Archiwum miesiąca: listopad 2017

Dookoła Sycyli samochodem

I na koniec mój ulubiony watek czyli jak sie tutaj podrózuje samochodem.
Zaczęło sie dosyć standardowo czyli zamiast zamowionego malutkiego, sprawnego Fiata 500 dostalismy …. no co moglismy dostac … oczywiscie Mercedesa. Nowy, roczny, klasa C. Plusem bylo to ze juz wiedzialam jak nim ruszyc. Minusem to ze na wloskie ulice lepszy jest taki poobijany bo nawet jak czlowiek bardzo uwaza to inny wloski kierowca i tak ma to …w powazaniu bo jego samochod juz i tak jest poobijany. Bylismy swiadkami jak pani majac dwa wolne miejsca parkingowe i tak sie nie zmiesila i z dość duzym impetem wjechala w samochod obok. No i co zrobila ? Obeszla swój samochod sprawdzajac czy nic istotnego nie odpadlo i poszła dalej.

A teraz do rzeczy. Palermo. Jazda po tym miescie to jest wyzwanie z kilku powodów. Po pierwsze malo kto tu przestrzega przepisow drogowych typu droga podporzadkowana, ilosc pasow na jezdni, stawanie na srodku drogi – ale to jest powszechne na całej Sycyli. Po drugie waskie ulice (naprawde ciasne bo na jezdni 2- pasmowej staja obok siebie czasami 3 samochody) i ogromne korki co powoduje ze z kazdej strony ktos chce sie wcisnac, skutery za wszelka cene chca Cię wyprzedzic i z nienacka jeszcze jakis pieszy probuje tedy przejsc. Po trzecie oznakowanie drog. Srodkiem Palermo idzie autostrada z ktorej trzeba w odpowiednim miejscu zjechac a oznakowanie zjazdu moze zaskoczyc za pierwszym razem. Ale to tylko Palermo – pozniej juz jest tylko lepiej.

Generalnie wszystkie obszary Sycylii sa polaczone siecia autostrad. Za wyjatkiem kilku krotkich odcinkow (w okolicach Cefalu i Syrakuz) autostrada jest bezplatna. W czescii polnocnej jest zdecydowanie wiekszy ruch, gorsza nawierzchnia i duzo remontow. Po stronie poludniowej jedzie sie juz naprawde przyjemnie. Jest tylko jeden feler – na wszystkich autostradach maja ograniczenie do 80km, czasami zdarzaja sie odcinki do 100 km. O ile jest to zrozumiale w przypadku remontowanych odcinkow, zwezen do jednego pasa, tuneli o tyle dla pozostalych odcinkow jest to zupelnie nie wytlumaczalne. Efekt tego jest taki ze nikt tego ograniczenia nie przestrzega. Sa znaki mowiace o automatycznej kontroli predkosci ale nie chce mi sie wierzyc ze to działa bo wszyscy musieliby placic mandaty.

Nasz pobyt dobiegl konca. Warto tu bylo wrocic. Sycylia bedzie nam sie kojarzyla z pieknymi kosciolami, ktorych fasady jak i bogaty wystroj wewnatrz mogą spokojnie konkurowac z Florencją, Wenecją czy Rzymem (numerem 1 jest dla nas katedra w Syrakuzach). Kto by sie spodziewał ze zachowalo się tutaj tyle budowli z czasów panowania Greków – no moze jedynie Grecja moze z  Sycylia konkurować  w tym wzgledzie.  Mamy tutaj  starozytnosc, sredniowiecze, barok… i chyba najtrudniej odnaleźć  XXI wiek bo nie znalezlismy ani jednego nowoczesnego budynku, dosłownie zadnego. Wiec może na tym polega urok Sycylii ze czas sie tu jednak zatrzymał ? Aby zwiedzic Sycylie potrzeba minimum 2 tygodni a i tak sie wszystkiego nie zobaczy. Troche żal ze to była juz jesien i nie skorzystaliśmy z pięknego wybrzeza jak należy. Wlosi sa bardzo goscinni (szczegolnie Ci zyjacy z turystyki) a wszechobecne wspomnienie Jana Pawła II, ktore jest tu wciaz zywe, pozwala sie tutaj czuc jak w domu. I na koniec nasze okrycia kulinarne:

1. Gruszki wygladajace jak jablka ale za to bardzo dojrzale, soczyste  i o dziwo twarde (mozna je nosic ze soba w placaku)

2. Kaki. Jedzac je w Polsce pamietalam ze maja taki nijaki smak. Tutaj jest wlasnie sezon na kaki i na kazdym straganie mozna je kupic w roznych gatunkach (mniejsze, wieksze, czerwne,pomaranczowe) czesto pakowane w plastikowe pudelka tak jak u nas kiwi. Kluczem jest to ze musza byc dojrzale i wowczas sa bardzo slodkie (czyli ta sama sytuacja co z avocado, mango, etc… jak nie sa dojrzale to nie sa smaczne )

A tak wygladaja owoce zrobione z marcepanu…czyli Frutti di Mortorana. Jest to lokalny przysmak wyrabiany z maki migdalowej poczatkowo przez zakonnice z Palermo a dzisiaj praktycznie wszedzie na Sycyli.

Trapani

Trapani to jedno z wiekszych miast Sycylii. Najcześciej odwiedzane przy okazji przejazdu do Erice (ktore  jest możliwe tylko z Trapanii) lub jako pierwsze miasto po przylocie samolotu gdyz jest tutaj jedno z trzech glownych lotnisk Sycylii( pozostale dwa to Palermo i Katania). Juz od starozytnosci bylo traktowane po macoszemu jako port Erice. Dzisiaj jest znane przede wszystkim z produkcji soli (odsaczanej z wody morskiej tak jak to robiono przed laty), wyrobów z koralowca i połowów tunczyka.

Wyraznie widac podzial miasta na stare miasto z pieknymi starymi kosciolami, katedrą i murami obronnymi , „srednio stare” ktore mnie sie osobiscie bardzo podobalo z pieknie ozdabianymi barokowo kamienicami i oczywiscie kolejnymi kosciola. Nowa czesc miasta to typowe budynki otynkowane w kolorze zolto- bezowym. Co ciekawe jak tynk odpadał pokazywal sie … piekny kamien. Dzisiaj odnowienie tych budynkow powinno polegac na zdrapaniu starego tynku 🙂

Jutro wracamy do domu wiec to wlasnie tutaj konczy sie  nasza petla po Sycylii. Wlasciwie wszystkie miasta na Sycylii sa ladne, moga sie pochwalic dluga historia ktora zaczyna sie przed nasza era, pieknymi kosciolami z ery gotyku i renesansu oraz widokowym wybrzezem. To chyba pierwszy wyjazd gdzie nie kapalismy sie w morzu choc mieszkalismy czesto bardzo blisko plazy. Dzien konczyl sie bardzo szybko (przy pochmurnej pogodzie juz po 16.00 robil sie zmrok) i to nie zachecalo do kapieli. W Cefalu mielismy duza pokuse aby sie wykapac ale poniewaz zblizala sie sjesta to nie chcielismy tracic czasu obawiajac sie ze nam zamkna przed nosem wszystkie zabytki. Troche to wkurzajace ze akurat miedzy 13 i 16.30 zamykaja wszystko (lacznie z kosciolami). Kilka razy nam sie udalo wejsc zaraz przez zamknieciem dzrzwi na klodke… ale mniej wiecej tyle samo razy zamkneli nam drzwi przed nosem.

Ps. To juz ostatni wpis z Sycylii (chyba ze na lotnisku bedzie czas i internet 🙂

Ps2. A to rzecz ktorej sie nie oparlismy i zabieramy ze soba do Wroclawia. Kawiarka do kawy capuccino!.. na zdjeciu tego nie widac ale wlewa sie do niej rowniez mleko :)…czy działa sprawdzimy dopiero w domu 🙂

Monte Cofano i grota Mangiapanne

Monte Cofano to charakterystyczna góra wystajaca z morza (mierzy sobie okolo 700 m n.p.m), ktora rzuca sie w oczy kazdemu dojezdzajacemu do Trapanii. Szlak trekkingowy obchodzacy ja dookoła to był nasz cel na dzis. Na poczatku wedrowki drogowskazy kieruja do groty w ktorą  wbudowana jest wioska wyglądajaca jak z XIX wieku. Dzisiaj pełni rolę skansenu ale ponieważ zyja w niej zywe zwierzeta (kury, kogut, osiołek, psy, konie) to ktos musi jednak tutaj mieszkac…

Sama wioska to jedna glowna ulica ktora konczy sie w grocie. Po prawej i lewej stronie mieszcza sie warsztaty, piekarnia, kuchnia, winiarnia…a nawet kaplica. Wszystko wyglada tutaj jakby ktos przed chwila tu jeszcze zył i własnie wyszedł na lunch.

Aby obejsc gore Monte Cofano nalezy wdrapac sie na jeden z jej boków. W połowie wysokosci zaczyna sie podejscie na szczyt, ktore jednak nie należy do najlatwiejszych. W czesci tej trasy znajduja sie ułatwienia w postaci liny  ale ze nie bylismy przygotowani gorsko to pominelismy ten etap trasy. Za to w najwyzszym punkcie naszej trasy minelismy sie z dwoma mlodymi, zadbanymi byczkami. Po rozpoczeciu schodzenia zobaczylismy na naszej sciezce procesje kolejnych 4 byków. Te wygladaly na starsze i jak nas zobaczyły to dosłownie zdębiały tzn. stanely, gapiły sie na nas  i prawdopodobnie zaczeły sie zastanawiac co robic dalej. My robilismy dokladnie to samo ale stojąc po drugiej stronie sciezki. Pierwszy ruszył Tomek a byki… w poplochu zeszły ze szlaku i nerwowo zaczeły oddalac sie od sciezki. Tak doszly poza szlakiem do najblizszego wzniesienia a za nimi pognal  pasterz, ktory staral sie okrzykami sprowadzic je na wlasciwa droge. Troche mu przysporzylismy roboty …ale kto by pomyslal ze te byki takie płochliwe beda. Chyba rzadko tą trasa chodza turysci …

Sama trasa jest bardzo urokliwa bo albo jest widok na morze, albo na gory, albo mozna podziwiac i to i to jednoczesnie. Na trasie sa rowniez kapliczki, wieze obronne oraz stare budynki m.in po byłej przetwórni tunczyka. Idac blizej szczytu mija sie po drodze 2 groty. Przy jednej z nich jest stanowisko archeologiczne i to wlasnie ta grota sprawila nam nieco kłopotów. Po dojsciu do urwiska skonczyla sie sciezka i nie wiedzilismy jak zejsc do groty, ktora byla pod urwiskiem. Gdy juz mielismy dac za wygrana i ruszyc z powrotem odnalazlismy 2 schowane stopnie, ktore dawaly nadzieje ze to wlasnie tedy schodzi sie do groty. No nie było łatwo ale udało sie zejsc tym miejscem na doł.  Zadowoleni ze sie nam  udalo weszlismy do jaskini… a tam wielki przekop, ktory prowadzil elegancką „klatka schodowa” do miejsca, z ktorego z takim mozołem schodzilismy 🙂 Co wiecej przechodzilismy kolo tego zejscia ale do glowy by nam nie przyszlo ze ktos taki skrot sobie przekopał. Moze to archeolodzy takie leniuszki ?

„Tajemne” przejście archeologów 🙂

Szybko nam poszło na Cofano wiec postanowilismy wrocic do Erice. Dzisiaj byla ladna pogoda , jezdzila kolejka liniowa wiec w ciagu 13 minut bylismy juz na gorze i nadrobilismy wczorajszy dzien z nawiazka- weszlismy na wieze, doszlismy do zamku Venus  i nawet  kosciol sw. Salvadora byl otwarty.

Erice czyli powrót do średniowiecza

To najbardziej klimatyczne miasteczko w całej Sycylii. Wiekszosc budynków, murów czy tez ulic to oryginalna sredniowieczna zabudowa z XII wieku czyli wszystko z kamienia. Podobno w planach jest potraktowanie  całego miasta jako jednego muzeum. Erice znajduje sie na wzgorzu wiec juz sam podjazd ok. 700 metrow w góre po kretych drogach podnosi cisnienie. W dodatku miejscowosc  utrzymuje własny mikroklimat – jest w nim około 10 stopni mniej niz w znajdujacym sie na dole Trapani. Dzisiaj atmosfera sredniowiecza była nam jeszcze blizsza bo po rozpoczeciu zwiedzania rozpętała sie burza z piorunami i gradem. Porzucilismy zatem nadzieje na dalsze zwiedzanie i w strugach deszczu oraz skaczac pomiedzy rwacymi potokami pod stopami (cała woda elegancko spływała centralnie uliczkami) wrócilismy do samochodu.

Jeszcze przed deszczem…

I juz w deszczu…

Listopad to dobry sezon na zwiedzanie takich miejsc jak to bo nie ma turystów. W calym miastaczku bylo jeszcze kilkoro turystow ale jak zaczelo padac to faktycznie mozemy powiedziec z reka na sercu ze bylismy tam jedyni. Sezon listopadowy ma jednak pewną wadę  –  duza czesc atrakcji jest juz zamknieta bo dziala jedynie do pazdziernika 🙁 Nam udało sie wejsc do katedry, ktora jest otwarta w tym okresie tylko przez 2 godziny dziennie.

Taka deszczowa pogoda nie zdarza sie tutaj często … no ale wlaśnie na taką trafilismy. Co było robic, skupilismy sie zatem na jedzeniu. Na pierwszy ogien poszly arancino – to takie kulki ryzowe smazone na glebokim oleju, ktore moga byc nadziewane praktycznie wszystkim poczynaja od miesa, warzyw,a kończąc na slodkim nadzieniu. Wygladaja jak okragle krokiety a poniewaz maja kształt pomaranczy nazwano jest arancino czyli z wloskiego pomaranczki. Ale najwieksza uczta tutaj to slodycze i lody (lody podobno zostaly wymyslone wlasnie na Sycylii). Wlasciwie wiekszosc ciast i ciastek jest pyszna wiec strach bedzie stanac na wage po powrocie.

Arancine con carne

Specjalnoscia tego rejonu jest natomiast makaron busati (takie dlugie poskrecane rurki). Postanowilismy wykorzystac pozostałą nam pikantną kielbaske wloska i pomidory, dodac kapary i voilà… mamy typowe wloskie „pierwsze” danie ( bo na drugie jest zazwyczaj mieso lub ryba 🙂 A busati smakowalo jak kluseczki.

Ps. Najbardziej typowym ubiorem tutaj jest kurtka puchowa. Noszą ja wszyscy zaczynaja od mlodych po starych, kobiet, mezczyn, no i oczywiscie dzieci. A jak ktos nie ma na sobie kurtki .. to co najmniej ma puchowa kamizelke. Po tym znaku charakterystycznym mozna z daleka odroznic rodowitego wlocha od turysty. Dotychczas patrzylismy na to z usmiechem pod nosem (no bo bylo w koncu ponad 20 stopni w cieniu wiec my nosimy krotki rekawek i gołe nogi). Dopiero dzisiaj przez ten deszcz (ale i wyraznie sie ochlodzilo do 15 stopni) spogladam zazdrosnie na te kurtki.

Dolina świątyń w Agrigento i Schody Tureckie

Dolina świątyń w Agrigento to numer 1 na liście wszystkich turystów zwiedzających Sycylię. To dosyć duży obszar skolonizowany w starozytnosci przez Greków (glownie pochodzacych z Krety i Rodos) około 600 lat p.n.e i nazywanego wowczas Akragas. Znajduje sie tu jedna z najlepiej zachowanych na świecie swiatyn greckich – Swiatynia Zgody. Kluczem do jej przetrwania w tak dobrym stanie (czytaj: wszystkie kolumny i fasady sa oryginalne) bylo przeksztalcenie jej na kosciół chrzescijanski.

Kolejna swiatynia (Junony) zachowala juz jedynie jeden rzad kolumn. Z planów architektonicznych wyglada ze ktos tu od kogoś sciągał. Podobnie jak swiatynia Zgody posiadała 6 kolumn w krotszym boku i 13 w dluzszym.

Najstarszą swiatynią w tym kompleksie jest swiatynia Herkulesa  z ktorej ostała sie ino jedna kolumienka. Podobno reszta runela w trakcie trzęsienia ziemi. Aby urozmaicic jej wizerunek zrekonstruowano jeden rzad kolumn tej swiatyni.

Do najciekawszych i prawdopodobnie najwiekszych swiatyn w tamtych czasach nalezała swiatynia Zeusa. Tutaj architekci greccy wykazali sie duzym rozmachem i oprocz wielkich rozmiarów samej swiatyni jej dach byl wspierany przez gigantyczne kolumny i  8- metrowych atlantów. Trzech takich poskładanych atlantów lezy obok swiatyni do dzis.

Najbardziej znaną i obfotografowywaną ruiną jest natomiast swiatynia Dioskurów czyli bliźniaków Kastora i Polluksa. Z całej swiatyni udało sie zrekonstruować jedynie jeden narożnik i to wlasnie on jest wykorzystywany jako symbol całej doliny.

Oprocz ruin swiatyn znajduja sie tu rowniez ruiny oltarzy, nekropolie rzymskie oraz fundamenty domostw rzymskich. Dodatkowo mozna wejsc do ogrodow i pospacerowac pomiedzy owocujacymi pomaranczami, mandarynkami, cytrynami, pomelo, granatami, kaki,  etc.. Podobno bylo tam 30 roznych drzewek owocowych ale i tak najbardziej w oczy rzucały sie cytrusy …no moze poza jablkami,  ktore mialy skorke wlochata jak brzoskwinie.

Z ciekawostek przyrodniczych mozna tam rowniez sobie zaadoptować koze rasy Girgentana (to endemiczna rasa koz pochodzacych z Agrigento zagrozonych wyginieciem). Charakterystycznym dla tej rasy jest biale umaszczenie i  dlugie, wygiete rogi. Po wybiegu chodziły sobie 4 kózki wiec fundacja poszukuje kolejnych sponsorów aby odtworzyc gatunek tych kóz na jego ojczystym terenie.

Niedaleko Agrigento mozna podziwiac zaskakujacy kawalek wybrzeza morskiego zwanego Schodami Tureckimi. Zostalo ono pokryte osadem wapiennym i w sloncu zaskakuje czystą bielą. Niektorzy tlumacza ta turecka nazwe skojarzeniem z tureckim pamukkale (tez tworza je osady wapienne) ale nazwa pochodzi od tureckich piratow ktorzy przyplywali na to wybrzeze by sie tutaj schronic. A dlaczego schody to nie trzeba długo tłumaczyć.

Agrigento leży nieopodal nadmorskiej miejscowosci San Leone gdzie postanowiliśmy sie zatrzymać na nocleg. Polecamy apartament L’Approdo jezeli chcecie przenocować w komfortowanych warunkach, zjeść królewskie śniadanie (typu europejskiego oraz włoskiego) jak i i mieć plaże na wyciągnięcie ręki. A jeżeli chcecie dodatkowo otrzymać bonus 60zł  do booking.com to zarezerwujcie ten apartament poprzez ten link i wyszukacje po prostu  L’Approdo San Leone

https://www.booking.com/s/13_6/e6fed113