Przed zwiedzaniem tego parku przeczytalismy dużo opinii mówiących o tym, że jeżeli ktoś kończy zwiedzać Patagonie w tym miejscu, to widoki go raczej nie zaskoczą. Nas zaskoczyły bo krajobraz był najpierw tatrzanski, poźniej bieszczadzki a na końcu w oddali widać było góry prawie jak stołowe. To, czego raczej nie doswiadczymy w polskich gorach, to skrzypienie drzew, ktore wydaja dzwiek otwieranych drzwi przy mocniejszym wietrze. Ale można sie do tego skrzypienia przyzwyczaić i nie zwracać na nie uwagi. Nie było zatem transcendalnych przeżyć na szlaku, ale była za to miła i swojska wycieczka.
Najpopularniejszy w parku jest 8 km-owy szlak 'Costera’ prowadzacy wzdluż brzegu kanału Beagle, przeplatany malutkimi zatoczkami lub wchodzacy na przybrzeżne leśne scieżki. Sama końcówka trasy jest niestety mniej przyjemna bo prowadzi wzdłuż drogi nr 3, która z racji tego że jest szutrowa strasznie pyli po przejezdzie samochodu. A jezdza ta droga autobusy i busiki z turystami non stop wiec co to za park ? Jednym z powodów zainteresowania turystow tym parkiem jest m. in fakt, ze wlasnie tutaj ma swoje zakonczenie droga nr 3 a nie jest to byle jaka droga tylko tzw. Panamericana, ktora prowadzi przez dwie ameryki i kończy się na Alasce.
Głównie ze wzgledu na kurz i zapylenie inne szlaki, ktore przecinaja lub wioda wzdłuż tej drogi nie sa atrakcyjne, chyba ze ktos sie chce nabawic pylicy płuc. A szkoda, bo można trafic na bardzo urokliwe zakatki jak np. Archipeleg kormoranow, wokol którego nie widzieliśmy ani jednego turysty. Swoja droga kormoranów tam też nie widzieliśmy 😉 Ładny jest rowniez szlak prowadzacy do zatoki Lapataia, ale niestety bardzo krótki. Jest natomiast jeszcze jeden bardzo interesujacy, ale i wymagajacy szlak zdobywajacy gore Guanako. Niestety trzeba poswiecic cały pełen dzien by go zrealizowac co oznacza nowy bilet do parku + koszty transportu . Odnosimy wrazenie (i chyba nie jestesmy w tym odosobnieni) ze komercyjna strona parku jest wazniejsza niz zachowanie jej przyrodniczego dziedzictwa bo za wstęp oplata, do parku trzeba dojechać (a nie ma publicznego transportu wiec prywatne firmy lub taxi), wiekowa kolejka tak droga ze nawet turysci sie nie decyduja by z niej skorzystac, a chodzenie po szlakach jest utrudnione ze wzgledu na przejezdzajace samochody. Ale i tak nam sie podobało.
Jutro spedzamy ostatni dzien w Ushuaia i poswiecimy go na zwiedzanie miasta, moze jakies muzeum, zobaczymy. Nie jest to miejsce do którego chciałoby sie powrócić jak El Chalten, ale poniewaz startuja stad statki na Antarktyde to nie mówmy hop. Może kiedyś tu powrócimy 😉