Monte Cofano i grota Mangiapanne

Monte Cofano to charakterystyczna góra wystajaca z morza (mierzy sobie okolo 700 m n.p.m), ktora rzuca sie w oczy kazdemu dojezdzajacemu do Trapanii. Szlak trekkingowy obchodzacy ja dookoła to był nasz cel na dzis. Na poczatku wedrowki drogowskazy kieruja do groty w ktorą  wbudowana jest wioska wyglądajaca jak z XIX wieku. Dzisiaj pełni rolę skansenu ale ponieważ zyja w niej zywe zwierzeta (kury, kogut, osiołek, psy, konie) to ktos musi jednak tutaj mieszkac…

Sama wioska to jedna glowna ulica ktora konczy sie w grocie. Po prawej i lewej stronie mieszcza sie warsztaty, piekarnia, kuchnia, winiarnia…a nawet kaplica. Wszystko wyglada tutaj jakby ktos przed chwila tu jeszcze zył i własnie wyszedł na lunch.

Aby obejsc gore Monte Cofano nalezy wdrapac sie na jeden z jej boków. W połowie wysokosci zaczyna sie podejscie na szczyt, ktore jednak nie należy do najlatwiejszych. W czesci tej trasy znajduja sie ułatwienia w postaci liny  ale ze nie bylismy przygotowani gorsko to pominelismy ten etap trasy. Za to w najwyzszym punkcie naszej trasy minelismy sie z dwoma mlodymi, zadbanymi byczkami. Po rozpoczeciu schodzenia zobaczylismy na naszej sciezce procesje kolejnych 4 byków. Te wygladaly na starsze i jak nas zobaczyły to dosłownie zdębiały tzn. stanely, gapiły sie na nas  i prawdopodobnie zaczeły sie zastanawiac co robic dalej. My robilismy dokladnie to samo ale stojąc po drugiej stronie sciezki. Pierwszy ruszył Tomek a byki… w poplochu zeszły ze szlaku i nerwowo zaczeły oddalac sie od sciezki. Tak doszly poza szlakiem do najblizszego wzniesienia a za nimi pognal  pasterz, ktory staral sie okrzykami sprowadzic je na wlasciwa droge. Troche mu przysporzylismy roboty …ale kto by pomyslal ze te byki takie płochliwe beda. Chyba rzadko tą trasa chodza turysci …

Sama trasa jest bardzo urokliwa bo albo jest widok na morze, albo na gory, albo mozna podziwiac i to i to jednoczesnie. Na trasie sa rowniez kapliczki, wieze obronne oraz stare budynki m.in po byłej przetwórni tunczyka. Idac blizej szczytu mija sie po drodze 2 groty. Przy jednej z nich jest stanowisko archeologiczne i to wlasnie ta grota sprawila nam nieco kłopotów. Po dojsciu do urwiska skonczyla sie sciezka i nie wiedzilismy jak zejsc do groty, ktora byla pod urwiskiem. Gdy juz mielismy dac za wygrana i ruszyc z powrotem odnalazlismy 2 schowane stopnie, ktore dawaly nadzieje ze to wlasnie tedy schodzi sie do groty. No nie było łatwo ale udało sie zejsc tym miejscem na doł.  Zadowoleni ze sie nam  udalo weszlismy do jaskini… a tam wielki przekop, ktory prowadzil elegancką „klatka schodowa” do miejsca, z ktorego z takim mozołem schodzilismy 🙂 Co wiecej przechodzilismy kolo tego zejscia ale do glowy by nam nie przyszlo ze ktos taki skrot sobie przekopał. Moze to archeolodzy takie leniuszki ?

„Tajemne” przejście archeologów 🙂

Szybko nam poszło na Cofano wiec postanowilismy wrocic do Erice. Dzisiaj byla ladna pogoda , jezdzila kolejka liniowa wiec w ciagu 13 minut bylismy juz na gorze i nadrobilismy wczorajszy dzien z nawiazka- weszlismy na wieze, doszlismy do zamku Venus  i nawet  kosciol sw. Salvadora byl otwarty.