Archiwum dnia: 3 grudnia 2016

No to w drogę… jedziemy na północ czyli do krainy Northland

No to jesteśmy gotowi aby ruszyć w dalszą drogę. Uzupełniliśmy ekwipunek campingowy (karimaty, butle gazowe, liofilizaty) oraz zapas jedzenia na najbliższy tydzień. W sumie dobrze ze w większość ekwipunku zaopatrzyliśmy sie w Polsce bo ceny tutaj czasami przyprawiają o zawrót głowy.

img_4913O tym niemiłym zaskoczeniu wysokimi cenami żaliła sie nam nasza rodaczka z Opola, która o dziwo mieszkała z mężem(Niemcem) w pokoju obok. Do bliższego zapoznania niestety nie doszło bo w ten wieczór kiedy byliśmy wspólnie w domu to my odsypialiśmy podróż. Dnia nastepnego oni wracali do domu po 3 tygodniowych wakacjach wiec w 15 minutowym skrócie opowiedziała nam całe ich wakacje. W dużej części pokrywały się z naszymi zaplanowanymi trasami 😉

I jedna rzecz którą muszę się pochwalić. Udało mi się spakować na wyjazd sie do 38 litrowego plecaka! Waga sumaryczna: 9,3 kg! wysokość: siega mi powyzej kolan, komfort noszenia: wysoki! I kto by uwierzył że dam radę ?

Uczciwość reporterska nie pozwala mi nie wspomnieć o tym, że cały ekwipunek tej wyprawy będzie niósł Tomek czyli : namiot, moje kijki trekkingowe, palnik, garnki, apteczka, elektronika, aparat, jedzenie. Czyli wychodzi na to że całość wspólnego wyposażenia, ale i tak jestem dumna że udało mi sie ograniczyc ciuchy, buty i kosmetyki do takiej pojemnosci.

Ps. Tomek poradził mi abym wstrzymała się z tym samozachwytem do momentu gdy rozpoczniemy właściwą wyprawę i nie bede narzekac ze czegoś istotnego nie zabrałam. Ale co mi tam! I tak jestem dumna z siebie… przynajmniej na ten moment:)

 

Cape Reinga

Cape Reinga to najbardziej wysunięta na północ część Nowej Zelandii. To również miejsce gdzie Morze Tasmańskie łączy się z Oceanem Pacyficznym. Z tego powodu jest to symboliczne miejsce dla tybulczej ludności maoryskiej bo symbolizuje ono związek mezczyzny z kobieta. Dla przeciętnego turysty jest to natomiast pięknie położony cypel ze stojąca samotnie latarnią morską. Niesamowita jest natomiast sama droga na ten cypel, która rozpoczyna sie bujnymi lasami i łąkami z pasącymi się na zmianę owcami i krowami. Pózniej znikąd wyrastaja wysokie pagórki i droga staje sie kręta i mocno nachylona. By pod koniec znowu zamienić się w płaskowyż z nadmorską roślinością, wysokimi wydmami i morską bryzą.

img_4961

Najciekawsze są jednak bardzo wysokie wydmy posrodku sawanny. Wysokie na 100m, pofalowane na wierzchu i udające pustynie pośrodku oazy zieleni. Młodzieży  sluza rowniez do zjazdów na desce weakbordowej. Samo wejście  na niektóre z nich okazało się nie lada wyczynem dla nas.

img_4941 img_4955

Tu także nastąpiła inauguracja naszego pierwszego noclegu pod namiotem na dzikiej plaży z szumem i widokiem oceanu za oknem a raczej wejściem do namiotu. Jak dotąd wszystko sie sprawdziło: namiot sie rozklada w 5 minut, w garnkach woda gotuje sie kolejne 5 minut i tylko woda w oceanie mogła by być troche cieplejsza. Na razie wszystko jest git.

Ps.  Na obiad byly frankfurterki z marketu. Smaczne nie byly ale dalo sie zjesc. Otrzymaly ocene 2 czyli na pewno wiecej nie kupimy. No chyba ze w sklepie nie bedzie nic innego.  Niech zyje polska kiełbasa .. o ktorej nawet Nowozelandczycy slyszeli 😉

img_5194