Archiwum miesiąca: październik 2017

Palermo czyli miasto dla zuchwałych?

To miasto sie albo lubi albo nienawidzi. Ja powoli dołączam do tych pierwszych choć nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Po raz pierwszy bylismy w Palermo kilka lat tematu ale trwało to zaledwie kilka godzin, był upał, mnóstwo ludzi i jedyne co zdazylismy zobaczyc to katedrę, fontannę wstydu i plac Quatro Canti, gdzie przecinaja sie główne dwie ulice tego miasta. Tylko tyle mielismy wowczas czasu na zwiedzanie bo nie wiedzielismy ze pociag z południa wyspy bedzie sie toczył tutaj pół dnia:( Dodatkowo trasa od dworca do reprezentacyjnej czesci miasta jest chyba najbardziej odpychajacym miejscem w całym Palermo wiec nie ma co sie zrażac tym odcinkiem tylko należy isc dalej.

A czemu Palermo mi sie podoba? Bo czuję sie tutaj trochę jak na Malcie, a troche jak na poludniu Hiszpani w okolicach Malagi. Stare budynki ozdabiane arabskimi wzorami, wiekszosc budynkow i bloków w kolorze zółtej gliny, dużo kosciołów, a publiczne przestrzenie czesto wyłożone są prawdziwym  marmurem. Pomimo duzej ilosc smieci na chodnikach i zaniedbanych kamienicach mozna sie tutaj czuc calkiem swojsko i bezpiecznie. Tylko ten ruch drogowy jest troche uciazliwy – na drogach panuje duza samowolka kierowców,  bedac pieszym trzeba miec oczy dookoła glowy no i w sumie tylko skutery czuja sie w tych warunkach calkiem beztrosko.

To juz nasze drugie nieskuteczne podejscie do zobaczenia palacu Normana i kaplicy Palatina (wyglada pałacu z zewnatrz nie powala wiec nie umieszczam zdjecia:). Tym razem trafilismy na remont – w koncu jest juz poza sezonem i kiedys musza miec czas na takie rzeczy. Za to drugie wejscie do katedry zakonczylo sie odkryciem ze mozna wejsc na dach. I to byl zdecydowanie bardzo dobry pomysl.

Jezeli chodzi o ilość  kosciołow na metr kwadratowy to Palermo moze smiało konkurowac z Wenecją. Niestety wejscie do wszystkich kosciołów za wyjatkiem katedry jest płatne – czyli podobnie jak w innych wloskich miastach. Najwieksze wrazenie zrobił na nas koscioł grecko- bizantyjski Martorana, ktorego srodek jest zdobiony zlotą mozaiką (podobnie jak kaplica Platana) ale poniewaz jest dosyc mały bogactwo zdobien jest zdecydowanie bardziej przytlaczajace.

Jako ze blisko było to ponownie odwiedzilismy fontanne wstydu. Do tej pory trwaja spory czy jej nazwa pochodzi od nagich postaci czy od faktu, ze znajduje sie obok budynku rady miasta, ktora jest uznawana za stolice korupcji w tym miescie. Podobno stopniowe niszczenie tego miasta jest spowodowane  tym, ze pieniadze otrzymywane na remont kamienic sa zabierane przez mafie. Nie wiem jaka jest prawda ale faktem jest że ilosc sypiacych sie budynkow, na ktorych mozna sie dopatrzyc pieknych zdobien, figur jest tak duza ze nikt juz na nie nie zwraca wiekszej uwagi. I to jest wlasnie najbardziej charakterystyczny obraz Palermo, ktory pomiedzy wynioslymi i  pieknie zachowanymi budynkami zaskakuje brudnymi, zaniedbanymi kamienicami i uliczkami, w ktorych odruchowo chwytam Tomka za ręke. Żeby się nie zgubił oczywiście 🙂

A na lunch zjedlismy najbardziej znany deser z Sycylii: canollo sicilianno czyli rurki wypełnione masą  z ricotty. Dobre ale baaaardzo słodkie 🙂

Lecimy na Sycylię!

Jaki to duzy komfort rozpoczynać swoją podróz z rodzimego lotniska. Człowiek wychodzi sobie po prostu z domu i tak za około 3 godziny moze już spacerować ulicami Palermo. Wracajac jednak do lotu. Pierwsze zaskoczenie to spotkanie koleżanki ze studiów mieszkajaca na slasku a siedząca rzad wczesniej. Drugie to ilosc osób z przytroczonymi kaskami do bagazu podrecznego. Gosia wspominala ze jej koledzy ze scianki beda lecieli tym lotem. Podobno bardzo przystojni ale trudno było ich namierzyc gdyz ta ekipa liczyla sobie ponad 20 osób. Trzecia niespodzianka podczas pobytu na lotnisku to tzw. wodny salut inaugurujący pierwszy lot samolotu lini Swiss air na trasie Zurych- Wroclaw. Poza tym podroz mineła sprawnie pomimo dwoch niemowlakow siedzacych w rzedzie obok i za mna 🙂

W Palermo pierwsze kroki skierowalismy do naszego apartamentu. Calkiem sprawnie nam poszlo „zameldowanie sie”, ktore troche wygladalo jak przejscie „escape roomu” bo wszystko odbylo sie bez kontaktu z wlascicielem na bazie przeslanej instrukcji mailem. I tak brama do kamienicy otwierala sie automatycznie po wykreceniu wskazanego numeru telefonu, klucz byl zamkniety w schowku na pin i dodatkowo ukryty za kwiatkiem, dojscie do mieszkania wymagało wjechania starodawna winda, taką z dwoma drzwiczkami , troche podobna do tej na Rybackiej, po wejsciu do apartamentu jeszcze kilka prob zorientowania sie ktore to nasze mieszkanie ( a zorientowalismy sie po tym do ktorych drzwi pasuja klucze ktore znalezlismy ) i juz bylismy „w domu”.

Zrodlo: unusualplaces.org

I co tu porabiac z takim milo rozpoczetym dniem? Tradycyjnie zdecydowalismy sie na rekonesans po najblizszym sasiedztwie … i tak dotarlismy do katakumb, w których mozna oglądać z bliska okolo 8 tysiecy zmumifikowanych ludzi. Niestety albo i stety nie mozna robic zdjec wiec tylko jedno zdjecie pogladowe z internetu. W kazdym badz razie jest to widok niecodzienny. Na wyciagniecie reki w szeregu wisza czesciowo zmumyfikowane kosciotrupy odziane w stroje z poprzedniej epoki. Czesc z nich wisci, czesc lezy (ci mniej zdatni do wieszania), zarowno mezczyzni, kobiety jak i dzieci. Sam proceder mumifikacji w tym miejscu rozpoczal sie calkiem przypadkiem gdy rezydujacy tutaj braciszkowie kapucyni chcac przemiescic kosci swoich braci odkryli ze czesci z nich uległa mumifikacji.  Głównie wiec mozna ogladac tam osoby duchowne, ale rowniez mamy tam bogatszą czesc mieszczanstwa, która za sowite oplaty miala mozliwosc zabalsamowania swoich bliskich  i odwiedzania ich w tych stanie przez kolejne lata. W najbardziej oddalonym korytarzu katakumb lezy 2 letnia dziewczynka Rozalia, ktorej zmumifikowane ciało jest uznawane za jedną z najlepiej zachowanych mumii na swieci. Generalnie katakumby to jedno z najdziwniejszych miejsc gdzie pozwala sie wchodzic turystom. Chyba nie chciałabym tam sie znaleźć sama i po zmroku ….