Archiwum miesiąca: listopad 2016

London calling

I znowu jesteśmy w podroży! Naszym celem jest Nowa Zelandia, ale startujemy w tym samym miejscu co ostatnio czyli w mieście Londyn. Tym razem było nam dane zobaczyć nie tylko lotnisko (choc Heathrow nadal robi na nas wrażenie) ale również pospacerować po mieście.

img_4792

Jako punkt honoru postanowiliśmy odnaleźć w pierwszej kolejności to, z czego znany jest Londyn wsród naszych znajomych … czyli słynne fish&chips ( w tłumaczeniu prawie dosłownym smażona ryba w cieście piwnym z frytami zawinięta w gustowna gazete). I jak się później okazało zadanie to wcale nie było łatwe …

Nie było tego specjału w okolicach katedry Westminster, ani dzwonu Big Ben i parlamentu, ani London Big Eye ( to ta wielka karuzela), ani tym bardziej w okolicach pałacu Buckingham … wiec obalamy mit, że ten specjał można kupić na każdym rogu. Znaleźliśmy go w końcu na dworcu Victoria, ale słynna gazeta została zastapiona gustowna serwetka 😉 Było ok choć pewnie więcej nie kupię 🙂

img_4796

I na koniec pierwsze wrażenia dotyczace samego miasta. Bez dwóch zdań ma swój klimat. W dużej mierze tworza go budynki, widać  że stare i wiekowe,ale  same centrum jest potwornie mocno zabudowane. Pomiedzy perełkami architektury pojawiaja sie szklane biurowce, place wokół znanych zabytków to ulice z samochodami oraz zdarzaja sie masywne budowle w stylu „brutalistycznym”, ktore przypominaja „sedesowce”  z Wrocławia. Nam troche przypominało Zurych, a że Zurych nam sie podobał to i Londyn zostanie(bo zawsze tam był) na liscie miast do dokładniejszego zobaczenia. Ten budynek poniżej to mój faworyt – w okolicy same nowoczesne budowle, a i tak wzrok każdego skupia sie właśnie na nim.

img_4752

Jak to? Bez nas chcieliście odlecieć?

No i mamy planowany stop over w Dubaju. Nie byłoby to pewnie nic szczególnego, kolejne lotnisko na naszej trasie, gdyby nie fakt że nasz samolot miał duże szanse odlecieć do Sydney .. bez nas na pokładzie!

Ale zacznijmy od początku … Planowany postój samolotu na tankowanie miał potrwać około dwóch godzin. Operacja ta wymagała „wypakowania” wszystkich pasażerów z samolotu (a jest on dość spory bo jest to dwupiętrowy A380) i przejścia przez kontrole osobista by wejść na strefe odlotów. O dziwo nie zabrali nam napojów ale jak się później okazało nie cieszyliśmy się tym faktem zbyt długo bo za godzinę i tak nam je zabrali 😉 Po wejściu na strefę odlotów poszukaliśmy wygodnych foteli … i zaczęliśmy sie relaksować.

img_4813

W międzyczasie kilkukrotnie informowano o bordingu samolotu do Sydney ale ponieważ podawali inny numer lotu i inny gate niz wskazany na tablicach to po wspólnym skomentowaniu że „to nie nasz” nadal sie wylegiwaliśmy na leżaczkach. W tym samym czasie odlatywalo kilka samolotow do Australii i NZ wiec trudno było zwracac uwage na wszystkie zapowiedzi. I jak sie juz mozecie domyslic to był własnie nasz samolot który duzo wcześniej niz zalozylismy zaczal kompletować pasażerów.

Co nas uratowalo ? To ze w trakcie kupna biletow podalam swoj numer telefonu … i oddzwoniłam na scigajacy mnie numer z Arabii Saudyjskiej. Tym sposobem obsluga bordujaca próbowała nas odnalezc. Po wyjasnieniu gdzie sie zapodzialismy podali nowy gate i kazali natychmiast sie stawic (oczywiście jak to w takich sytuacjach bywa nowy gate był praktyczne na drugim końcu lotniska 😉 Dlaczego na nas czekali ? – bo nie jest łatwo odszukac bagaze pasazerow, ktorzy sie nie stawili do odprawy, a samolot nie moze zabrac bagazy bez ich wlascicieli. Takie sa procedury bezpieczenstwa – o dziwo czasami pomagaja.

img_1911

 

I rzecz najciekawsza. Obsluga poszukiwala trojki pasazerow – nas dwoje i kobiety, ktora siedziala tuż obok nas w samolocie. Jakiez bylo nasze zdziwienie gdy spotkalismy sie w trojke na odprawie. Ona tez zasugerowala sie starym gatem i czekala nie tam gdzie trzeba. Zreszta okazala sie bardzo ciekawa osoba… ale o tym może kiedy indziej napiszę.

Teraz wlasnie sobie siedzę w samolocie piszac tego posta (w pamieci telefonu bo sieci jeszcze nie udostepniaja) … i widze ze z 13 godzin lotu na tym odcinku zostalo jeszcze 8,5 h. I tak sobie myślę że wytrzymuje tyle czasu codziennie w pracy to w samolocie nie wytrzymam ? Odpowiedz nasuwa sie sama 😉