Archiwum dnia: 4 lipca 2018

W krainie łuków czyli Arches National Park

Dzisiaj dostalismy w kosc na szlaku w parku narodowym Arches. Mamy juz serdecznie dosc tego upalu wiec pewnie pominiemy Canyonlands Park i pognamy na polnoc gdzie powinno byc zdecydowanie chlodniej. Ale zacznijmy od poczatku…

Arches National Park to kolejny ze znanych parkow amerykanskich ktore trzeba zobaczyc. Chociaz jest tu naprawde pieknie mamy juz lekki (nawet bardziej niz lekki) przesyt czerwonych skal dookola. W dodatku jest to teren pustynny wiec przy temperaturach w okolicy 40 stopni w cieniu (ktorego tutaj nie ma) nie ma sie gdzie schowac. Co prawda rosna tu jakies iglaki ale sa dosyc niskie i cienia zbyt duzego nie daja.

Skała „Baranek”

Ale do rzeczy. Park jak sama nazwa wskazuje (z ang. arch czyli łuk) słynie z obecnosci ponad 2000 naturalnych łuków skalnych. Podbudowani kondycją po Angels Landing bez wahania wybralismy najtrudniejszy i najdluzszy szlak Devils Garden Loop z 8 znanymi lukami do zobaczenia (juz nazwa szlaku devils czyli diabelska powinna nam dac troche do myślenia). Jak sie pozniej okazalo trasa ta to glownie chodzenie po skale, albo pustyni i zawierala momenty w ktorych musiałam sie wspomagać sztucznym ulatwieniem (czytaj: z pomoca Tomka). Ale najwieksze wyzywaniem byla temperatura. Wyruszylismy dosyc pozno na szlak bo po 9 (musielismy dojechac z Green River i jeszcze byla kolejka do wjazdu do parku) i po 4,5 godzinach chodzenia w żarze mielismy serdecznie dosc. Szczegolnie ostatnie kilometry po piasku bedziemy pamietac dosyc dlugo. Juz zadne widoki nas nie wzruszaly. Koncentrowalismy sie jedynie na przeliczaniu pozostalej wody i klnieciu, gdy znowu bylo pod gore.

Landscape Arch

Private Arch

Ale jakos dotarlismy i uznalismy ze nalezy nam sie solidny obiad w nagrode. Porcje w restauracji  jak zwykle byly odpowiednio duze…

… dzieki czemu w sklepach mozna zaobserwowac rzeczy w rozmiarze xxxl, 4x i 5x 😉

A tutaj slynne obrane i pokrojone warzywa w marketach – nic tylko wrzucac do gara i obiad ugotowany 🙂

Ps. A jutro wracamy do Arches by jeszcze jakies znane luki zobaczyc. Canyonland ze wzgledu na upaly ma coraz mniejsze szanse na nasza wizyte choc jest bardzo blisko stad…

Ps2. Za to nocujemy dzisiaj w kanionie rzeki Colorado (to ta sama rzeka co pozniej wyrzezbia Wielki Kanion). I tutaj po raz pierwszy doswiadczamy wszechstronnej funkcjonalnosci karimat, ktore chronia nasze tyłki nie od chłodu ale od gorącej ziemi. Troche dziwne uczucie posiadania podgrzewanej podlogi w namiocie …