Archiwum miesiąca: czerwiec 2018

Empire State Building i High Line

Wejście na Empire State Bulding to co najmniej taki sam obowiązek jak wjazd na wieżę Eiflla w Paryżu. To symbol Nowego Jorku, który do lat 70-tych był najwyższą budowlą na świecie.

Posiada dwie platformy widokowe – jedna, ta podstawowa na 86 pietrze, i druga na 102 piętrze.  Choć budynek nie jest już najmłodszy (ma już prawie 90 lat) holl wygląda bardzo okazale, wysoki na 3 piętra i cały w marmurach. Cały budynek jest obslugiwany przez 73 windy. Wjazd na wieżę widokową obsługuje winda, która na suficie ma zamontowany monitor i w trakcie wjazdu symuluje proces budowy wieżowca wywołując wrażenie, że kolejne piętra są dobudowywane w tempie naszego wjazdu. Niestety nie byliśmy przygotowani aby to nagrać a szkoda. Przy zjezdzie była juz inna, mniej spektakularna animacja.

Ten najwyzszy budynek w oddali na zdjeciu powyzej to One World Trade Center – wieżowiec który powstał na miejscu dwóch zawalonych wież WTC.

A to słynny budynek Flatron w ksztalcie trójkąta

Z platformy widokowej widać panoramę nie tylko miasta Nowy Jork, ale rowniez graniczacym z nim czterech stanów. Można zlokalizować sobie m.in. mosty, pod którymi mamy plan przepłynąć : Brooklinski, Manhattan i Willamsburg. Widać stąd również statuę Wolności.

Po południu poszliśmy na spacer do parku High Line, który został otworzony na miejscu starej nadziemnej kolei miejskiej. Mieści sie zatem na starej żelaznej estakadzie, na ktorej przygotowano chodniki i zasadzona została zieleń. Atrakcją tego parku jest to, ze chodzi sie wsród budynków i ulic Nowego Jorku (czasami nawet poprzez budynki;) Wadą – ruch jak na Marszałkowskiej. Na tych paru kilometrach jest chyba wiecej turystow niz na Times Square.

INTREPID Sea, Air & Space muzeum

Całe muzeum znajduje się na lotniskowcu Interpid. Z tego co udało mi się zapamiętać był to flagowy okręt marynarki wojennej USA, którego zadaniem było wykonywać rozkazy dowództwa, ale z pokładu którego to właśnie dowództwo zarządzało cała grupą statków wojennych. Miał więc na swoim okręcie mostek dowodzenia i kajute  przeznaczoną dla kapitana okrętu, a na pokładzie niżej mostek i kajutę dla admirała całej floty.

Na pokładzie hangarowym można podziwiać częsc kolekcji samolotów bojowych wykorzystywanych na misjach. Druga połowa hangaru została przystosowana na centrum edukacyjne mozna wiec usiasc sobie za sterami helikoptera bojowego, wpasować  sie do sputnika, popróbować rozmontować jakieś srubki w rekawicach astronauty  i poprzeżywać w symulatorze przeciążenia G1.

A tutaj mamy fotel do kapultowania się …. niestety nie dali wypróbować ;(

Największą atrakcją tego miejsca jest jednak originalny wahadłowiec Enterprise. Był to jeden z sześciu promów kosmicznych zbudowanych przez NASA do lotów kosmicznych i jedyny „nielot” z tej grupy, bo nigdy nie został wystrzelony w kosmos. Po jego wybudowaniu wprowadzone zostały poważne zmiany konstrukcyjne do modeli wahadłowców i jego dostosowanie było zbyt kosztowne. Służył do testowaniana lądowania bez silników i obserwacji zachowania całego statku w atmosferze. Dlatego podobno nigdy nie miał zainstalowanych płytek ceramicznych chroniących przez spaleniem w trakcie wchodznia w atmosferę – my tam go dokładnie pod spodem oglądaliśmy to jakieś  płytki miał. Nawet też były czarne 🙂

A tutaj wnętrze sputnika produkcji radzieckiej. Mieszkanko troche ciasne ale własne. Gościło 3 astronautów przy powrocie na ziemię.

Kolejną atrakcją dla której warto tu przyjść to samolot zwiadowczy Blackbird. Był to najszybszy samolot zwiadowczy  świata dzięki czemu był nieuchwytny dla systemów obrony i mógł bezkarnie patrolować granice innych krajów. Obecnie juz nie są używane bo zostały zastąpione systemami satelitarnymi i dronami.

Poza tym do obejrzenia jest całkiem pokaźna kolekcja samolotów i śmigłowców bojowych, a na samym końcu lotniskowca stoi sobie samotnie  Concorde czyli najszybszy, naddzwiękowy samolot pasażerski. Wyprodukowano ich jedynie 20 sztuk bo loty tymi samolotami okazały sie zbyt kosztowne.

Generalnie trzeba przyznac ze cała kolekcja samolotów była bardzo ciekawa (F-14 Tomcat, Migi, smiglowce Cobra, Huey czy Piasecki 21). Te samolociki poniżej były najsłodsze 🙂

A to mig-17 kupiony z Polski .Te kolorki to juz chyba amerykanie dorobili 🙂

Times Square, Grand Central, Top of the Rock

Czas na najbardziej turystyczną część Nowego Jorku czyli Times Square. To na tej ulicy najczęsciej robi sie zdjęcia z NY bo jest tu mnóstwo świecących sie całą noc bilbordów. Niektórzy twierdzą że to miejsce wygląda tandetnie ale nam sie podobało. To także w tym miejscu organizowane jest noworoczne odliczanie  i opuszczanie „kulki” (może jak ściągniemy zdjecia z aparatu to dorzuce zbliżenie kulki :). Poza tym jest to centrum teatrów, sklepów i innych kojarzących sie z rozrywką atrakcji.

 

To tutaj po raz pierwszy spotkaliśmy panie w toples (podobno w NY chodzenie toples po ulicach jest jak najbardziej legalne). Niestety nie udokumentowaliśmy tego spotkania. Dużo tu wszelakiej  maści innych przebierańcow ale  strach komukolwiek zrobić zdjęcie zeby nie zażadali za nie zapłaty:) Dosyć blisko stąd do okazałego dworca głównego (Grand station), który naprawdę robi spore wrażenie swoimi monumentalnymi, marmurowymi wnętrzami.

A po drodze rzut oka na jeden z bardziej znanych wieżowców w NY Chrysler Building. Ma bardzo charakterystyczna kopułę ktora podswietlona w nocy pozwala go łatwo wyróżnić na tle innych wieżowcow. Trudno też nie przyznać ze sama bryła budynku rowniez jest bardzo elegancka. Swojego czasu był to najwyzszy budynek na świecie dopóki nie wybudowano Empire State Building. Do dzisiaj zachował miano najwyzszego budynku na świeci zbudowego z cegły.

Jako że byliśmy blisko podeszliśmy również do Rockefeller Center gdzie znajduje się jedna z popularniejszych platform widokowych by spojrzeć w nocy z góry na NY. Ten najładniej podświetlony budynek to oczywiście Empire State Building, nasz jutrzejszy cel zwiedzania.

MET czyli Metropolitan Museum of Art

The MET. Jedno z najbardziej znanych muzeów na swiecie … i najbardziej skomplikowanym układzie do zwiedzania. Po wejsciu do głównej hali (gdzie zakupuje sie bilety) wchodzi się dalej do muzeum jednym z trzech głównych wejść, z ktorych każde prowadzi do innej części muzeum. Jednakże wchodząc kazdym z nich mozna obejsc cale muzeum bo każda z sal ma minimum dwa wejscia a sa i takie co maja ich okolo osmiu ( nazywane sa galeriami) wiec wszystkie one łączą sie ze soba tworzac taki maly labirynt. Ale dzięki temu masa turystów nie idzie jednym slusznym kierunkiem zwiedzania, ale kazdy moze się poruszać po muzeum swoją własną trasą.

Muzeum MET to takie muzeum muzeów. To znaczy znajduja sie tu eksponaty z praktycznie kazdego zakątka świata i każdego okresu naszych dziejów. My zaczeliśmy zwiedzanie od części starożytnej.  Większosc eksponatow była w bardzo dobrej formie i tylko naprawde mała częsc miała odpadniete nosy lub inne mniejsze czesci ciała (z tego co pamietam w Luwrze było dużo więcej starozytnych zabytków niż tutaj ale też duza czesc miała spore uszkodzenia… moze amerykanie cos tu podoklejali? ).Moja uwage zwrocila rowniez bizuteria ktora jak na tamte czasy była bardzo kolorowa. No i moim zdaniem hit na to lato – sandały oraz osobno do nich ozdobniki na palce 😉

To co zwraca uwagę w tym muzeum to przede wszystkim bardzo dobrze dopasowane i dostosowane wnętrza, które eskponują daną wystawę tematyczna. Tak było w czesci starozytnej, ale rowniez w kazdej innej czesci muzeum. Drugi fakt, ktory mocno nas zadziwił to wkomponowanie w bryłę muzeów całych fasad budynków, sal pałacowych czy też patio z kolumnami zabranymi z jakiego francuskiego pałacu!?

Poza przeglądem tego co mozna zobaczyc w Europie (czasy greckie, rzymskie, sredniowiecze, barok …) jedno skrzydło poświęcone jest kulturze afrykanskiej, azjatyckiej, oraz australli i oceanii.

Po zwiedzeniu parteru i kilku godzinach spaceru człowiek ma już dość …a tu jeszcze drugie do zobaczenia piętro. Musieliśmy się więc zdecydowac jeszcze na tylko jedna wystawe  i wybralismy malarstwo 1250-1800. Widzieliśmy sporo prac  Rubensa, troche van Dayka  i Bruegela. Były tam podobno rowniez obrazy van Gogha, Moneta i Picasso ale jakos nie rzuciły nam sie w oczy. Jakaś jedna praca Rafaela sie trafiła ale niestety nic od Leonardo 🙁

Za to po raz pierwszy w muzeum zobaczylismy wystawe sukien znanych projektantów mody. Ta najbardziej oblegana suknia wyglada raczej jak strój dla papieża ale cóż… może sie nie znamy na dzisiejszej modzie.

Ciekawa była również wystawa strojów znanych projektantów inspirowana habitami zakonnic. Można się było dowiedzieć m.in. ze w kościele rzymsko-katolickim stosuje sie kolory habitów by odróżnić poszczególne zakony żeńskie. I tak brązowy to siostry Franciszkanki i Karmelitanki, biały to Cysterianki i Augustynianki a najbardziej popularny kolor czyli czarny ( lub czarny z białymi elementami) to z reguły Dominikanki.

Znalezlismy tez akcent polski – szabla i tarcza wykonana przez kowala pochodzacego z Wroclawia (wczesny XVII w.)

Podobała mi sie rowniez zbroja grubego rycerza. Generalnie było bardzo duzo zbroji. Te najladniejsze byly wloskie, a te najbrzydsze niemieckie lub austrackie 😉

No i  czas na pierwszy fast food w NY czyli hot dog regular (to mój) i Jambo (czyli taki trochę większy dla Tomka). Jak dodatek wybraliśmy kapustę kiszoną… co ciekawe, była podana na ciepło!

ps. Mama poznajesz koszulkę ?:) Jest super!

Lecimy do Nowego Jorku!

No to lecimy.  Pierwszy dzien podróży to zazwyczaj przelot samolotem a my czujemy sie na lotniskach jak starzy wyjadacze. Nadać bagaż, przejsc kontrolę bagazu podrecznego, nie przegapić boardingu ( a zdarzyło się już kiedyś;)… i tyle. Tym razem było jednak troche inaczej. Zostaliśmy wybrańcami!… niestety jedynie do dodatkowej kontroli osobistej. Rzad Usa i Izraela sobie wymyślili  ze oprocz przejscia przez standardowa kontrole bezpieczenstwa losuja sobie jakis procent osób ktorym szczegółowo sprawdzaja bagaż podreczny i kieszenie 😉 Szczesliwym uczestnikiem loterii okazał się Tomek. Kontrola na szczescie nie była zbyt osobista i ograniczyła sie do pochwalenia się tym co ma w bagazu podręcznym i sprawdzenia czystosci skarpetek bo kazali zdjac buty 😉

Tym razem lecimy Lotem i dość mocno reklamowanym Dreamlinerem czyli Boingiem 787.  Jako znawca samolotow (w koncu troche juz latam) wybralam w trakcie odprawy zacny rzad nr 27 ktory jako jedyny okazał sie …bez okna ! No nic … przynajmniej chyba trochę więcej miejsca miał na nogi. No i jako jedyna miałam miejsce obok wolne – czyzby przywilej Programu Frequent Fleyer ? I tak cala droga była w chmurach wiec widzielismy jednynie  kawałek Norwegii, ale Islandi i Grenlandii juz niestety nie.

No a co tu w samolocie ciekawego mamy ?Niestety nie ma kamerek na zewnatrz tak jak ma to Airbus 380 ale np. zamiast zwyczajowej roletki na okno jest automatycznie przyciemniana szyba. No to trzeba bylo wypróbować. Dosiegnelismy do okienka sasiada z wcześniejszego rzędu … Działa!… Super, wygladaly jak przyciemniane szyby w samochodzie. Jako ze przy starcie samolotu wymagane sa odsłonięte okna to zaczeliśmy nerwowo klikac by je sciemnić. Po kilku próbach okienko lekko się rozjaśniło ale nadal było troche ciemniejsze od innych. Wiec podjelismy szybką decyzję … zostawmy jak jest bo będzie na nas 😉 Na szczescie przy komunikatach pokładowych zresetowali całe oswietlenie i wszystko wróciło do normy.

Inna nowosc to specjalnie zaprojektowany uchwyt do kubeczkow. Fajna rzecz szczegolnie jak sa turbulencje… szkoda ze zauwazylismy je dopiero przy wysiadaniu;) No  i duzy plus w deeamlinerach jest za toalete – zdecydowanie wieksza i bardzo dobrze wyposazona:)

No i dowod ze dotarlismy  – powyżej na obrazku nowojorskie metro. Dla spostrzegawczych wszedzie sa flagi amerykanskie 🙂