Archiwum miesiąca: lipiec 2018

Venice Beach & Santa Monica Beach

Los Angeles to jedno z najwiekszych miast w USA. Mi bedzie sie kojarzyc przede wszystkim z siecia autostrad, ktore ida tutaj rownolegle do siebie,  jedna pod druga lub sie poprostu krzyzuja i w wiekszosci maja po 6 pasow. I wszystkie z nich w godzinach szczytu sa zakorkowane. Nawet pasy HOV tutaj stoja. Juz nigdy nie bede narzekac na korki we Wroclawiu.Jako ze Holywood nas nie zauroczylo postanowilismy sprawdzic inna mocna strone LA czyli plaze. Te najbardziej popularne (dla zwyklych ludzi bo bogaci sa w Malibu) to plaza Venice i Santa Monica. Wlasciwie to mozna by powiedziec ze to jest jedna dluga na 25 km plaza. W czesci Venice taka bardziej hipsterska i z zamieszkujacymi ja bezdomnymi w kilku miejscach. W jej centralnej czesci sa budynki z arkadami przypominajacymi plac sw. Marka. Sa tez kanaly, ktore pierwotnie mialy odprowadzac wode z tych terenow… ale wody w nich bylo tyle co kot napłakał.Z kolei czesc plazy przy Santa Monica zdecydowanie jest nastawiona bardziej na turystow, z molo, diabelskim mlynem i restauracjami. To co laczy te dwie plaze to kilkukilometrowa promenada dla pieszych oraz idaca przy niej specjalna sciezka dla rowerow, rolkarzy, skatebordzistow i przede wszystkim elektrycznych hulajnog, ktore sa tutaj hitem.A na tym deptaku zwanym Ocean Front Walk mozna spotkac roznych artystow i dziwakow. My na przyklad mijalismy pana z granatowa papuga (siedzial tam caly dzien na sloncu i pobieral datki za zrobienie sobie zdjecia z papuga i podanie jej smakolyka), wielki murzyn z pytonem (ciekawe jak pyton znosi te upały) i bezdomny udzielajacy „shitty advise for 1 $”.Poplazowalismy zatem chwilke, wykapalismy sie w ocenie (woda byla ciepla ale fale choc nie duze i tak mnie sponiewieraly na brzegu;) i przeszlismy spory kawal promenady.Chcielismy wypozyczyc elektryczny hulajnogi ale okazalo sie ze sa tak popularne ze bardzo trudno jest je znalesc. Doslownie…  bo pozycza sie je poprzez aplikacje w telefonie, a po zakonczeniu przejazdu porzuca sie je gdziekolwiek. Te co znajdywalismy byly albo wyładowane albo zepsute. A jak w koncu sie udalo znalesc odpowiednia hulajnoge to aplikacja zazadala skanu prawa jazdy i zawiesila sie na moim „bar codzie” na odwrocie. Chyba nie sa dostosowane do polskich dokumentow;( Ciekawe kiedy nad polskie moze ktos wprowadzi ten srodek lokomocji chociaz my chyba nie mamy odpowiednio dlugich promenad. Czy moze mamy?

Hollywood i Warner Bros. studio

Będac w stolicy kina amerykanskiego to obowiazek przejsc sie aleja sławy. Ta taka ulica z wbudowanymi gwiazdkami. Gwiazdek jest okolo 2600 i zawieraja nazwiska aktorow filmowych i telewizyjnych, muzykow, wykonawcow (prezenterow, komikow, etc) oraz radiowcow. Gwiazdki sa przyznawane od 1960 roku, obecnie okolo  20 rocznie i osoba ktora ja otrzyma powinna w ciagu 5 lat zaplacic i zorganizowac ceremonie jej wmurowania (ta przyjemnosc kosztuje 25 tys USD). Faktem jest ze wiekszosc z tych nazwisk na gwiazdkach nie byla nam znana, ale znalezlismy kilka zaskakujacych np. Paderewskiego 😉 Sama ulica Hollywod Boulevard nie jest zbyt reprezentacyjna i oprocz budynku Dolby Theatre ( w ktorym organizowana jest ceremonia wreczenia oscarow) i budynku chinskiego teatru znajduja sie na niej sklepiki z pamiatkami, wypozyczalnie strojow i sklepy z marihuana, ktora jest tutaj legalna. Pomimo tego nikt tu drugi raz z wlasnej woli nie wraca z turystow 😉

Bardziej interesujace od gwiazdek sa odciski rak i butow gwiazd. Tutaj selekcja byla bardziej ostra bo i miejsca przed teatrem chinskim jest zdecydowanie mniej. My szukalismy odciskow Marylin Monroe i troche nam to zajelo. Co ciekawe moje dlonie pasowaly do odciskow Maryl Streep. Jej odciski butow byly jeszcze mniejsze niz moje sandaly ale pewnie miala na sobie jakies   eleganckie buty. A Michel Jackson zlozyl swoje odciski dloni w rekawiczkach 😉

Aby wizyta w Hollywood byla kompletna obowiazkowe jest zdjecie ze slynnym wzgorzem z napisem. Obecnie podjechanie pod sam znak jest niemozliwe bo mieszkancy sie wkurzyli zamkneli dojazd ale na punkcie widokowym az roilo sie od turystow.

No ale najciekawsze w Los Angeles sa studia wytworni filmowych ktorych jest tutaj kilka:  Paramounts , Universal, Warner Bros. czy Sony Picture. My wybralismy Warnera  bo tam byli kreceni Przyjaciele, ktorzy do dzisiaj przyciagaja tam mase turystow.Po wytwórni turystow obwozi sie takim wiekszym meleksem  a kierowca opowiada co sie aktualnie widzi. Tak wiec caly kompleks sklada sie z okolo 30 budynkow nazywanych stage’ami w ktorych kreci sie seriale, reklamy czy programy telewizyjne. Oprocz tego sa budynki specjalistyczne w ktorych buduje sie elementy do scenografii, dostosowuje pojazdy na potrzeby filmow czy miejsce w ktorym projektuje sie kostiumy. Jeden z budynkow przeznaczony jest w calosci do przechowywania strojow, z ktorych moga korzystac (sobie wypożyczać) rowniez konkurencyjne wytwornie z Los Angeles.Na terenie wytworni jest dosyc duzy obszar z wybudowanymi budynkami i ulicami na potrzeby krecenia scen na zewnatrz. Te budynki choc wygladaja na kilkupietrowe to w srodku sa jedna duza hala (z klimatyzacja i otwartym sufitem) ktorą mozna kazdorazowo dostosowac do nagrywanej sceny czy reklamy. Podobno mozna sobie wynajac taki „dom”, umeblowac go i urzadzic wg potrzeb do filmu czy reklamy ale wszystko co sie tam wniesie zostaje wlasnoscia wytworni.Nam pokazali budynek w ktorym nagrywany jest show telewizyjny Eleen , garaz samochodow Batmana, zestaw kostiumow z filmu Liga Sprawiedliwych (czyli supermana, batmana, wonder woman i pozostalych bohaterow) oraz czesc rekwizytow po filmie Harrty Potter. Gwozdziem programu byla kawiarnia Central Perk w ktorej nagrywani bylo Przyjaciele. Zreszta w trakcie przejazdzki po plenerze przewodniczka opowiadala ktore miejsca zagraly w serialu (jak Joey i Chandler zgubili dziecko, mecz futbolu, bieganie po parku Rachel i Pheebe czy dom ojca Pheebe). Na terenie jest rowniez dom z „Pełnej chaty” choc wszystkie sceny wewnatrz byly juz krecone  w budynku „stage’owym”.

Jedna z ciekawszych elementow trasy byly rekwizyty z kreconych tu filmow (np. Grawitacja, w ktorej rezyser zazyczyl sobie bardzo realistycznego odwzorowania kapsuly ladujacej) oraz sposoby animacji wirtualnych postaci. Jezeli wiec Los Angeles pojawia sie na mapie zwiedzania to przede wszystkim dzieki wytworniom. No i marzeniu  ze moze jakis slawny rezyser  nas tu wypatrzy z tlumu i zaangazuje do swojego filmu 😉

Long Beach – transatlantycki liniowiec Queen Mary

Dotarlismy na obrzeza Los Angeles  i jako baze noclegowa wybralismy Long Beach. A tu niespodzianka – w porcie stoi zacumowany historyczny transatlantycki liniowiec Queen Mary, ktory obecnie sluzy jako muzeum i hotel. W dodatku dzisiaj mozna bylo wejsc do muzem bezplatnie a to oznaczalo ze mozna bylo sobie chodzic po calym statku samemu. No moze tylko do najwyzszego decku wejscie bylo ograniczone jedynie dla gosci hotelowych. Ale patrzac ile elementow bylo na statku bardzo dobrze zachowanych bylismy w szoku, ze tak po prostu mozna bylo po nim chodzic i wszystkiego dotknac. Bez barierek oraz informacji aby niczego nie dotykac.

Dzisiaj na statku miesci sie hotel. Kajuty zostaly dostosowane na pokoje hotelowe, ale chodza sluchy ze na statku straszy. Podobno statek jest w czolowce miejsc na swiecie gdzie strasza duchy i nawet maja przygotowana specjalna trase mowiaca o duchach na statku. Jeden z pokoi zostal wycofany z oferty wynajmu bo notorycznie “ktos” sciagal koldre z turystow, a po poscieleniu lózka posciel byla od razu zmieta. Po podrązeniu historii tego pokoju okazalo sie, ze kogos w nim zamordowano. Ale podobno duchow tutaj jest ponad 50 … Noc tutaj kosztuje okolo 100 USD no i teraz jak tu ocenic czy dodajac obecnosc duchow cena jest atrakcyjna? Sam statek zdecydowanie jest wart zwiedzenia …

Ps. A dzisiaj nocujemy w pokoju z podswietlanym sufitem 🙂 Czego to amerykanie nie wymysla 🙂

 

Czy wszystkie drogi tutaj prowadza do Las Vegas ?

Wracamy na zachodnie wybrzeze ale po drodze chcemy zahaczyc o Los Angeles…. bo jest blisko, ma park Universal studio oraz ladne plaze. Tak wiec plan na dzisiejszy dzien to glownie jazda autostrada. W okolicach Salt Lake zasuwamy pasem HOV czyli dedykowanym pasem dla tych, ktorzy maja co najmniej jednego pasazera. I przy dluzszej jezdzie sie to docenia bo nikt znienacka sie nie wpakuje na nasz pas – mozna na niego wjechac lub go opuscic tylko w wyznaczonych odcinkach trasy.

Tak wiec jedziemy sobie długa prosta (tutaj moga miec nawet kilkadziesiat kilometrow), temperatura sobie spokojnie rosnie (bo jedziemy na poludnie) i nagle zaczyna lać deszcz.  Juz od wczoraj jechalismy obok duzej chmury burzowej ale na szczescie przeszla obok naszego kampingu  w Lagoon. Tym razem trafilismy w sam jej srodek i nagle zaczyna wyc alarm w samochodzie. … Lekko zgłupiałam bo nie widze zeby jakakolwiek kontrolka sie swiecila na desce rozdzielczej… a samochod nadal wyje. Zatrzymac sie tez za bardzo nie moge bo jedziemy rozpedzeni na autostradzie, deszcz ograniczyl widocznosc a pobocze nie wyglada obiecujaco. Nagle Tomek zaczyna cos mowic ze to jakis flash flood wiec patrze na deske rozdzielcza by moze z piktogramu wywnioskowac o co chodzi ale nadal nic nie widze! No i nagle samochod przestal wyć. Jak sie okazalo Tomek przeczytal smsa ktorego wlasnie dostal na telefon komorkowy z piorytetem wysokim ze duze opady w tej okolicy moga spowodowac blyskawiczne powodzie. Sa one tutaj jednym z bardziej niebezpiecznych zjawisk pogodowych gdyz nagrzana ziemia nie przyjmuje wody i caly opad splywa nagle wartkim nurtem do pobliskich kanionow. Na szlakach w stanie Utah caly czas o tym informuja. Pobliskie nadajniki stacji komorkowych wyslaly zatem alarmowe wiadomosci do wszystkich znajdujacych sie w tej okolicy o ryzyku takiej powodzi. Poniewaz moj telefon byl podlaczony do komputera samochodowego (by sie podladowal) zareagowal sygnalem alarmowym ze  otrzymal wiadomosc o wysokim priorytecie. A poniewaz sygnal wybrzmial z glosnikow samochodowych troche nam zajelo rozszyfrowanie tej zagadki.

Tego dnia nic nie szlo zgodnie z planem. Szukajac atrakcyjnego miejsca na nocleg w okolicach Las Vegas wybralismy sobie narodowy park rekreacyjny “Leak Mead”. Na mapie bylo tam zielono (tak chyba w uproszczeniu zaznacza sie teren parkow na naszej mapie :), w dodatku przy jeziorze, wydawalo sie byc zacnym miejscem na spokojna noc. Okolo nastu kilometrow przed naszym kampingiem okolica zaczela byc coraz bardziej pustynna a termometr wskazal 112 stopni Fahrenheita w cieniu (czyli po ludzku mowiac 44,5 stopnia Celsjusza). Tyle nie bylo nawet w dolinie smierci! Po chwili przyszła refleksja ze  Las Vegas zbudowano na pustyni ….wiec wszystkie kampingi w okolicy tez  beda na pustyni. Taka temperatura pozwala na kilku minutowy spacer poza klima ale do spania sie raczej nie nadaje 🙁Nie bylo zatem wyjscia wiec otworzylismy booking.com i zarezerwowalismy najtanszy hotel w okolicy. Jak sie okazalo na miejscu to jeden z tych hoteli, ktore maja we wlasnym resorcie kasyno i inne atrakcje dla turysty.

To wszystko jest zbudowane w srodku – bo na zewnatrz jest zazwyczaj ponad 40 stopni 😉

A cena w tygodniu byla znacznie nizsza niz naszego najtanszego  motelu ktory wynajmowalismy 3 tygodnie temu, ale wowczas trafilismy na weekend. Tak wiec jezeli do  Vegas to tylko poza weekendem (najtaniej jest podobno z wtorku na srode).

Ps. Przegralismy 13 dolarow! Na poczatku wygralismy 17 ale pozniej byla  juz rownia pochyla i skonczylimy z 19 centami  🙁

Dzisiaj juz nie ma automatow na monety. Wklada sie banknoty a finalnie dostaje sie ticket z tym co jeszcze nie przegralismy lub z wygrana

Ps.2 Wieczorem burza z piorunami nadciagnela do Las Vegas wiec nawet jak bysmy przezyli tutaj ponad 40 stopniowy zar w namiocie na polu kampingowym to czekala by nas walka o zycie z wiatrem, deszczem i piorunami. A tak spimy sobie dzisiaj wygodnie  w eleganckim hotelu w resorcie ”miasteczko Sama”.

Ps3. Po tygodniu w dziczy wyszlismy z naszego ulubionego marketu Walmart z wozkiem jedzenia i slodyczy. Tomek obecnie testuje ciasta. A ponizej sernik w zestawie imprezowym czyli kazdego rodzaju po kawałeczku 🙂

Yellowstone – Old Faithful (miśki: 0 ale one nie lubia gejzerow, wapiti: 2)

Jezeli ktos mialby zobaczyc tylko jedno miejsce w parku Yellowstone to zdecydowanie powinien to byc obszar Old Faithful, ktory ma najwiecej gejzerow na metr kwadratowy na ziemi. Widzielismy juz sporo gejzerow w Nowej Zelandii ale ilosc i wyglad tych gejzerow tutaj nie ma sobie rownych.

Zacznijmy od tego, od ktorego ma nazwe caly obszar czyli gejzeru Old Faithful. Ten wybucha sobie regularnie co godzine lub dwie i przypomina gejzer Pohutu z Nowej Zelandii. Jako ze jest najbardziej rozpoznawalny to szacowana godzina jego erupcji jest wywieszona w hotelu Old Faithful Inn (ale o samym hotelu za chwile bo to atrakcja sama w sobie:) I w sumie nie wiem dlaczego akurat ten gejzer jest najpopularniejszy bo jednoczesnie z nim w niedalekiej odleglosci wybuchly dwa inne duze gejzery (Beehive i Castle) i obydwa wybuchy byly bardziej okazale i dluzsze od staruszka Faithfula. Moze tak jak w sporcie liczy sie powtarzalnosc a dokladnosc z jaka szacuje sie wybuch tego gejzeru to 10 minut czyli jest dosyc punktualny 🙂

Gejzery Beehive i Castle wybuchaja tylko raz dziennie i jezeli ktos jest fanem erupcji gejzerow to moze zdobyc w visitor center  informacje o szacowanej godzinie wybuchow wszystkich najwiekszych gejzerow w parku. A jest ich tutaj cale mnostwo wiec ulozenie trasy po calym obiekcie bedzie nie lada wyzwaniem. Z wlasnych obserwacji twierdze ze preferuja godziny poranne miedzy 9 a 11.

Geyser Ucho

Wlasciwie spaceruje sie tutaj od jednego gejzera do drugiego a kazdy z nich jest inny. Jeden tylko bulgoce, drugi sobie dymi ale kazdy z nich ma swoja wlasna unikalna nazwe. I ma swoje wlasne bakterie ktore nadaja mu unikalny koloryt.

Geyser Grotto o najbardziej nietypowym ksztalcie – podobno wybuchl w drzewie

Jeżeli zmienia sie temperatura otoczenia to wyglad tych gejzerow rowniez sie zmienia. Czasami przy gejzerze bylo zdjecie jak wyglada on w zimie. Fajnie by bylo tu przyjechac w zimie choc na jeden dzien by obejrzec te same gejzery i spedzic noc w hotelu Old Faithfull Inn.

Old Faithful Inn to hotel ktory rywalizuje z Mammoth Spring o miano najbardziej kultowego w Yellowstone. Wyglada z zewnatrz moze niepozornie ( ma bardzo dlugie skrzydla i zdjecia z telefonu tego nie pokaze) ale w wewnatrz to jest majstersztyk stolarstwa. Wszystko tu jest z drewna. Sam hol jest wielka sala, z ktorej patrzac w gore widac poszczegolne pietra, z misternie wyrzezbionymi schodami i poreczami. Na srodku sali stoi wielki kominek z przeczepionym wielkim zegarem. Jako ze ta czesc jest dostepna dla wszystkich (a na dworze akurat padalo – dopiero drugi raz w trakcie naszego pobytu) zajelismy dwa wygodne fotele na drugim pietrze i soczac kawe przygladalismy sie grupie turystow ktorych oprowadzala przewodniczka po hotelu.

Zasiasc tutaj przy kominku w zimie to byloby cos niestety hotel otwarty jest jedynie w lecie. W trakcie 9 miesiecznej przerwy mieszka tu tylko opiekun hotelu tak jak w horrorze Lśnienie 😉  Cena nocy w tym hotelu to od 500 do 1000 USD ale jak sie zastanowic ze byle przydrozny motel w Pcimiu Dolnym kosztuje tutaj 100 usd to w sumie nie jest to wygorowana cena.

I tym wpisem konczymy wizyte w Yellowstone. Jak to dobrze ze sa na swiecie jeszcze miejsca gdzie mozna podejrzec dzika zwierzyne w ich naturalnym srodowisku. Sam park zrobil na nas bardzo duze wrazenie. Wszystkie sciezki w lesie sa naturalne, na gejzerowiskach sa gustowne pomosty z drewna, wiekszosc budynkow zachowana z poczatkow parku, nawet stacje benzynowe wkomponowane w drewniane budynki. No i przede wszystkim to ze na kazdym kroku jest podkreslane ze to my jestesmy goscmi w tym parku a nie zwierzyna. Kazdy odpowiada sam za swoje bezpieczenstwo  i powinien sie zachowywac tak, aby jego obecnosc nie zaklocala ( i zdenerwowala) misia lub bizona bo moze sie to dla tego kogos skonczyc zle. Nie ma wiec napisow w stylu „uwaga dzikie zwierzeta” ale raczej w stylu „badz swiadomy ze tu sa niedzwiedzie” lub „wkraczasz na teren w ktorym czesto przebywaja niedzwiedzie”.

I zapowiedziany kurs bezpiecznego zwiedzania Yellowstone:

1. Chodzic co najmniej w 3 osoby – statystyki dowodza ze takie grupy nie spotyka atak niedzwiedzia (no wiec nam brakowalo jednej ale nie chodzilismy zbytnio po lesnych szlakach tylko po gejzerach 🙂

2. Przy chodzeniu halasowac aby mis mial szanse nas uslyszec i zmienic swoj szlak (podobno slabo mu zalezy na spotkaniu z ludzmi) – ja podobno sapie jak chodze wiec spelnione 🙂

3. Jak sie zobaczy misia nie wolno uciekac bo nawet jak mis nie mial ochoty nas atakowac to włączy mu sie instynktowne polowania i zacznie za nami biec. Trzeba stanac w miejscu i spokojnym krokiem sie wycofywac. Pod zadnym pozorem nie wolno patrzec misiowi w oczy bo odbierze to jako wrogie zachowanie.

4. Jezeli mis czlowieka zauwazy to czesto go omija duzym lukiem. Jezeli jednak poczuje sie zagrozony lub zachecony do ataku (patrz punkt 3) to wowczas trzeba uzyc sprayu na okolo 100 metrow odleglosci (cisnac przez 1 sekunde). Gdy mis nadal biegnie na nas to druga seria bedzie juz bardzo blisko nas i trzeba celowac w glose misia. Dodatkowo jak jest wiatr to trzeba uwazac aby samemu nie zostac ofiara gazu pieprzowego.

5. Jezeli gaz nie zatrzymal misia wowczas pasc brzuchem na ziemie, zaslonic kark i glowe i, nogi szeroko rozwarte by utrudnic odwrocenie na brzuch…. i udajemy martwego. ( ciekawe jak to interpretuje mis ktory minute temu dostal gazem ale podobno udawanie trupa dziala).

6. Jezeli pomimo zastosowania powyzszych wskazowek mis atakuje to wowczac proponuja….bronic sie i  walczyc. Podobno zdarza sie to bardzo, bardzo rzadko. Jezeli prawidlowo sie uzyje sprayu to w wiekszosci przypadkow wystarcza (dlatego spalismy w namiocie z gazem pod poduszka :).

Ps. A my przejechalismy juz kawałek Montany i z powrotem jestemy w stanie Utah.

Ps2. No nie moglismy wyjechac z Yellowstone bez ostatniego spojrzenia na Grand Prismatic Spring. Tym razem bylo juz po poludniu i tak nie dymil. No i tym razem zdjecie z platformy widokowej. Niezły wiodoczek co nie ? 🙂

Ps3. A tak wygladaja tutejsze jelonki czyli wapiti. Temu lekko przeszkodzilismy w sniadaniu gdyz to wlasnie rano jest najwieksza szansa na spotkanie z tubylcami. Dlatego warto spac w parku na campingu!