To najbardziej klimatyczne miasteczko w całej Sycylii. Wiekszosc budynków, murów czy tez ulic to oryginalna sredniowieczna zabudowa z XII wieku czyli wszystko z kamienia. Podobno w planach jest potraktowanie całego miasta jako jednego muzeum. Erice znajduje sie na wzgorzu wiec juz sam podjazd ok. 700 metrow w góre po kretych drogach podnosi cisnienie. W dodatku miejscowosc utrzymuje własny mikroklimat – jest w nim około 10 stopni mniej niz w znajdujacym sie na dole Trapani. Dzisiaj atmosfera sredniowiecza była nam jeszcze blizsza bo po rozpoczeciu zwiedzania rozpętała sie burza z piorunami i gradem. Porzucilismy zatem nadzieje na dalsze zwiedzanie i w strugach deszczu oraz skaczac pomiedzy rwacymi potokami pod stopami (cała woda elegancko spływała centralnie uliczkami) wrócilismy do samochodu.
Jeszcze przed deszczem…
I juz w deszczu…
Listopad to dobry sezon na zwiedzanie takich miejsc jak to bo nie ma turystów. W calym miastaczku bylo jeszcze kilkoro turystow ale jak zaczelo padac to faktycznie mozemy powiedziec z reka na sercu ze bylismy tam jedyni. Sezon listopadowy ma jednak pewną wadę – duza czesc atrakcji jest juz zamknieta bo dziala jedynie do pazdziernika 🙁 Nam udało sie wejsc do katedry, ktora jest otwarta w tym okresie tylko przez 2 godziny dziennie.
Taka deszczowa pogoda nie zdarza sie tutaj często … no ale wlaśnie na taką trafilismy. Co było robic, skupilismy sie zatem na jedzeniu. Na pierwszy ogien poszly arancino – to takie kulki ryzowe smazone na glebokim oleju, ktore moga byc nadziewane praktycznie wszystkim poczynaja od miesa, warzyw,a kończąc na slodkim nadzieniu. Wygladaja jak okragle krokiety a poniewaz maja kształt pomaranczy nazwano jest arancino czyli z wloskiego pomaranczki. Ale najwieksza uczta tutaj to slodycze i lody (lody podobno zostaly wymyslone wlasnie na Sycylii). Wlasciwie wiekszosc ciast i ciastek jest pyszna wiec strach bedzie stanac na wage po powrocie.
Specjalnoscia tego rejonu jest natomiast makaron busati (takie dlugie poskrecane rurki). Postanowilismy wykorzystac pozostałą nam pikantną kielbaske wloska i pomidory, dodac kapary i voilà… mamy typowe wloskie „pierwsze” danie ( bo na drugie jest zazwyczaj mieso lub ryba 🙂 A busati smakowalo jak kluseczki.
Ps. Najbardziej typowym ubiorem tutaj jest kurtka puchowa. Noszą ja wszyscy zaczynaja od mlodych po starych, kobiet, mezczyn, no i oczywiscie dzieci. A jak ktos nie ma na sobie kurtki .. to co najmniej ma puchowa kamizelke. Po tym znaku charakterystycznym mozna z daleka odroznic rodowitego wlocha od turysty. Dotychczas patrzylismy na to z usmiechem pod nosem (no bo bylo w koncu ponad 20 stopni w cieniu wiec my nosimy krotki rekawek i gołe nogi). Dopiero dzisiaj przez ten deszcz (ale i wyraznie sie ochlodzilo do 15 stopni) spogladam zazdrosnie na te kurtki.