Archiwum dnia: 14 maja 2019

Na Pali – Awa’awapuhi Trail (11 km)

Dzisiejszy szlak ma nas zaprowadzic do krawedzi z ktorej jest ladny widok na klify Na Pali. To musi byc ladny szlak bo juz o 7 rano na parkingu stalo z 10 samochodow (prawie same terenowe). Wczoraj bylismy na szlaku sami(?!) a szlak byl niesamowity wiec oczekiwania zdecydowanie wzrosły. Niestety poczatek szlaku nie byl zachecajacy i wygladal jak trasa runmagedonu. Glownie bloto, konary drzew .. i znowu błoto. Wlasciciwe szlak wygladal jak taki zwykly szlak w tatrach… tyle ze wszedzie bylo błoto.

I dylemat – lepiej obejsc glowny nurt błota z prawej czy lewej strony ?

No nic. Pomyslelismy ze nie ma co sie zrażać takim poczatkiem, moze pozniej bedzie ladniej, bardziej dziko czy cokolwiek… i za tą płonną nadzieją doszliśmy do punktu koncowego. Ale tam w koncu zobaczylismy z bliska Na Pali. Ten widok faktycznie wynagradza malą atrakcyjnosc calego szlaku.

Bylo tak pieknie ze Tomek postanowil przeleciec Bronkiem okolice choc to byl park stanowy i Bronki nie sa tu mile widziane. Wazne znaczenie mial tu fakt, ze jak przybilismy do Vista point to stal wlasnie przygotowany do lotu identyczny dron tylko ze czarny. Po wymianie uprzejmosci z jego wlascicielem Tomek sie sprezyl i pierwszy wystartowal Bronka. W trakcie drugiego lotu przezylismy chwile grozy bo sie okazalo ze wlozylismy nie naladowaną baterie (musiala cos nie stykac w trakcie ladowania bo pozostale… te co zostaly w samochodzie… byly naladowane prawidlowo). Efekt byl wiec taki ze po wyslaniu Bronka za chmure ( ktora wlasnie nadciagnela na nasz odcinek Na Pali) wlaczyl sie alarm ze bateria jest wyczerpana wiec nakazalismy mu natychmiastowy powrot do domu i zacisnelismy kciuki aby starczylo mu sil na powrót. Uff, starczyło 😉 Moral jest taki aby sprawdzac kazdorazowo baterie przed kazdym lotem. Obecnie nie mamy mozliwosci wrzucenia filmow ale moze nadarzy sie niebawem okazja…:)

Ten w bialej koszulce po lewej to Tomek… a ta para na ciemno po środku to konkurenci z czarnym kuzynem Bronka 😉

Ps. A w trakcie popoludniowej jazdy na plaze zahaczylismy o plantacje papaji. Byla pyszna. Nie ma to jak swiezy owoc bezposrednio z drzewa 😉

Plantacja papaji

Ps2. Wrocilismy na plaze kolo bazy rakietowej bo byla ladna. Tomek poplywal pomimo duzych fal a ja sie wykapalam wchodzac po kostki.

To kropka w centrum to Tomek
A ja stałam tzn. leżałam na straży 🙂