Dzisiaj z rana powitaly na wiewiórki, ktore jedząc sniadanie na drzewach zrzucały na nas łupinki po orzechach piniowych. Ten park w ktorym nocujemy to głównie drzewa piniowe wiec są tu ich prawdziwe bandy. Kilka nawet przystanelo zeby sprawdzic co jemy ale generalnie maja tu tyle orzechów ze nie sępią jedzenia. Sposród gromadki wyrozniala sie biala wiewiorka, ktore jest tutaj chyba symbolem tego parku.
Chcielismy przed wyjazdem zobaczyc jeszcze rzekę, ale niestety gęsta mgła uniemożliwiała zobaczenie czegokolwiek. Grzecznie opłaciliśmy zatem pobyt, pożegnaliśmy jelonka i skierowaliśmy sie zobaczyć cypel Alligator Point.
I znowu zawód, wjazd na cypelek jest zablokowany z powodu ochrony przyrody. No to puscilismy tam dronka i cypel Alligator Point wyglada tak. Okolice piekne ale woda nie do kąpieli. Nie dosc ze koloru Odry to jeszcze na plazy jest ostrzezenie o bakterii w wodzie wiec z kapieli zrezygnowalismy.
Jedziemy zatem dalej zatoką meksykanską i widzimy coraz to ładniejsze domy a w woda w oceanie przestaje juz straszyc. Mamy zatem nadzieję na camping przy plaży. Niestety ten upatrzony jest juz pełny mamy wiec duzo szczescia ze udalo sie znalesc inny, bo miejscowka chyba dosyc popularna jest. Spimy zatem w Rocky Bayou ale pomimo tego ze przy zatoce to się nie kąpiemy. Oto powód
PS. Jako ze dzisiaj wpis typowo przyrodniczy to załaczam kondora, który sie szlajał wokół jeziorka w Cocoa Beach.
PS2. Lubimy spac na campingu za granica bo kazdy ma swoją kwatere, toalety sa czysciutkie i jest cisza oraz spokój. Oglądając dobytek sąsiadów zaczynam dochodzić do wniosku, ze camping tutaj to nie jest najtansza forma spedzania czasu na wakacjach patrzac na to co trzeba ze sobą przywiezc zeby nie wyjsc na lamusa. W tym sezonie są modne duze telewizory na zewnatrz i dywany przez kamperem. Tak wiec drogie campingowiczki z Brenna nie dajcie sobie wmówić ze Wasz majdan jest duży. Jesteście dopiero w połowie drogi kolekcjonowania rzeczy, które są niezbędne pod namiotem 😀 (przy okazji trzeba bedzie dokupic pick-upa zeby to wszystko uciągnął 🙃)
PS3. Jako ze dzisiaj pisze jak widac o mydle i powidle to jeszcze jedna refleksja o parkach rozrywki w Orlando. Universal powinien odrobic lekcje i nauczyc się organizacji i logistyki od Disneya. Trudno nam ocenic gdzie ilosc ludzi była większa ( tu i tu były tlumy) ale w parku Disneya ani razu nie czulismy sie zagubieni. W Universalu juz na starcie podnioslo nam sie cisnienie gdy nie wiadomo bylo gdzie wejsc, ze lockery czyli szafki na luzne rzeczy sa obowiazkowe przy rollercoasterach, ze nasz bilet nie bedzie dzialal przy lockerach i musimy dostac jakis dodatkowy bilet na locker (ciekawe ze pracownik Universala tego tez nie wiedzial). Tu i tu sa apki na telefon pomagajace poruszac sie po parku. Ta Disneya nie byla az tak potrzebna bo oznakowanie parku i mapki papierowe by wystarczyly ale pokazywaly czas oczekiwania do kolejek. Apka Universala teoretycznie miala te same funkcje ale do samego konca nie udalo nam sie jej intuicyjnie obslugiwac… ze o oznakowaniu w parku lepiej nie wspomne. Znalezienie oznaczonego WC zazwyczaj wymagało duzej cierpliwosci oraz bystrosci wzroku. Dzieki takim błędom czasami udawalo nam sie byc jedynymi Single Riderami w kolejce, bo znalezienie tych kolejek rowniez czasami graniczyło z cudem 🙂
PS4. Jedyna miła niespodzianka dzisiejszego dnia to starty mysliwcow jak jechalismy koło lotniczej bazy wojskowej Tyndall. Tomek jedynie co zdazyl powiedziec ze mogły by jakies samoloty startować, potem dodał ” jak nie to nie” i własnie wtedy wystartowały po kolei trzy myśliwce zakręcając przed naszym nosem. Jakaś wróżka czy co ?p