No wiec wracamy do klasztoru Benedyktynek czyli opactwa Nonnberg. To podobno najstarszy zenski klasztor niemieckojezyczny. Stal sie ostatnio dosyc popularny za sprawa oscarowego fimu „Sound of music” ktory jest inspirowany zyciem siostry zakonnej pochodzacej z tego klasztoru. Schodzac z zamku trudno powiedziec gdzie sie zaczyna klasztor bo zaslania go wysoki mur ale w koncu pojawia sie brama, za nią wejscie do przyklasztornego kosciola, ktorego okrągła kopuła zwodzi ze będzie to klasztor barokowy. W srodku mroczno i ciemno, w oczy rzucaja sie jedyne znane juz gotyckie żlebienia na suficie. Jeszcze w tak ponurym kosciele nigdy nie byłam. Dodatkowo okazało sie ze nie zobaczylam jednej w glownych atrakcji tego kosciola czyli rzymskich freskow na scianie bo byly za ciemna szyba i trzeba bylo wrzucic 0,5 Euro zeby mozna je było zobaczyc. No tak, tylko trzeba wczesniej wiedziec ze tam są ☹️
Po zejsciu z góry zamkowej od razu znajdujemy sie na starym miescie. Zeby nie zanudzac was historią pozostalych 20 kosciolow ktore tam sie znajduja tylko rzut okiem na wnetrza najciekawszych z nich.
Obowiązkowo do przejscia na starym miescie jest uliczka Getreidegasse znana z tego, ze wisza tam stare oryginalne szyldy sklepowe. No i dzisiaj polowa z nich to raczej nie jest oryginal (np szyld McDonalda 😀) ale i tak warto je zobaczyc. Na tej uliczce znajduje sie rowniez dom, w ktorym urodzil sie Amadeusz Mozart – taki zołty dom, nic ciekawego. Ogladac mebli z domu rodzinnego Mozarta rowniez nie zamierzalismy. Wystarczajaco opatrzyl mi sie jego wizerunek ze slodyczy, ktore tutaj sa do kupienia w wiekszosci sklepikow. No moze tylko jedna kukielka zwrocila moja uwagę 😀
To co było natomiast zastanawiające, to wiekszosc ubran na wystawach była stylizowana na stare czasy. Tak sie własnie zastanawialismy kto te rzeczy kupuje. Odpowiedz przyszła następnego dnia…ale o tym juz jutro. A dla zainteresowanych starodawny stylem ubierania kilka gotowych zestawow do kupienia – wybrałam tylko te, w ktorych naprawde da sie chodzic bez wbudzania zainteresowania przechodniów 😁
Uliczka Getreidegasse była celem rowniez wieczornego spaceru po Salzburgu ale niestety szyldy nie były podswietlane. Bardziej nam sie podobal wieczorny spacer na gore Mönchsbergviertel z ktorej rozciaga sie ładna panorama na zamek i stare miasto, a przede wszystkim nocne zejscie z tej sciany, do ktorej dosłownie przyklejone jest miasto.
I na koniec musze wspomniec o ogrodach Mirabelli. Dla nas to zawsze byl poczatek i koniec drogi bo własnie obok nich mieszkalismy. I na tyle z Salzburga. Nie zobaczylismy tutaj nawet połowy atrakcji. Zapamietamy go jako niezły skansen sredniowiecznego miasta z barokowymi akcentami. Juz kilka takich miasteczek znamy (moje ulubione to Erice na Sycylii) ale nigdy to nie bylo takie duze i znane miasto jak Salzburg. Moim zdaniem jest zdecydowanie nie doreklamowane jezeli mozna tak napisac. Powinno byc top liscie tzw. City breakow ale… moze wowczas juz nie byłoby takie fajne. Na pewno warto tu wrócic chocby zobaczyc katedrę, do ktorej nie dane nam bylo wejsc bo trwal koncert. No coż… jakby nie patrzeć to przecież miasto Mozarta 😀