Ostatni dzien w Honolulu, ostatni dzien na Hawajach. Postanowilismy nadrobic nasza dotychczasowa nieobecnosc na plazy Waikiki i zrozumiec jej fenomen popularnosci. I juz wiemy o co moze tutaj chodzić. Byc moze nie jest to najpiekniejsza plaza w okolicy (bo w okolicy sa tutaj wysokie hotele) ale ma fenomenalną linie brzegową.
Sa tutaj fale w ocenie na 3 poziomach (na najdalszym sa surfisci ale tacy na krotkich deskach, na drugim plywajacy a na 3 poziomie juz przy brzegu dzieci badz ci co dobrze nie pływaja) i wszystkie z tych fal nie maja wiru wstecznego. Sa zatem bardzo bezpieczne i wszyscy sie dobrze na nich bawia. Nie musze dodawać ze woda przecudnie przeźroczysta i cieplutka. Uczucie takie jak w aquaparku na sztucznej fali – wynosi do gory , mozna poskakac lub na niej poplywac ale nie ciagnie za sobą przy cofaniu. Rewelacja!
Jest rowniez kawalek wybrzeza odgrodzony murem od oceanu. Tu nie ma w ogole fal i mozna plywac w oceanie jak w basenie.
Pod wieczor zapalaja pochodnie i przy swietle zachodzącego słonća przez godzine mozna podziwiac tancerzy hula repezentujacych różne szkoly tego tanca. Tanczą jedynie przy akompaniamencie ukulele i spiewu. Od dzieci po doroslych.
Wszystkie piesni w jezyku hawajskim ktore pani prowadząca tlumaczyla w trakcie ( o ile ich akurat nie spiewala). Byla tez grupa kilku tanczących mezczyzn (wiekszosc malo typowej urody hawajskiej) bo podobno Hula to byl kiedyś taniec glownie mezczyzn. Najlepsza byla mlodziutka solistka ktora niniejszym prezentuje ponizej.
Po wystepie podeszla do mnie dziewczynka ktora tanczyla hula i zawiesila mi na szyję wianek z kwiatow. Z tych najdrozszych i najbardziej reprezentacyjnych. Niesamowicie pachnialy. To sie nazywa zakończenie wakacji na Hawajach.
No i wlasnie wtedy, kiedy zaczyna nam sie tu naprawde podobać musimy juz jechać dalej. Mahalo i Aloha!
Keke &Koma (to hawajskie odpowiedniki naszych imion) – tylko które jest kogo .:)