Jako że jutro zmieniamy wyspę musieliśmy przyspieszyć nieco zwiedzanie Oahu. Jedną z rzeczy, która należy spróbować w Honolulu, to Udon czyli japoński makaron wyrabiany ręcznie na oczach klientów. Jako ze mieszkamy obok tej bardzo popularnej restauracji i nie chcialo nam sie stac do niej w kolejce nigdy wczesniej (a stoi sie czasami godzine) nadarzyla sie dzisiaj okazja ze nie było kolejki. Bo byla dopiero 7 rano. Wstapilismy zatem na rosol ze slynnym makaronem… no i nie wiem skad ta fascynacja tym daniem. Fakt ze tanio – spora miska rosolu z makaronem to 3,75 usd i do tego mozna dobrac cos zapiekanego w tempurze za 1,5 -2 dolary. Ale oprocz ceny nic nadzwyczajnego…
To danie rowniez dobrze podsumowuje nasze dotychczasowe obiady. Wszystkie w stylu azjatyckim, zazwyczaj z marynowanym imbirem, czasami sushi ( ja bo Tomek nie jest fanem). Na tej wyspie jest więcej Japończyków niż Amerykanów wiec kuchnia azjatycka jest tutaj łatwo dostępna i w miarę tania.
Dzisiaj w planach byl krotki trekking na krawędz wygasłego wulkanu Diamond Heads. Trochę sie martwilismy ze Udon o poranku będzie nam ciążył w żołądkach ale na szczęscie to był krótki szlak. W dodatku pełen ludzi bo jest dosyć blisko Honolulu i nie wymaga specjalnej kondycji. Nawet sandalki załozylam zakladajac ze nie moze byc ambitny. A zobaczcie jakimi samochodami przyjezdzali turystysci na poczatek szlaku
Na tą okazję aparat fotograficzny zostal w hotelu a w podroz zabralismy Go pro i Bronka. Niestety Bronek mial pecha bo na tym terenie nisko lataly helikopery i loty dronem byly zakazane.
Po południu pojechalismy do zatoki Hanauma, ktora z uwagi na wystepujaca tam rafę koralową jest parkiem stanowym – czyli bezahlen za wstep. Przed wejsciem na plaze obowiazkowo trzeba obejrzec 10 minutowy film o tym jak powinno sie zachowywac na rafie. A potem mozna wypozyczyc sprzet do snurkelingu i ogladac rybki do woli. Pobylismy sobie tam ze dwie godziny ale jak na pierwszy raz to przewidujemy ze spanie na plecach bedzie lekko problematyczne. Bronek ponownie mial pecha bo pomimo pozwolenia na jego uzycie byl zbyt duzy wiatr zeby go bezpiecznie wypusic. Ale filmy podwodne jakies już są… choć są zbyt duże żeby je wrzucic na bloga. A my pomimo tylu sprzetow zabranych ze sobą komputera przy sobie nie mamy 🙂
No i w końcu pojawiły sie jakieś zwierzątka. Najpierw drogę zagrodziła nam mangusta indyjska (choc jakis Japonczyk twierdzil ze to wiewiórka :). Podobno przywiezli je na wyspy celowo aby zajela sie szczurami. Niestety mangusta to zwierze dzienne i nie poluje w nocy gdy wychodza szczury wiec obecnie Hawaje maja problem i ze szczurami i z mangustami.
Potem przyłaczyła sie do nas para dziwnych ptaszków z czerwonymi czubami.
A na koniec dołączyły jakieś mini czaple…
Tak miło spędzony dzień trzeba było jakoś uczcić wiec zakupiliśmy Shave Ice czyli loda oblepionego mielonymi kostkami lodu i polanego prawdziwymi sokami owocowymi z mango i anansa. Naprawdę pycha. My ledwo zjedlismy jedną porcję na spółkę ale wszyscy tutaj brali po jednym na głowę!