Słyszałam że Azja jest nie dla każdego turysty atrakcyjna. Oraz to ze na poczatek polecają Bangkok aby stopniowo wprowadzic turyste w azjatyckie klimaty. No i my przypadkowo własnie tutaj zaczynamy poznawać Azję. No to startujemy…
To co daje sie odczuc juz od pierwszych minut to klimat. Duszno, zarówno od rana jak i po zmroku. W ciągu dnia moze padać ale nawet jak nie pada to i tak wilgotnosc jest na poziomie 80% więc pot regularnie leje się z czoła. Co tu ukrywać klimat jest dosyć wymagający.
Na pierwszy rzut oka widać duże zagęszczenie ludzi. Może to powoduja turyści ale samo miasto ma pare milionów mieszkańców wiec raczej wszędzie jest tlok. Na ulicach, na chodnikach, na targach, w metrze.
Ciekawa architektura. Spośród ciasno ulokowanych kamienic co rusz widać jakąś pagodę bądź ozdobny i w starym stylu budynek. Miedzy wysokimi, luksusowymi hotelami znajdują się ulice, w ktorej kazdy parter zamieniony jest na pracownie lub jakis wyspecjalizowany sklepik a jego wlasciciel powiekszyl sobie zaklad zajmujac czesc chodnika. Nam to troche przypominalo boczne uliczki w Palermo na Sycylii.
Zabytki to obowiązkowo stare pałace królewskie i buddyjskie swiatynie. I wszystkie wygladają jakby luksusowo – elewacja jest zazwyczaj pozłacana lub wykafelkowana swiecidełkami, w srodku tez duzo zlota, jest dużo kwiatow badz malowidel na scianach. No i głowny element czyli posągi buddy. Złote (lub pozłacane), małe, średnie i ogromne, siedzące i leżące. Ich ilosc zdecydowanie przerasta mozliwosc przyjrzenia sie im wszystkim z nalezyta uwagą.
Świątynie z zewnatrz sa pilnowane przez posągi demonów lub chinskich wojownikow (podobno pochodza z czasow gdy Tajlandia handlowała z Chinami i byly uzywane jako balast na lodziach w drodze z Chin). Generalnie wszystkiego jest tutaj bardzo dużo, wszystko jest niesamowicie kolorowe i jest skupione na relatywnie małej przestrzeni. A zaraz po sasiedzku mieszka król w swoim pałacu (króla i jego zone czcza tutaj jak bóstwo – co pare kilometrow mozna spotkac jakis oltarzyk z ich podobiznami).
Aby wejsc na teren pałacu królewskiego wszyscy musza mieć zakryte nogi do kostek. Byłam na to przygotowana ale poniewaz moje leginsy grzały jak … to zakupilam gustowne spodnie, ktora są tam właśnie sprzedawane na tą okazję. Takie szarawary z podobiznami słonia. Trzeba przyznac ze sa bardzo przewiewne wiec chyba pojada ze mną do Wroclawia 🙂
Bangkok słynie również z najsmaczniejszej i urozmaiconej kuchni ulicznej. My podchodzimy do niej z dużą dawką nieśmiałości bo powrót już jutro a zemsta obcej flory bakteryjnej w trakcie kilkunastogodzinnego lotu byłaby bardzo kłopotliwa. Tomek i tak igra z losem bo zamówił sobie w samolocie posiłki Hindu (czyli piekące raz albo nawet dwa razy :).
No ale jednej rzeczy sobie nie mogliśmy odmówić i był to osławiony durian. Słyszelismy ze nie mozna go zabierac do hotelu bo strasznie smierdzi… ale nasz tak jakoś mocno nie smierdzial wiec go zabralismy 🙂
O tym ze jednak smierdzi przekonalismy sie otwierajac plecak w hotelu. Moze nie jest to az taki nieprzyjemny smrod jak opisują ale zapach jest dosyc intensywny i bardzo charakterystyczny. Przelozylismy go zatem do lodowki zeby zmniejszyć uwalnianie jego aromatów. Po 2 godzinach sprawdzilismy co tam slychac w lodówce i wspolnie doszlismy do wniosku ze trzeba go natychmiast zjesc aby pozbyc sie dowodów przestępstwa bo lodówka nie pachniała najlepiej. Smakował dobrze…choc wg mnie polskie truskawki w sezonie sa smaczniejsze od duriana. Najciekawszą mial konsystencje – troche dojrzałego banana, troche budyniowata. Nie zrobilismy zdjec bo akcja konsumpcji byla wykonanana w duzym pospiechu i na balkonie. No i po całej akcji pozostaly pestki…. ktore nadal smierdzialy. Postanowilismy je zamrozic zeby przetrwaly do rana zanim je wyrzucimy poza hotelem 🙂 I ciekawostka – durian jest podobno bardzo zdrowy, duzo mineralow i innych takich ale jego zwiazki siarkowe blokuja enzymy które trawią alkohol. Spozywanie alkoholu po durianie grozi uszkodzeniem watroby lub zatruciem alkoholowym. My nie piliśmy a i tak durian odbijał nam się w żoładku przez kolejne 3 godziny. No i na wszelki wypadek zostawilismy w pokoju napiwek dla sprzataczki za milczenie 🤓
Ps. Spimy w luksusowym hotelu Lebua at state tower (to tam krecili Kac Vagas w Bangkoku ze slynnym Sky Barem). Z luksusow najbardziej podoba nam sie sniadanie – wypas europejski lub kuchnia chinska, japonska lub inna azjatycka. Ja na przyklad jem tutaj na sniadanie pierozki chinskie zagryzane jakims smazonym grzybem i kielkami,do tego suszi i mala fritata. Nie mozna sie przejadac bo jest pozniej czesc na slodko- ciasteczka i egzotyczne owoce.