Archiwum miesiąca: styczeń 2016

Villa Gesell

Villa Gesell to nieduża, turystyczna miejscowosc nad oceanem atlantyckim, połozona niedaleko wakacyjnej 'stolicy’ Argentyny – Mar de Plata. Została założona około 80 lat temu przez Niemca o nazwisku Gesell, ktory kupil 17 km² wydm wraz z 10 km pasem nabrzeznym. W jego pierwotnym zamierze bylo hodowanie sosen na tym terenie, ale poniewaz ruchomosc piaskow niweczyla jego plany musial wpierw zasadzic inne drzewa i roslinosc, aby z wydm przeistoczyc ten teren na bardziej przyjazny czlowiekowi.

image

Sam rozwoj miasta i turystki na tym terenie wydarzył sie dosyc przypadkowo gdyz z powodu braku pieniedzy Gesell wybudowal dom na wynajem… i tak zaczela sie tutaj rozwijac turystyka. Podobno przed dlugie lata Gesell decydowal jak ma wygladac miasto (np. tylko kilka ulic jest asfaltowa, reszta jest piaszczysta), kto w nim mieszka (potrafil zapakowac niechcianych mieszkancow i wywiezc) i co wolno w nim robic a czego nie ( np. zabronione było picie alkoholu i palenie papierosow).

image

image

Obecnie główna atrakcja Villa Gessel to 10 km-owa plaza (a jak dodac przelegle wioski to łącznie 21 km) strzezona przez 150 ratownikow. Po jednej i drugiej stronie graniczy z wydmami, na ktorych organizowane sa rajdy terenowymi jeepami lub quadami. Przy glownej ulicy mieszcza sie glownie restauracje i panaderie (piekarnie). Dosyc sporo jest rowniez sklepow z ciuchami, salonow gier oraz stoisk ze sprzetem plazowym.

image

Życie turystów kreci sie zatem głównie wokół plaży. Do poludnia plazowanie, rzezbienie w piasku i kapiele w oceanie. Jest tutaj duzo surfingowcow, gdyz calkiem spore fale na oceanie umozliwiaja nauke tego sportu. Przetrwanie calego dnia na plazy zapewniaja sprzedawcy kukurydzy (choclos), hot dogow (super pancho), churros oraz ciastek w kształcie baigli. Po poludniu plaza zamienia się w pole gier i zabaw. Do najpopolarniejszych nalezy cos podobnego do francuskiej petanque (boule) ale zamiast kul sa dyski, gra w paletki (ale w trybie tenisowym czyli z boiskiem i odbijana piłka po ziemi), no i oczywiscie piłka nożna.

image

Niebo widziane z drugiej półkuli …

Po porannej kapieli w oceanie zaczeło padac … i tak padało sobie z przelotnymi ulewami do końca dnia. Dzien byl zatem pod znakiem refleksji i kontemplacji jak to sie żyje na drugiej półkuli.

Zaczne od czegos, co zauwaza kazdy turysta wczesniej badz poźniej …. czyli nieba. Juz po kilku dniach czlowiek patrzac w niebo czuje podswiadomie ze coś jest nie tak. Po uwaznym zbadaniu tematu okazuje sie, ze slonce wschodzac przesuwa sie w lewo by mijajac północ zajsc na przeciwleglej stronie. Czyli patrząc na slonce w samo poludnie patrzymy sie na północ, a nie na poludnie jak u nas.  Zmiana nawykowego ustalania stron swiata wymaga zatem kilku tygodni praktyki.

W nocy z kolei księżyc, ktory jest w kształcie litery C, zamiast chudnąć dąży do pełni, a na niebie sa w wiekszosci widoczne inne gwiazdy niz te, do ktorych jestesmy przyzwyczajeni. Najbardziej znany i charakterystyczny na niebie jest gwiazdozbior krzyż południa lezacy na mlecznej drodze, którego nigdy nie zobaczymy z półkuli północnej. Odnajdujac krzyz poludnia na niebie mozemy latwo ustalic gdzie jest poludnie przedluzajac pieciokrotnie jego dluzsze ramie. Gwiazdy polarnej z tej półkuli akurat nie widać wiec jest to glówny punkt nawigacyjny, za pomoca ktorego mozemy w nocy ustalic strony swiata.

Znikające muszelki

Dzisiaj odwiedziliśmy dwie pobliskie wioski – Mar de las Pampas i Mar de Azuras. Są to typowo turystyczne miejscowości, ale dosyć uroczo położone w lesie i odgrodzone od oceanu niewielkimi wydmami. Nastawione są wyraźnie na zamożniejszych turystow bo w większości oferuja całe domy na wynajem.

image

Chociaż są to sąsiadujące miejscowości dosyć łatwo można rozpoznać kiedy kończy sie jedna a zaczyna druga. W Mar de las Pampas drzewa sa stare i wysokie podczas gdy w Mar de Azuraz sa małe i wyglądają na kilkuletnie sadzonki. To by się mniej więcej zgadzało z kierunkiem rozwoju turystki w tej okolicy – najpierw byla Villa Gesell, potem Mar de las Pampas, a Mar de Mazuras jest zdecydowanie najnowszym, zamieszkałym miejscem.

Idąc plażą do tych miejscowości zauważyliśmy dziwne zjawisko. Przychodząca fala wyrzucała na brzeg garść muszelek a po chwili te muszelki znikały z piasku?! Ku naszemu zaskoczeniu tymi muszelkami okazały sie małe małże, które po wyrzuceniu na brzeg wyciągały przeźroczyste ramię i wkopywały się w piasek. Robiły to naprawde błyskawicznie.

IMG_3981

Po południu przyszedł deszcze i wyczyścił nam plaże z tłumów. Powrót do Villa Gessel  dał nam zatem przedmsak tego, jak uroczo musi byc tutaj poza sezonem. Tylko woda, piasek, chrabaszcze, uciekajace małże i ptaki.

Ale najwiekszego odkrycia tego dnia dokonalismy w domu, gdyż mając patelnie grilową możemy przeciez sami przyrządzać steki na obiad. Dzieki anglojezycznemu sprzedawcy udało nam sie zakupić dwa steki bife de chorizo i obiad udał sie doskonale.  Szkoda ze zdjecia nie oddaja zapachu. Tajemnica stekow argentynskich tkwi z pewnością w jakości mięsa, ale technika wykrawania steków tak, by były otoczone słoninką, też pewnie odgrywa tu duże znaczenie. Pózniej ta słoninkę sie odkrawa na talerzu a pozostałe mięso jest pachnące, mięciutkie i soczyste. No i  jak w takich warunkach wykonać plan schudnięcia na wakacjach ?

Poniżej proces przyrzadzania steków w domowych warunkach;)

image

image

image