Archiwum dnia: 19 czerwca 2018

San Francisco – nabrzeże, Chinatown & Little Italy

Każde większe miasto w Stanach ma swoją chińską  i włoską dzielnicę. My odpuściliśmy ich zwiedzanie  w NY ale znalazły się w naszych planach na San Francisco. Ale zacznijmy od samego San Francisco i tu bardzo pozytywne zaskoczenie. Wyobrażalam sobie duze, zatłoczone miasto, naszpicowane elektronika (w końcu praktycznie sąsiaduje z Doliną Krzemową) a tu …. przyjemna, o w miare niskiej zabudowie metropolia z dosyć długą  linia brzegowa i deptakami przypominajacymi nadmorski kurort. Że o wylegujacych sie lwach morskich na pomostach nawet nie wspomnę…

Zwiedzanie rozpoczelismy od zabytkowej przystani promowej, w ktorej urzadzony jest market z lokalnymi produktami i restauracjami. Udało nam sie tam zakupić prawdziwy chleb (normalnie w sklepach sa albo tostowe lub dmuchane). Zadziwiający byl tutaj rowniez wybór grzybów – niektóre mozna było nawet  kupic i wlasnorecznie wyhodować.

W trakcie naszego pobytu trafiliśmy na uliczny festival, ktory odbywał sie w dzielnicy włoskiej. Powystawiane butiki pozasłaniały charakterystyczne domki przypominajace dziki zachod, ale przynajmniej moglismy doświadczyc pikniku po amerykańsku. No wiec na pierwszym planie jest oczywiście jedzenie , kilka kapel grajacych country oraz wszelakie stoiska z rzemiosłem. Był tam jeden rewelacyjny obrazek ale poniewaz po stanach latamy tanimi liniami to niestety duzo by nas wyniosl koszt jego przewozu z San Francisco do NY (o ile by przetrwal czesc wakacji na dzikim zachodzie). No nic … na jakiekolwiek zakupy nastawiamy sie w dzień wylotu z Nowego Jorku.

Dzielnica chińska nie jest duża ale dzięki temu jest bardzo nasycona chińskimi elementami na tej niewielkiej powierzchni. To tutaj po raz pierwszy doświadczylismy amerykanskiej wolnosci  mijajac gołego staruszka, ktory sie wybral na codziennie zakupy. Dosłownie gołego. Prawdopodobnie mial buty, ale nie wiem bo uwagę zwracało zdecydowanie coś innego. A podobno to NY jest taki postępowy a tam tylko panie topless chodziły.

Dzisiaj postanowilismy rowniez przerwać serię odżywiania się z food trucków by zjeść kulturalnie obiad w restauracji. Niepodważalną  zaletą jedzenia ulicznego (najczesciej hinduskiego) była wspaniała perystaltyka jelita grubego. Dla niektorych (czytaj: mnie) była to niepodważalna zaleta. Zobaczymy co zaoferuje nam chińszczyzna 🙂 Wybraliśmy polecana przez internautów restaurację House of Nanking. Porcje były na tyle duże (czyzby to juz slynne amerykanskie porcje?) ze do dzisiaj ją kończe w hotelu (można zabierac nieskonczone posiłki do domu:)

Odwiedzilismy rowniez domową fabryczkę ciasteczek chińskich z wróżbami. Zakupiliśmy trzysmakowe opakowanie ciasteczek no i o ile wierzyc wrózbom nie mamy sie o co martwić 🙂 Z ciekawszych przepowiedmi mamy przestać szukać bo szczescie jest tuz obok nas (obydwoje to wyciągnęliśmy),  najblizszy rok bedzie bardzo szczesliwy, za kilka dni poznamy prawdziwą prawdę, powinnam napisac książkę i… skromny człowiek nigdy nie mówi o sobie?! To jak to sie ma do mojego  bloga ? 😄

No i pod koniec dnia została nam do zobaczenia Coit Tower. Jakaś bogata amerykanka podarowala w testamencie swoja ziemie do uzytku publicznego z zastrzezeniem ze ma to ozdabiac SF . Wybudowali wiec tutaj wieze widokowa (mocno betonowa) z ktorej roztacza sie panorama na całe miasto. Wewnatrz wiezy jest galeria murali namalowanych przez studentow tutejszego uniwersytetu sztuk artystycznych w XXw. Jednym z ladniejszych był mural obrazujacy biblioteke namalowany przez pochodzacego z Polski Bernarda B. Zackheima.

Ps. Nasze  wakacje wypadły dokładnie w czasie całych mistrzostw piłkarskich  w Rosji. Słowo harcerza że to był przypadek 🙂 Niestety telewizja jest wszedzie..:(

ps2. Ale ze Niemcy przegrali z Meksykiem ?:)

9/11 Memorial, Wall Street

No to wracamy w końcu do One World Trade Center. To obecnie najwyzszy budynek w Nowym Jorku i całych Stanach Zjednoczonych. W kształcie graniastosłupa, cały we szkle i z imponujacym szpikulcem na czubku. To jeden z czterech budynków, które zostały zaplanowane na miejscu zawalonych wież World Trade Center,ale tylko ten jeden będzie taki wysoki.

Dokładnie w miejscu gdzie stały wieże zostały przygotowany memoriał (tłumaczy sie pomnik ?) poswiecony ofiarom ataku terrorystycznego z 11 września. Są to dwie dziury w ziemi po których spływa woda, opakowane marmurem, w ktorym wyrzezbione sa wszystkie nazwiska ofiar tego zamachu.

No i nadszedł czas na słynną ulicę Wall street. I tu mnie spotkał duży  zawód. Zawsze jak na filmach o nowojorskiej finansjerze pokazywali ulice to były to prawdopodobnie zdjecia z całej dzielnicy finansowej a nie Wall Street, ktora jest bardzo krótka i dosyć wąska. Własciwie jej główną atrakcją jest budynek giełdy oraz figurka byka, który jest tak oblegana przez turystów że nawet ładnego  zdjecia nie udało się zrobić ( zarówno z przodu jak i z tyłu) bo najpopularniejsza i zarazem najbardziej żenująca tutaj poza to położenie się pod bykiem i ujęcie jego klejnotów w dłonie.

 

Giełda NYC

Na końcu ulicy  Wall Street stoi stary kościół. Widać go nawet z morza bo wyróznia sie na tle wszystkich wieżowców. Niestety ujecie mało ostre bo stał pod słońce 🙂

Obok giełdy znajduje się rownież znany wieżowiec 40 Wall str. zwany obecnie Trump Building (po wykupieniu go w 1996r przez obecnego prezydenta USA). Ten wiezowiec rowniez brał udzial w wyscigu o najwyzszy budynek świata. Gdy był budowany ścigał sie o ten tytuł z  wieżowcem Chryslera, ktory zgodnie z planami mial byc o kilka metrów niższy. Jednakże jak sie okazało własciciele Chryslera potajemnie zaprojektowali sobie igilicę, którą wystawili na budynek dopiero po ukończeniu budowy. I tym sposobem Chrysler przewyższył 40 th Wall street, ale nie cieszyli sie tym faktem zbyt długo bo za kilka miesiecy zostali zdetronizowani przez Empire State Building.

I na koniec kilka ciekawych budynków z okolic Financial District