Archiwum miesiąca: grudzień 2016

Jesteśmy w stolicy Omanu :)

Nieoczekiwanie wyladowalismy na lotnisku Muscat w Omanie. Burza piaskowa spowodowala zamkniecie lotniska w Dubaju i tym sposobem mamy nieoczekiwany przystanek… i kolejne godziny opoznienia w drodze powrotnej. Pierwsze trzy godziny zlapalismy juz na starcie w Sydney, gdzie samolot byl zbyt nagrzany by wpuscic pasazerow (taka przynajmniej wersje uslyszelismy).

Samo lotnisko jak to lotnisko. Miało identyczna strefe bezclowa i te same produkty co wszystkie inne lotniska na swiecie. Natomiast zdecydowanie wyroznialismy sie wsrod pasazerow bo tutaj kobiety zakryte byly po twarz albo i nawet oczy.

Aktualizacja: obecnie nasz samolot ma 9 godzinne opoznienie. Na razie nie koliduje to z naszym samolotem powrotnym do Wroclawiu ale zabiera nam dzien na zwiedzanie Londynu ;(

Aktualizacja2: jestemy juz w Dubaju ale zlapalismy kolejne 2 godziny opoznienia. Istnieje zatem duze prawdopodobienstwo ze nie zdazymy jednak na samolot do Wroclawia i zostaniemy na noc (lub do kolejnego samolotu) w Londynie. Czyzby zatem sylwester w Londynie ?;)

Aktualizacja3: Jestemy w Londynie ale nasz samolot do Polski juz polecial. Wrocimy zatem w sylwestra jutrzejszym samolotem.

Ostatnia aktualizacja;) Samolot jednak nie odlecial bo…  odwolali wszystkie samoloty do Polski z powodu mgly. Nie mialo to jednak wplywu na nasza sytuacje bo i tak wrocilismy w Sylwestra. Dodajemy niniejszym angielskie miasteczko Harlow do zwiedzonych miescin  i pozdrawiamy juz z Wroclawia 😉

Szczesliwego Nowego Roku 2017!!!

Bye, bye Australia!

To juz nasze ostatnie chwile na australijskim kontynencie. Po przejechaniu kilku najbliższych parków krajobrazowych (Marton, Jerrawangala, Merro), dolinek i zatoczek wybrzeża południowej Nowej Walii jestesmy juz Wollongong, gdzie odpoczywamy w luksusowych warunkach przed podroza powrotna.

Zajrzeliśmy jeszcze po drodze do miasteczka Berry bo polecił nam je tutejszy ranger. Dobrze ze jechaliśmy z południa bo byśmy utkwili w 10km-owym korku. Miasteczko owszem, ładne. Klimat dzikiego zachodu bo czesc kamieniczek pochodzi z końcówki XIX wieku. Ale my i tak zapamiętamy go jako miejsce gdzie jedliśmy najlepsze pancake’i w Australii.

I tak kończą sie nasze wakacje. Jeszcze tylko hop przez ocean indyjski i w piątek wieczorem będziemy juz w domu!  Aby poznac wlasciwą Australie trzeba by przyjechac tutaj zdecydowania na dluzej i pojechac na polnoc  lub w głąb lądu na tzw. outback. W kilka dni mozna sie pokrecic jedynie po wybrzezu ale to wschodnie jest bardzo cywilizowane i przypomina południową Europę.

Ps. Czy osoba bojaca sie pajakow moze spokojnie jechac do Australii? Na wschodnie wybrzeze zdecydowanie tak. W dodatku jezeli ma się wade -1.0 i nie nosi okularow to mozna przejsc obok i  nie zauwazyc duzej jaszczurki stojacej metr obok a co dopiero pająka. Raz tylko jeden pajak zadomowił sie w bocznych drzwiach naszego samochodu ale wygladal dosyc swojsko, jak takie co widuje na tarasie we Wroclawiu;)

ps. Teraz juz naprawde skończyło sie miejsce na serwerze gdzie mamy bloga wiec jakies pare zdjec dogramy juz z domu 😉

DO ZOBACZENIA WE WROCŁAWIU!

W poszukiwaniu kangura…

No i dopadł nas sezon urlopowy w Australii. Na drogach korki, campingi przepełnione a wodospady w górach wyschniete. I tym sposobem spaliśmy ostatnio u jakiegos ranchera w Bawley Point, ktory co prawda wynajmuje tylko domki, ale przygarnął nas na swoj teren za oplatą. To nam pomogło podjac decyzję aby uciekac z wybrzeza i jechac sobie głębiej lądem. Tak wiec zjedlismy typowe sniadanie (tak sie składa ze w restauracji bywamy głownie przed poludniem) i ruszylismy w droge z nadzieja zobaczenia kangura.

Zgodnie z oczekiwaniem zobaczylismy kilka sztuk! Niestety lezaly przy drodze potracone przez samochody. Natomiast sam krajobraz zmienil sie diametralnie na ten znany z filmów, a drogi asfaltowe niezauwazalnie przechodziły w szutrowe.

I mielismy szczescie tego dnia. Zalapalismy sie na ostatnie miejsce na polu campingowym. Mamy namiot kolo jakiegos bajorka na ktorym przechadza sie para pelikanów. No i mnóstwo papug i innego ptactwa, ktore strasznie chalasuja. Ale najglosniejsze sa papugi…

A kangury tego dnia zobaczylismy żywe jak pasły sie obok naszego campingu !?

A tak wyglądają na talerzu. Mieso jest krwisto czerwone, bez grama tłuszczu. Smakuje troche podobnie do wołowiny ale zdecydowanie duzo delikatniejsze mieso. Nam smakowało bardzo pomimo ze było przyrzadzone w warunkach domowych.

 

Ps. Nadal nie mamy odwagi spróbowac vegemite. Chyba przyjedzie z nami do Wroclawia 😉

Blue Mountain

Blue Mountain czyli błękitne góry to masyw górski niedaleko Sydney. Z daleka przypominaja wielki kanion w Stanach. Z bliska przypominają takie nasze góry stołowe z błędnymi skałkami. Z oddali jak sie na nie patrzy sa pokryte taką niebieskawą poświatą i stad ich nazwa. Poniewaz mozna dojechac bardzo blisko samochodem lub autobusem (do miejscowośćci Katoomba), a w dodatku byla tam jeszcze kolejka górska, bylo bardzo duzo turystów. Standardowo dużo azjatów … ale i o dziwo arabów.

Tu niedaleko odbyliśmy pierwszy camping w dziczy. Na razie nic nas nie pogryzło… choć było dużo mrówek 😉 Spotkalismy na nim rowniez parę polaków. A pani celnik (ktora jak sie później okazało jako mala dziewczynka wyemigrowala z Polski do Australii) mówiła ze bardzo malo turystow z Polski widuje. Najpierw nas odprawiła po angielsku a juz jak odchodzilismy zapytala zaczepnie „Co… z Polski na zimę uciekliście?”

I kącik kuchenny. Chcemy tutaj w Australii sprobowac steka z kangura. Na wszelki wypadek zrobilismy maly rekonensans w markecie i sa calkiem niezle zaopatrzeni. W NZ sami przyrzadzalismy jagniecine i była pyszna wiec jak nie dotrzemy do restauracji sami upichcimy kangura. Byl tez krokodyl ale tego sie sami chyba nie podejmiemy przyrzadzac…

Ps. Wciaz szukamy kangurów by je zobaczyc w naturze. Jak dotad tylko same znaki sa przy drogach zeby na nie uwazac. No i lezał jeden potracony wombat…

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia składamy wszystkim najlepsze życzenia, a przede wszystkim zdrowia, szczęścia i spełnienia wszelkich marzeń oraz spokojnych i radosnych Swiąt !

No i dużo prezentów pod choinke… 😉 Trzeba tylko namierzyć świętego Mikołaja i je od niego odebrać. Jak się było grzecznym oczywiście. Ho, Ho, Ho!

Tradycyjny sposób spedzania Swiat w NZ i Australii to barbeque lub piknik w parku z cała rodziną.

A my kultywujemy naszą tradycyjną wigilię czyli barszcz z „uszkami” (barszcz z oplatkiem przyjechal z nami z Polski), Christmas pudding oraz tradycyjne australijskie slodycze: lamingtony (to te czarne w kokosie) i timtamy. Załapał sie jeszcze vegemite czyli taki dzem z drozdzy, ale ten przysmak odważymy sie sprobowac dopiero jutro na sniadanie.