogi typu ferrata. Kupilismy je kilka lat temu planujac wyjazd w Dolomity wlasnie pod kątem ferrat. Niestety plan realizujemy kilka lat pozniej zabierając ze sobą dodatkowy, nieplanowany balast, ktory powoduje ze zamiast czerpać przyjemnosci z tego typu szlakow byłby dla nas walką o życie. Dzisiaj juz wiemy ze chcemy wrocic tutaj na ferraty jak podreperujemy kondycje. Na szczęscie trafiamy dosyc przypadkowo na jakies odcinki ferrat (np. szukajac wczoraj tunnelu 🙂 lub na zwykłym szlaku zdarza sie bardziej eksponowany moment. Tak bylo i dzisiaj ale zacznijmy od poczatku 😀
Jako ze to nasz ostatni trekking w tej czesci Dolomitow (okolice Tre Cimy) Tomek proponuje abym to ja cos poszukała i zaproponowała. No wiec mowie ze wyszukałam trekking nad jezioro Sorapis. Po lesie ? Taka była pierwsza reakcja. Ale po dokładniejszym sprawdzeniu trasy juz wiedzielismy ze to nie bedzie tylko las ale rowniez ladne widoki ze zbocza góry, pojawia sie schody i nawet krotkie odcinki ze stalowymi linami. No wiec decyzja idziemy jutro nad jezioro 😀
Początek szlaku zgodnie z oczekiwaniem zaczyna sie w lesie. W oddali slychac pasterskie dzwonki …wiec lekko sie dziwimy mijając grupę młodych koni zamiast krów, ktore pasą sie przy łące. Droga leśna szybko mija, przechodzimy rzekę (a wlasciwie miejsce gdzie kiedys płyneła) zastanawiajac sie jak przechodzi sie to miejsce na wiosne, kiedy rzeka sie pojawi. I od tego momentu wchodzimy już na węższą sciezke z kamieniami i korzeniami, ktore nie opuszczą nas juz do samego końca szlaku. Dosyc szybko zaczynamy isc zboczem góry mając przed sobą dosyc blisko czerwone masywy Dolomitow i nieśmiało pojawiajace sie coraz czesciej kosodrzewiny. Nie ukrywam ze sam widok kosodrzewiny i zapach zywicy to zdecydowanie moj klimat na wędrowanie.
Za połową drogi pojawiają sie momentami skały, po ktorych trzeba przejśc by iśc dalej. Niespecjalnie wymagające ale bedace testem dobrego obuwia trekkingowego bo skały są tak wyślizgane ze az czasami błyszczą. Jest sucho wiec trasa jest bardzo bezpieczna ale koniecznosc wchodzenia i schodzenia ze skał zaczyna powodować pierwsze zatory na szlaku. Jest weekend wiec wiemy ze w miare uplywu czasu bedzie coraz gesciej na szlaku bo te jezioro to podobno najladniejsze jezioro w Dolomitach 😁
No i w koncu jest. Jeziero Sorapis. Faktycznie ładne. W mleczno-błekitnej wodzie odbija się pobliska góra. Ten niesamowity kolor wody podobno jest powodowany zawiesina z wapna, ktora wyplywa tutaj z Dolomitow. Przy brzegu wystają białe skałki, ktore praktycznie zawsze są zajęte przez turystów. Obchodzimy jezioro, testujemy drona i kierujemy swoje kroki do schroniska. Schronisko lezy ciut wyzej i nie ma widoku na jezioro ale ma za to super widok na panaramę pobliskich masywow Dolomitów. I nagle nas olsniło… przeciez my tutaj patrzymy na Tre Cime! Ten widok towarzyszyl nam od połowy szlaku ale poniewaz byl z tyłu to sie mu nie przygladalismy.
Coraz wiecej ludzi przybywa nad jezioro wiec czas wracac do domu. W powrotnej drodze przekonujemy sie dlaczego na trasie są stalowe liny. W kilku eksponowanych miejscach dziwiła nas ta lina ale bedac w tym miejscu w duzej grupie osob, ktora sie mija z drugą dużą grupą osób, zaczynam dostrzegac jej przeznaczenie. No dodatkowo moze byc potrzebna w deszczowa pogodę wiec dobrze ze jest. No nic … przynajmniej w jedna strone mielismy komfort nie przeciskania sie w tlumie na tej trasie. I tak bylo warto tutaj byc. Trasa zdecydowanie na tak. A jutro zmieniamy dolinę i po drodze jedziemy nad kolejne najladniejsze jezioro w Dolomitach 😂
ps. Hitem turystycznym jest tutaj smycz na telefon. Umozliwa powieszenie telefonu na szyi i korzystanie z niego na ferratach, wedrowkach czy rowerze. Patrzac jak duzo osob ma je tutaj bylismy przekonani ze mozemy to kupic bez problemu w najblizszym „kiosku”. Zapytalismy sie wiec spotkanych tutaj Polakow gdzie kupili smycz i powiedzieli ze na Allegro. Szkoda, bo by nam sie tutaj przydała.