Stoimy w korkach na autostradzie… od dwoch godzin… Wlasciwie nie stoimy tylko jedziemy 5-10 km na godzine. I nie ma znaczenia czy są 3 czy 7 pasów i tak wszystkie sa zapchane.
Pojawila sie na moment hov line czy pas przeznaczony dla samochodow, w ktorych siedzi obok kierowcy co najmniej jeden pasazer. Tym pasem jezdzi sie zdecydowanie szybciej ale poniewaz zniklo oznakowanie (taki romb) i informowali ze to pas dla posiadaczy fastrackow nie odwazylismy sie nim pojechac (kara dla nieupowaznionych kierowcow to 500 usd).
Dopiero w okolicach parku Yosemite krajobraz sie zmienił… i znikneły wszystkie samochody. Dzisiaj nocujemy u Mormonów … wlasciwie to nie wiemy czy to mormoni ale tak sie nazywa kemping. Po raz pierwszy robimy tzw. selfcheckin czyli wkladamy pieniadze do koperty, wpisujemy nasz numer tablicy rejestracyjne i voila. Juz mozemy nocowac. A ktos przewidywal ze roboty przejma wszystkie administracyjne funkcje za czlowieka a tutaj stare „obsluz sie sam” dziala i ma sie dobrze 😉
Przed wyjazdem zaopatrzylismy sie w kilka niezbednych rzeczy i tak np. musielismy kupic nowy telefon aby dzialal w sieci Verizon, ktora gwarantuje nam zasieg na zachodnim wybrzezu i w gluszy. Chociaz zaden z naszych telefonow nie mial simclocka to nie chcial wspolpracowac z ta amerykanska siecia.
Poza lodowka, karimatami (kupilismy przypadkowo tej samej firmy co nasz namiot, nawet kolorystyka jest ta sama 😉 butlą z gazem i jedzeniem dokupilismy do naszego sprzetu kempingowego dwa wypasione kubki trzymajace cieplo. Musze szczerze przyznac ze z kazdym naszym wyjazdem kempingowym rosna nasze wymagania. Na pierwszym wyjezdzie stwierdzilismy ze bedziemy pic z menazek ale z biegiem czasu pojawil sie pierwszy kubek, potem drugi, a po kupnie kubkow termosikow mamy ich obecnie cztery 😉 No ale trudno im sie było oprzec w sklepie;)
Ps. Wlasciwie to mamy 5 kubkow bo ja mam jeszcze jeden duzy kubek termiczny ( prezent od Sebastiana – jeszcze raz dziekujemy !). Jest rewelacyjny! Woze go ze soba wszedzie – do pracy, do sklepu, na wakacje … ;).
Ps2. Noz czarny tez mamy ze sobą. Nawet bez naostrzenia daje sobie swietnie rade. Tomek odstawil nawet scyzoryk szwajcarski 😉