Dzień zaczeliśmy od zwiedzania stolicy Nowej Zelandii – Wellington. Teraz juz rozumiemy dlaczego to stolica z przypadku. Duzo mniej okazała niż Auckland. Bardzo ciasna zabudowa i tych kilka ladnych budynkow ktore tam znalezlismy (np.ratusz) zupelnie nie pasowaly do otoczenia. Tak ciasno ze zadnego ladnego zdjecia nie mozna tam bylo wykadrowac.
Ale za to jezdza tam sliczne zółte trolejbusy
Wellington to ostatnia miejscowosc na wyspie północnej. To tu wsiedliśmy na prom (razem z samochodem) i przemierzyliśmy cieśninę Cooka by dostać się na wyspę południową. Cieśnina ta owiana jest złą sławą morską natomiast w trakcie naszej przeprawy morze było gładkie i spokojne. To nawet dobrze się złożyło by byliśmy akurat po obiedzie 😉
No to jeszcze kilka słów o pogodzie. Temperatura w ostatnim tygodniu waha sie od 18 do 22 stopni czyli taka prawdziwa wiosna. Zapowiadane deszcze na wyspie północnej sie nie spełniły. Padało dwa razy ale akurat bylismy w trasie wiec nie przeszkadzało to zupelnie. Nawet troche samochód się umył bo po drogach szutrowych samochód był lekko zakurzony. Na szczęście nam to nie przeszkadza 😉
Na wyspe południowa prognozy tez zapowiadaja sie deszczowe. Podobno na wyspie południowej i jej zachodnim wybrzeżu deszcz jest wiecej niż pewny bo wysokie gory zatrzymuja chmury znad oceanu. I w konsekwencji pada tam codziennie. Zobaczymy …
A teraz jestemy juz tutaj, w tym punkcie z czarną kropką …. i nasze dotychczas obejrzane miejsca na wyspie północnej