San Antonio to jedno z najwiekszych miast Teksasu ale rowniez jedno z najwiekszych miast w calych USA. Jest atrakcyjne turystycznie bo w samym jego centrum znajduje się Alamo, ktore urasta tutaj do rangi symbolu walki o niezależność Teksasu. Poza tym ma piękna katedrę (w Europie takie trzy mogą stać obok siebie w wiosce jak ma to miejsce np. na Sycylii ale w USA to naprawdę rzadkosc) . No i San Antonio ma coś, czego mogą mu zazdrościć inne miasta nawet te europejskie czyli River Walk.
River Walk czyli promenada przy rzece ktora jest umiejscowiona poziom niżej od drogowych ulic. Taki pomysł zainspirowany pewnie Wenecją ale wykonany naprawdę bardzo ładnie. Po obu stronach niezbyt szerokiej rzeczki idą kamienne deptaki, ktore co parę metrów lacza mostki z których każdy jest praktycznie inny. Ładnie się ten deptak wkomponowuje w budynki, otwarty teatr czy też historyczna dzielnice artystyczną. Podejrzewamy że oryginalna promenada była jedynie przy wyspie a odnóza rzeczki do centrum handlowego i wieży dwoch Ameryk już dorobiono ale to jedynie nasze przypuszczenia. Po rzeczce mozna pływać łódkami z przewodnikiem. A po zejściu na promenadę zjeść w jednej z knajpek, ktore koncentrują się głównie w okolicach samej wyspy. Ten deptak to główna atrakcją San Antonio ale naprawdę unikalna i to na skalę światową.
Obecne miasto San Antonio wzielo swoje poczatki od misji zalozonej na terytorium podbitym przez Hiszpanow. Hiszpanie pozwolili jednak osiedlac sie w nim rowniez ludnosci, ktora byla juz tam osiadła, nazwijmy ich pierwszymi Teksanczykami. Jako ze finalnie Hiszpanie byli mniejszoscia na tym terenie to z biegiem czasu miejscowa ludnosc chciala sie uniezaleznic od ich panowania i doszlo do krwawej rewolucji. I to wlasnie w Alamo garstka zolnierzy (wbrew rozkazom dowodztwa) bronila fortu ktory byl w Alamo przez okolo 2 tygodnie. Jak juz hiszpanie weszli na teren fortu broniacy schronili sie w 2 budynkach ( Long Barrack i kosciol) ale z uwagi na liczna przewagę Hiszpanow to w ciagu 2 godzin zabili wszystkich broniacych Alamo. I ten bohaterski akt jest tutaj upamietniony i czczony przez Amerykanow. Aby dokonczyc historie Teksanczycy finalnie zwrocili sie o pomoc do Amerykanow ktory odbił to cale terytorium z rak hiszpanskich. Utworzono wowczas republike Teksasu ktora po 10 latach dolaczyła się do Stanow Zjednoczonych Ameryki (USA) jako 28 stan.
No i nasz kolejny camping przebija poprzednie. Śpimy w sąsiedztwie najbardziej jadowitowego pająka na świecie czyli czarnej wdowy. Specjalnie dopłaciliśmy do miejsca namiotowego żeby miał ławkę, na której wieczorami staramy się posiedzieć dopóki jakieś insekty nas nie pogonią do namiotu. Po przyjezdzie rowniez pierwsze kroki skierowaliśmy do naszej ławki ale gość z campera obok uprzedził że wczoraj na tej ławce widział czarna wdowę. Jako ze nie wyglądaliśmy na przekonanych zaczął przy nas oglądać ta ławkę(i przy okazji znalazł się jeszcze inny wielki pająk) i pod moją ławka pokazał pajeczyne z małym czarnym pajakiem z kulistym odwłokiem. Nie ukrywam że się lekko zestresowałam ta informacja ale jak wróciłam na miejsce to Tomek już leżał pod tą ławką próbując zrobić zdjęcie pająkowi. Niestety był wtulony w swoją pajeczyne w ktorej były tez różne śmieci wiec był dosyć mało widoczny. Musimy jednak zaufać koledze że się zna na pajakach i nie stresować tego naszego próbą jego identyfikacji. Nie pozostało nam nic innego jak zrobić krotki research o zachowaniu black widow spiders. No i jak większość dzikich stworzeń nie atakuje człowieka bez powodu tylko jak jest przestraszony lub się broni. Ta nasza czarna wdowa miała tam jakieś kokony w pajeczynie ale trudno było stwierdzić czy to dzieci czy jej wczorajszy obiad. Generalnie trochę nas to uspokoiło ze raczej powinna siedziec w pajeczynie a nie kursowac po polu campingowym choć w międzyczasie pod nasz namiot wpakował się kolejny pająk. No nic, namiot dawał radę w Australii to i w Teksasie powinien sie sprawdzic. Choć w Australii pamiętałam że trzeba oglądać ławki zanim sie na nich usiadzie…A jutro rano obowiązkowe trzepanko butòw
ps. Rano sie okazalo ze caly wieczor spedzilismy z inna czarna wdowa. Zostawilismy jedna lawke z tym pajakiem i caly stol z tym drugim kolorowym pajakiem ale zabralismy sobie druga lawke (bo podobno pod nia nic nie bylo) jako stol do naszych krzesel turystycznych. Ugotowalismy sobie na tej lawce obiad, potem zjedlismy na deser dwa ciasta, marchewkowe i z wisniami ( raczej nie schudniemy na tym wyjezdzie a Tomek moglby napisac przewodnik o ciastach dostepnych w Walmarcie). No i jakiez bylo nasze zdziwienie o poranku, gdy odnoszac ta laweczke na miejsce zauwazylismy pajeczyne a w niej kolejną czarną wdowę (?!). Wytrzymala nerwowo nasz piknik, moze przyzwyczajona do turystow. W kazdym badz razie nas nie ukasiła. A na pocieszenie dodam ze samo ugryzienienie nie boli, bolesne sa pozniej skutki odczuwane do 72 godzin ale dzieki temu ze wpuszczaja nie duza porcje jadu jedno ugryzienie zazwyczaj nie jest smiertelne.
ps2. Zapomnialam napisac ze tym razem w zestawie campingowym oprocz pająków mielismy jeszcze dwa konie za płotem 😀