Archiwum miesiąca: czerwiec 2018

Tramwaje linowe w San Francisco

Najwiekszą atrakcją w San Francisco są zdecydowanie historyczne tramwaje linowe do których ustawiaja sie długaśne kolejki turystów. Są trzy linie, z ktorych dwie jeżdzą w kierunku nabrzeża a ta trzecia po ulicy California street. W całym SF jezdza rozne stare tramwaje (własciwie kazdy wagon jest inny, jakby wykupywali wszystkie stare egzemplarze z okolicy) ale tylko te 3 linie to prawdziwe zabytki. Są sterowane ręcznie a ich napęd to lina wbudowana w ulicę, ktora cały czas sie porusza a tramwaj ją „łapie” gdy chce sie poruszać do przodu. Dzieki temu moze pokonywac nawet bardzo pochyłe wzniesienia ktorych w SF jest całkiem sporo.

Żeby zaliczyc przejazdzke tramwajem trzeba sie troche wystac w kolejce na stacji początkowej. Tramwaje jezdza wg swoich rozkladow, zabieraja nie pelny skład pasazerow ( po to by mogli zabrac jeszcze jakis pasazerow ze stacji posrednich) no i przede wszystkim kazdy chce stac na schodku wiec przepuszcza dany sklad by w kolejnym wsiasc pierwszy i zajac topowe miejsce. To chyba jedyny srodek komunikacji gdzie pasazerowie moga jechac na zewnatrz. I ciekawostka: tramwaje maja przystanki na skrzyzowaniach ulic, bo tylko tam jest płasko by sie bezpiecznie zatrzymac a przy zjeżdzaniu hamuja juz od połowy ulic zeby sie na skrzyzowaniu zatrzymać 🙂 I ten styl jazdy jest zdecydowanie niepowtarzalny 🙂

Jazda samochodem tutaj też nie jest prosta. Raz w dół , raz w górę, tłumy turystów na przejsciach, a jak sie cudem znajdzie miejsce do parkowania to trzeba wiedzieć jak to zrobic poprawnie by nie zjechac w dół albo nie dostac mandatu (obowiazkowe jest odpowiednie skrecenie kół w samochodzie- ponizej wzorcowy obraz samochodu z poprawnie skreconymi kołami).

Pewnie każdy kojarzy ulicę Lombard (choc nie wszyscy wiedzieli ze jest akurat w SF jak ja), ktora składa sie z samych zakretow a samochody na niej maja ograniczenie do 5mil na godzine. Ta ulica prowadzi do garazy dla mieszkancow ale trudno mi sobie wyobrazic ze stoja codziennie w korku bo ulica sie stala atrakcja turystyczna,

Wynajelismy dzisiaj samochód. Tym razem sie udalo – mamy to co zamowilismy czyli Toyote Rav4. Ale nie bylo łatwo. Wypozyczalnia Alamo na lotnisku dziala prawie jak hurtownia. Równocześnie finalizuja umowy z kilkonastoma klientami i pozniej wysylaja wszystkich klientow na parking …aby sobie wzieli jakikolwiek samochód z klasy samochodów ktora oplacili. Na parkingu niestety byla tylko jedna Toyota…. i siedzieli w niej juz jacyś japonczycy. W dodatku  nie dali sie z niej wyrzucić …choć próbowałam. Poniewaz do wziecia były glownie Dodge (a wydawaly mi sie strasznie masywne) zglosiłam zazalenie do pracownikow i jeszcze jedna Toyotka sie dla nas znalazła. Jutro sie zatem pakujemy i jedziemy dalej na dziki zachód.

Dzisiaj nadszedł również moment na spróbowanie amerykanskich paczkow nazywanych w stanach donatsami. Szukalismy specjalnej pączkarni Krispy Kream bo takie dostałam zadanie domowe na angielskim 😉 Były pyszne. Pewnie to zasługa tego ze wyrabiają je na miejscu choć pisza ze to rowniez zasluga specjalnej receptury. Fakt faktem że się tak nimi objedliśmy ze juz nie mieliśmy ochoty na obiad w dniu dzisiejszym.

A tak wygladaja autobusy na przedmiesciach San Francisco.

San Francisco – nabrzeże, Chinatown & Little Italy

Każde większe miasto w Stanach ma swoją chińską  i włoską dzielnicę. My odpuściliśmy ich zwiedzanie  w NY ale znalazły się w naszych planach na San Francisco. Ale zacznijmy od samego San Francisco i tu bardzo pozytywne zaskoczenie. Wyobrażalam sobie duze, zatłoczone miasto, naszpicowane elektronika (w końcu praktycznie sąsiaduje z Doliną Krzemową) a tu …. przyjemna, o w miare niskiej zabudowie metropolia z dosyć długą  linia brzegowa i deptakami przypominajacymi nadmorski kurort. Że o wylegujacych sie lwach morskich na pomostach nawet nie wspomnę…

Zwiedzanie rozpoczelismy od zabytkowej przystani promowej, w ktorej urzadzony jest market z lokalnymi produktami i restauracjami. Udało nam sie tam zakupić prawdziwy chleb (normalnie w sklepach sa albo tostowe lub dmuchane). Zadziwiający byl tutaj rowniez wybór grzybów – niektóre mozna było nawet  kupic i wlasnorecznie wyhodować.

W trakcie naszego pobytu trafiliśmy na uliczny festival, ktory odbywał sie w dzielnicy włoskiej. Powystawiane butiki pozasłaniały charakterystyczne domki przypominajace dziki zachod, ale przynajmniej moglismy doświadczyc pikniku po amerykańsku. No wiec na pierwszym planie jest oczywiście jedzenie , kilka kapel grajacych country oraz wszelakie stoiska z rzemiosłem. Był tam jeden rewelacyjny obrazek ale poniewaz po stanach latamy tanimi liniami to niestety duzo by nas wyniosl koszt jego przewozu z San Francisco do NY (o ile by przetrwal czesc wakacji na dzikim zachodzie). No nic … na jakiekolwiek zakupy nastawiamy sie w dzień wylotu z Nowego Jorku.

Dzielnica chińska nie jest duża ale dzięki temu jest bardzo nasycona chińskimi elementami na tej niewielkiej powierzchni. To tutaj po raz pierwszy doświadczylismy amerykanskiej wolnosci  mijajac gołego staruszka, ktory sie wybral na codziennie zakupy. Dosłownie gołego. Prawdopodobnie mial buty, ale nie wiem bo uwagę zwracało zdecydowanie coś innego. A podobno to NY jest taki postępowy a tam tylko panie topless chodziły.

Dzisiaj postanowilismy rowniez przerwać serię odżywiania się z food trucków by zjeść kulturalnie obiad w restauracji. Niepodważalną  zaletą jedzenia ulicznego (najczesciej hinduskiego) była wspaniała perystaltyka jelita grubego. Dla niektorych (czytaj: mnie) była to niepodważalna zaleta. Zobaczymy co zaoferuje nam chińszczyzna 🙂 Wybraliśmy polecana przez internautów restaurację House of Nanking. Porcje były na tyle duże (czyzby to juz slynne amerykanskie porcje?) ze do dzisiaj ją kończe w hotelu (można zabierac nieskonczone posiłki do domu:)

Odwiedzilismy rowniez domową fabryczkę ciasteczek chińskich z wróżbami. Zakupiliśmy trzysmakowe opakowanie ciasteczek no i o ile wierzyc wrózbom nie mamy sie o co martwić 🙂 Z ciekawszych przepowiedmi mamy przestać szukać bo szczescie jest tuz obok nas (obydwoje to wyciągnęliśmy),  najblizszy rok bedzie bardzo szczesliwy, za kilka dni poznamy prawdziwą prawdę, powinnam napisac książkę i… skromny człowiek nigdy nie mówi o sobie?! To jak to sie ma do mojego  bloga ? 😄

No i pod koniec dnia została nam do zobaczenia Coit Tower. Jakaś bogata amerykanka podarowala w testamencie swoja ziemie do uzytku publicznego z zastrzezeniem ze ma to ozdabiac SF . Wybudowali wiec tutaj wieze widokowa (mocno betonowa) z ktorej roztacza sie panorama na całe miasto. Wewnatrz wiezy jest galeria murali namalowanych przez studentow tutejszego uniwersytetu sztuk artystycznych w XXw. Jednym z ladniejszych był mural obrazujacy biblioteke namalowany przez pochodzacego z Polski Bernarda B. Zackheima.

Ps. Nasze  wakacje wypadły dokładnie w czasie całych mistrzostw piłkarskich  w Rosji. Słowo harcerza że to był przypadek 🙂 Niestety telewizja jest wszedzie..:(

ps2. Ale ze Niemcy przegrali z Meksykiem ?:)

9/11 Memorial, Wall Street

No to wracamy w końcu do One World Trade Center. To obecnie najwyzszy budynek w Nowym Jorku i całych Stanach Zjednoczonych. W kształcie graniastosłupa, cały we szkle i z imponujacym szpikulcem na czubku. To jeden z czterech budynków, które zostały zaplanowane na miejscu zawalonych wież World Trade Center,ale tylko ten jeden będzie taki wysoki.

Dokładnie w miejscu gdzie stały wieże zostały przygotowany memoriał (tłumaczy sie pomnik ?) poswiecony ofiarom ataku terrorystycznego z 11 września. Są to dwie dziury w ziemi po których spływa woda, opakowane marmurem, w ktorym wyrzezbione sa wszystkie nazwiska ofiar tego zamachu.

No i nadszedł czas na słynną ulicę Wall street. I tu mnie spotkał duży  zawód. Zawsze jak na filmach o nowojorskiej finansjerze pokazywali ulice to były to prawdopodobnie zdjecia z całej dzielnicy finansowej a nie Wall Street, ktora jest bardzo krótka i dosyć wąska. Własciwie jej główną atrakcją jest budynek giełdy oraz figurka byka, który jest tak oblegana przez turystów że nawet ładnego  zdjecia nie udało się zrobić ( zarówno z przodu jak i z tyłu) bo najpopularniejsza i zarazem najbardziej żenująca tutaj poza to położenie się pod bykiem i ujęcie jego klejnotów w dłonie.

 

Giełda NYC

Na końcu ulicy  Wall Street stoi stary kościół. Widać go nawet z morza bo wyróznia sie na tle wszystkich wieżowców. Niestety ujecie mało ostre bo stał pod słońce 🙂

Obok giełdy znajduje się rownież znany wieżowiec 40 Wall str. zwany obecnie Trump Building (po wykupieniu go w 1996r przez obecnego prezydenta USA). Ten wiezowiec rowniez brał udzial w wyscigu o najwyzszy budynek świata. Gdy był budowany ścigał sie o ten tytuł z  wieżowcem Chryslera, ktory zgodnie z planami mial byc o kilka metrów niższy. Jednakże jak sie okazało własciciele Chryslera potajemnie zaprojektowali sobie igilicę, którą wystawili na budynek dopiero po ukończeniu budowy. I tym sposobem Chrysler przewyższył 40 th Wall street, ale nie cieszyli sie tym faktem zbyt długo bo za kilka miesiecy zostali zdetronizowani przez Empire State Building.

I na koniec kilka ciekawych budynków z okolic Financial District

Muzeum Historii Naturalnej

Podejrzewamy, że Muzeum Historii Naturalnej zyskało dużą popularnośc dzięki serialowi Przyjaciele bo przecież to tutaj pracował Ross. Nawet nazwali jego imieniem kilka sal wystawowych m.in. tą zwiazaną z meteorytami. My poszliśmy do muzeum w jednym celu – zobaczyc pozostałości po dinozaurach.

Dinozaurom poswiecone jest całe 4 pietro muzeum. Ten powyzej do Tyronozaur Rex – jeden z niewielu okazów zachowanych w tak dobrym stanie i wystawiony dla publiczności (czytaj : prawie wszystkie kosci sa oryginalne). Ten najbardziej znany drapieznik (chyba głównie dzięki serii Jurasic Park) zadziwiał naukowców swoimi małymi ramionami. W dodatku miał tylko po 2 pazury w kazdej łapie wiec do dzisiaj nie wiadomo dlaczego tak go przyroda uposażyła.

Znajomo wyglądała rowniez głowa Triceratopsa. Mieli rowniez okaz zmumifikowany czyli z resztkami skóry i mięśni ale poniewaz w połowie był zjedzony widok nie byl najlepszy ( to te zwloki w akwarium za czaszką). Zaraz obok umiejscowiony był Styracozaurus, który oprócz rogów miał dodatkowo jeszcze kolce na głowie.

Po serii jurajskiej przyszła kolej na protoplastów dzisiejszych ssaków. Niektóre ssaki jak widać wcale za dużo się nie zmieniły. Autorzy filmu Epoka Lodowcowa dobrze odrobili lekcje bo ich animowane postacie wyglądały jest te na rysunkach obok szkieletów. 

Na pozostałych piętrach muzeum było trochę wystaw o indianach, ludziach pierwotnych oraz mnóstwo wypchanych zwierząt z naszych czasów. Przypominało to trochę Panoramę Racławicką bo w tle wypchanych zwierząt był obraz imitujący ich naturalne środowisko. No więc w końcu po tylu latach udało mi się zrobić zbliżenie na lecącego Kondora! 😉

Aaa… byliśmy tam rownież w kinie na filmie  o Brytyjczyku, ktory łapiac kolekcje motyli nad Amazonką pomógł udowodnić teorię Darwina.

Powyżej typowe śniadanie Nowojorczyków czyli bajgle. Wstąpiliśmy do polecanej „ bajgielni”. Ja wzięłam bajgla „everything” z vege cheese cream a ten drugi to sezonowy hit czyli jagodowy bajgiel z serkiem jagodowym:) Całkiem zacne.

Statua Wolności i mosty Manhatanu

Dzisiaj oglądamy panoramę Nowego Jorku z wody. Zaczynamy z nadbrzeza niedaleko Huston Yards, ktory jest najwiekszym deweloperem w NY. Obecnie ma okolo 23 tysiecy rozpoczętych budów wiec jest duża szansa ze widziane przez nas w NY budowy wieżowców to ich sprawka. I to trzeba podkreślic – buduje się tu mnóstwo. Sam Manhatan niby stary ale co rusz coś tam wyburzaja i buduja na tym miejscu coś nowego i wyższego.

Głownym celem rejsu jest Statua Wolności, która stoi sobie na wyspie niedaleko lini brzegowej Manahattanu. Jezeli ktoś chciałby na nią wejść (można wejsc na piedestał albo wejsc do korony) to musi zrobic rezerwacje z półrocznym wyprzedzeniem. Nas ta atrakcja jakoś nie kreciła wiec zrobienie kilku zdjęć „zielonej pani z kolcami” satysfakcjonowało nas w zupełności.

Następnie płynie się pod trzema mostami : Brooklinskim, Manhatan i Williamsburg. Ten najbardziej znany to Brooklinski – mamy w planach go przejsc ale moze sie uda dopiero za 4 tygodnie;)

Po drodze mijamy kilka charakterystycznych miejsc takich jak : Hobokken Terminal ( port w New Jersey z ktore dziennie przepływa na Manhattan i z powrotem okolo 50 tysiecy ludzi), Battery (stary fort w ktorym staly armaty w trakcie II WŚ), Pier54 (to do niego miał dopłynąć Titanic – niestety sie nie udało) no i oczywiscie One World Trade Center, ktora wybija się na horyzoncie (ale o niej juz w kolejnym odcinku 😉

Hoboken