Co prawda mit amerykanskiego poziomu zycia lekko prysl po jej zobaczeniu ale za to krajobrazowo Stany przerosly nasze oczekiwania. Az dziwne ze tak malo sie slyszy o parkach narodowych USA w Polsce. Bylo tu wszystko : gory, pustynie, kaniony, gejzery, oceany, doliny, jeziora …no i zwierzeta. To co nam sie podobalo to rowniez organizacja tych parkow utrzymywana przez jedna wspolna agencje National Park Service. W kazdym parku wita nas na wjezdzie ranger, ktory sluzy informacja, pobiera oplate (czy pisalam ze trzeba kupic koniecznie karte roczna wstepu do wszystkich parkow narodowych za 80 usd bo inaczej sie poplynie finansowo ?) oraz zaopatrza w pomocne mapki i aktualne gazetki z trasami i aktualnymi wydarzeniami.
Parki zatem należy koniecznie zobaczyć. Jest ich w calych Stanach 59 a nam udalo sie zobaczyc raptem 12. Aby tego dokonac przejechalismy samochodem ponad 8700 km przez 7 stanów. Troche ich nam zatem jeszcze zostało do zobaczenia… na przyszlosc 🙂
Jezeli chodzi o wyglad przecietnych miast i miasteczek to mi przypominaly Argentyne. Niska zabudowa, szerokie ulice a w lazienkach po dwa krany ( pamietacie jeszcze osobne kurki na ciepla i zimna wode ? … u nas to juz naprawde rzadkosc :).
Jezeli chodzi o bankowosc to podstawowym środkiem platniczym jest tu … gotowka i ewentualnie karty debetowe z paskiem magnetycznym (sic!). Ktos pisal ze warto zbierać cwiercdolarowki bo sie przydaja na kempingach….nam sie jednak nie przydaly (tylko pralka byla na quatersy). Warto dodac ze wszystkie karty zagraniczne sa traktowane tutaj jak kredytowe. Tak wiec mozna bylo sobie przypomniec ze kiedys podpisywalo sie paragon a sprzedawca prosil o pokazanie dowodu osobistego do karty. O dowod prosili mnie rowniez przy kupnie piwa….ale podobno moga to robic w stosunku do osoby wygladajacej przed 40-tka.
Wracajac do ubankowienia mijalismy sklepy ktore na drzwiach wywieszaly informacje „obslugujemy juz(!) karty kredytowe”. Najbardziej postepowe sa supermarkety i tutaj wszystkie karty zawsze dzialaly. Najbardziej zacofane byly stacje benzynowe, ktore czesto nie akceptowaly zadnych kart zagranicznych a za platnosci karta debetowa doliczaly dodatkowe 10 centow za kazdy galon. Jednak najbardziej mnie frustrowal fakt ze najpierw trzeba zaplacic za tankowanie a pozniej ewentualnie drugi raz pojsc do kasy zeby oddali reszte, ktora sie nie zmiescila do baku. Za to stacje przodowaly w terminalach obsługujących platnosci telefonem z androidem czy iphonem…chyba wiec Stany omina etap kart czipowych tak jak Polska ominela czeki (ktorymi by the way nadal mozna w USA placic 🙂 U nas bardziej popularnym wynalazkiem od platnosci telefonem jest Blik… i prawidłowo, nalezy go wspierać bo to w koncu polska inicjatywa.
No i najwazniejsze czyli ludzie. Najwieksze wrazenie zrobilo na nas najstarsze pokolenie ktore mogac byc na emeryturze nadal pracowalo. Widywalismy ich pracujacych najczesciej w parkach, na lotnisku czy na kempingach. Usmiechnieci, na luzie, z poczuciem humoru. To byla rowniez najlepiej sie bawiaca grupa na paradzie 4 lipca. Co do mlodszego pokolenia to bywalo roznie. Podobalo nam sie, jak w nowojorskim metrze dosyc bezposrednio potrafili zwrocic komus sluszna uwagę ale rowniez natychmiast reagowali jak ktos czegos zapomnial lub wygladal na zagubionego (nas na przyklad zaczepili jak jechalismy na lotnisko z walizkami, ze jak jedziemy na lotnisko JFK to wlasnie powinnismy wysiasc i sie przesiasc). No i na koniec fakt. Bardzo duzo tu bezdomnych. Z reguly maja noclegowiska (namioty, plachty) pod mostami a raczej estakadami autostradowymi wiec „mieszkac pod mostem” nabiera tu wlasciwego znaczenia.
No wiec jaka by nie byla ta Ameryka…to jednak w końcu Ameryka. I bylo tutaj naprawde super! See you soon… America!