Najwiekszą atrakcją w San Francisco są zdecydowanie historyczne tramwaje linowe do których ustawiaja sie długaśne kolejki turystów. Są trzy linie, z ktorych dwie jeżdzą w kierunku nabrzeża a ta trzecia po ulicy California street. W całym SF jezdza rozne stare tramwaje (własciwie kazdy wagon jest inny, jakby wykupywali wszystkie stare egzemplarze z okolicy) ale tylko te 3 linie to prawdziwe zabytki. Są sterowane ręcznie a ich napęd to lina wbudowana w ulicę, ktora cały czas sie porusza a tramwaj ją „łapie” gdy chce sie poruszać do przodu. Dzieki temu moze pokonywac nawet bardzo pochyłe wzniesienia ktorych w SF jest całkiem sporo.
Żeby zaliczyc przejazdzke tramwajem trzeba sie troche wystac w kolejce na stacji początkowej. Tramwaje jezdza wg swoich rozkladow, zabieraja nie pelny skład pasazerow ( po to by mogli zabrac jeszcze jakis pasazerow ze stacji posrednich) no i przede wszystkim kazdy chce stac na schodku wiec przepuszcza dany sklad by w kolejnym wsiasc pierwszy i zajac topowe miejsce. To chyba jedyny srodek komunikacji gdzie pasazerowie moga jechac na zewnatrz. I ciekawostka: tramwaje maja przystanki na skrzyzowaniach ulic, bo tylko tam jest płasko by sie bezpiecznie zatrzymac a przy zjeżdzaniu hamuja juz od połowy ulic zeby sie na skrzyzowaniu zatrzymać 🙂 I ten styl jazdy jest zdecydowanie niepowtarzalny 🙂
Jazda samochodem tutaj też nie jest prosta. Raz w dół , raz w górę, tłumy turystów na przejsciach, a jak sie cudem znajdzie miejsce do parkowania to trzeba wiedzieć jak to zrobic poprawnie by nie zjechac w dół albo nie dostac mandatu (obowiazkowe jest odpowiednie skrecenie kół w samochodzie- ponizej wzorcowy obraz samochodu z poprawnie skreconymi kołami).
Pewnie każdy kojarzy ulicę Lombard (choc nie wszyscy wiedzieli ze jest akurat w SF jak ja), ktora składa sie z samych zakretow a samochody na niej maja ograniczenie do 5mil na godzine. Ta ulica prowadzi do garazy dla mieszkancow ale trudno mi sobie wyobrazic ze stoja codziennie w korku bo ulica sie stala atrakcja turystyczna,
Wynajelismy dzisiaj samochód. Tym razem sie udalo – mamy to co zamowilismy czyli Toyote Rav4. Ale nie bylo łatwo. Wypozyczalnia Alamo na lotnisku dziala prawie jak hurtownia. Równocześnie finalizuja umowy z kilkonastoma klientami i pozniej wysylaja wszystkich klientow na parking …aby sobie wzieli jakikolwiek samochód z klasy samochodów ktora oplacili. Na parkingu niestety byla tylko jedna Toyota…. i siedzieli w niej juz jacyś japonczycy. W dodatku nie dali sie z niej wyrzucić …choć próbowałam. Poniewaz do wziecia były glownie Dodge (a wydawaly mi sie strasznie masywne) zglosiłam zazalenie do pracownikow i jeszcze jedna Toyotka sie dla nas znalazła. Jutro sie zatem pakujemy i jedziemy dalej na dziki zachód.
Dzisiaj nadszedł również moment na spróbowanie amerykanskich paczkow nazywanych w stanach donatsami. Szukalismy specjalnej pączkarni Krispy Kream bo takie dostałam zadanie domowe na angielskim 😉 Były pyszne. Pewnie to zasługa tego ze wyrabiają je na miejscu choć pisza ze to rowniez zasluga specjalnej receptury. Fakt faktem że się tak nimi objedliśmy ze juz nie mieliśmy ochoty na obiad w dniu dzisiejszym.
A tak wygladaja autobusy na przedmiesciach San Francisco.