Nie taka Australia straszna jak ją malują… jest wręcz przeciwnie!

Jak będziecie czytać ten wpis to my będziemy już w samolocie do Bangkoku. Te 2,5 tygodnia zleciało tak szybko w Australii że ani się obejrzeliśmy a już trzeba było się pakować na powrót. To byla zdecydowanie inna Australia niz ta ktora widzieliśmy 2,5 roku temu w okolicach Sydney. A czemu ? Postaram sie wyjaśnić w skrócie.

Przyroda. A przede wszystkim zwierzęta, dzikie i to na wyciągnięcie ręki. Codziennie widzieliśmy kangury jak skaczą niedaleko nas. To był stały element krajobrazu i jak danego dnia ich jeszcze nie widzieliśmy to zaczynaliśmy ich wypatrywać. I zawsze byly! I po tylu dniach ich widok nam sie jeszcze nie znudził bo to naprawdę pocieszne zwierzątka. Tak więc na tym wyjezdzie kangury a raczej jak to mowia Australijczycy Joeys rulez! A te pozostale niebezpieczne i jadowite ? Jak czlowiek sam sie gdzie głupio gdzies nie pcha to one wcale nie tesknia za widokiem czlowieka i staraja sie mu nie wchodzić w drogę. Nas jak sami czytaliście omijały szerokiem łukiem 🙂

Australiczycy. Co prawda mieliśmy styczność głownie z najstarszym pokoleniem (bo to głównie oni zwiedzaja głab kontynentu i spia na campingach) ale ich luz i towarzyskosc byla godna pozazdroszczenia. Wlasciwie nie zdazylo się aby nocujac na campingu obok nas nie zagadali jak minela noc, gdzie jedziemy, czy wszystko u nas w porządku czy nie bylo nam zimno ostatniej nocy, badz chociazby pozdrowili. I o ile nie przepadam za tzw. Small talk (czyli gadka o niczym) o tyle tutaj czulam ze nie robia tego bo tak wypada ale jest to po prostu ich sposób by nawiazac kontakt z drugim czlowiekiem i chociazby sie do siebie usmiechnac. No i czasami zażartowania z czegoś 😉

Czystość. Śmiało mogą konkurować w tej kategorii z Nową Zelandią. Toalety parkingowe, miejsca kampingowe, ulice wszystko czysciutkie. Jak widac da sie. U nas to standard nie do osiagniecia. Na przystankach piknikowych sa np. elektryczne grile udostepnione za darmo, ktore miasto codziennie szoruje aby byly czyste o poranku.

Tramwaj w Gold Coast

Nie było tłumu turystów. Pewnie to dlatego ze u nich jest zima (ostatnio bylismy w szczycie sezonu i byl dramat, wszystkie campingi przepełnione), ale tez dlatego ze niewielu decyduje sie jechac na outback. Bo boją sie pająków. A najbardziej jadowite tutaj pająki czyli redback i sydnejski funnel web sa wlasnie kolo miast (sprawdziłam jak wygladaja zeby nie podskakiwac na widok kazdego pająka – zdjecia pogladowe z internetu, nie spotkalismy zadnego z nich). W sumie najbardziej się tutaj przestraszyłam własnego cienia bo myślałam że to wąż a to był cień mojej ręki 😂

Redbacka łatwo poznac po czerwonej kresce na odwłoku i są dość małe
Ptasznik australijski (Sydney funnel web)

Tak jak po powrocie z Sydney czuliśmy ze nie udalo nam sie zobaczyc prawdziwej Australii tak teraz czujemy ze to co zobaczylismy to byl wlasciwy wstep do zobaczenia calej Australii. Tej najbardziej dzikiej czyli strony zachodniej i przede wszystkim północnej. Ale to juz będzie zupełnie inna historia 🙂 Nie mówimy zatem żegnaj Australio ale do kolejnego razu!

Ps. Na lotnisku tradycyjnie przy check- inie trafilismy na polaka z pochodzenia. Kolege Stanislawa choc na etykietce mial Stan. Pogawedzilismy troche, sprawdzil czy nie moze nam dac lepszych miejsc w samolocie i odprawil nam bagaze priorytetem. A na lotnisku w sklepiku obslugiwalama mnie pani Bogumila. Rodowita Łodzianka od 33 lat mieszkajaca w Australii 😉 A mówią ze tutaj mało Polaków mieszka 🙂

Ps2. Alkoholu w Australii nie można kupić w marketach ani w zwykłych sklepach. Nie ma również na stacjach benzynowych. Żeby kupić zwykłe piwo trzeba znaleźć sklep monopolowy. Zazwyczaj nazywają sie liquor lub Bws (Beer, whine, spirits). Podobno licencja na sprzedaz alkoholu jest bardzo droga i tylko najdroższe restauracje stać aby ją wykupić. Pozostałe restauracje żeby być konkurencyjne i mieć klientów prowadza politykę Bring Your Own czyli kliencie przynieś sobie własny alkohol ze sobą (taki skrot BYO jest wowczas na drzwiach restauracji a my spotkalismy sie z nim pierwszy raz przy zasadach rejsu :). Takie wino kładzie sie wówczas dumnie na stół a kelnerzy przynoszą do niego kieliszki. I wszyscy są szczęśliwi. Co ciekawe sklepy monopolowe są czesto umiejscawiane obok restauracji aby klient, ktoremu skonczylo sie wino mogł kupic kolejne i wrocic do restauracji. U nas to by sie chyba nie sprawdziło tzn. restauracje by nie zarobiły 🙂

A to moje ulubione piwo imbirowe ktore nie jest piwem ale napojem o smaku piwa z imbirem