Powrót z Cape Reinga drogą Twin Coast Road zabiera dwukrotnie więcej czasu niż wschodnią drogą North Highway, ale pomimo tych 10 godzin w drodze warto (w czas podrozy wliczylam prom i dwie przerwy na posilek ;). Przejeżdza sie przez prastary las z drzewami kauri (a raczej tym co z tych drzew pozostało po masowej wycince z czasów kolonizacji NZ). Drzewa naprawdę robią wrażenie – ogromne, masywne, z koroną liści zaczynajaca sie powyzej 3 metrów. Nawet wyschnięte okazy rzucają sie w oczy. No i ich wiek. Najstarsze drzewa mają 3 tysiace lat. My dotarlismy do najwiekszego z nich (tylko 2 tys.lat) ale za to wysokie na 50 metrów i szerokie na 17m. Dlatego otrzymał tytuł „władcy lasu” i specjalną sciezke do niego prowadząca. Przy takim kolosie nasz Dab Bartek wyglada jak ubogi krewny 🙂
Ponieważ te drzewa maja bardzo wrazliwe korzenie to przed wejściem na teren lasu kazdy turysta musi umyc swoje buty. Sluza do tego specjalne przyrzady i instrukcja: najpierw oskrobac bloto, potem wyszczotkować szczota i na koniec jest mokra gabka z jakims płynem. I tym sposobem po raz pierwszy umylismy buty wchodzac do lasu;)
A tak wyglada drzewo kauri, ktorego korzenie zostały zniszczone
Na koniec dnia zdazylismy na zachod słonca na plazy Piha. Plaza jest kultowa wsrod surferow ale z uwagi na duzy tlum mlodziezy nie zdecydowalismy sie tam na nocleg.
Ps. Dzis na obiad byla puszka z kurczakim maślanym. Tutaj to chyba jakas znana potrwa „butter chicken” bo mamy ja jeszcze jako liofilizat. Puszka miala 4 porcje ale my dogotowalismy jeszcze kuskus i zjedliśmy we dwoje. Kurczaka w nim nie znalazlam ale na etykiecie bylo ze tylko 7% wiec moze sie rozgotowal. W naszym rankingu ocena tego dania to 3 czyli moze jeszcze kiedys to kupimy 😉