El Chalten – Lagune Torre – Mirador Maestri (23 km)

Zacznę od kilku słów zachwytu nad miasteczkiem El Chalten. Na pierwszy rzut oka wyglada jak miasteczko z przystanku Alaska. Niskie malutkie domki ( czasami na działkach widuje większe) po obu stronach szerokiej ulicy mogacej pomiescic do 5 aut obok siebie. Zastanawia nas ten rozmach szerokosci ulicy po ktorej od czasu do czas przejedzie jakis samochod – a przeciez jestesmy tutaj w szczycie sezonu wiec specjalnie wiekszego ruchu raczej nie bedzie. Być może jest to taki standard ogólnoargentynski, bo w Buenos wiedzielismy ulice 6-8 pasmowe, na ktorych ledwo co po jednym pasie coś jeździło :).

image

Wiekszosc domków w El Chalten to hosterie lub hotele, co drugi dodatkowo prowadzi sklep z pamiatkami lub sprzetem gorskim i … wedkarskim a pozostałe dodatkowo prowadza restauracje , bar lub kawiarnie. Kazdy z tych domków jest troszke inny, ale posiada własny klimat poprzez jakies ciekawe ozdoby, oryginalny szyld lub niespotykana elewacje ( jeden domek jest obity np. z blachy falistej;).

image

Najciekawsze wrażenie wywołuja jednak ludzie, ktorzy wyglada jak zbieranina hipstersów z całego świata. Wiekszosc z nich to pewnie wspinacze ktorzy schodza ze swoich biwaków po prowiant , ale trekkingowcy również czuja sie tutaj doskonale. Jedni chodza w spodenkach i krótkich rekawkach, drudzy w polarach i puchówkach. Nikt tu na nikogo nie zwraca uwagi, nikogo tu nic nie dziwi.

image

I kolejne mile zaskoczenie: co prawda obsługa w sklepie nie zawsze zna angielski, ale zawsze znajdzie się w kolejce jakiś turysta ktory zna hiszpanski i angielski i automatycznie zabiera sie za tłumaczenie. Tak wiec nadal okazuje sie ze angielski to podstawa, nawet w ameryce południowej 😉

image

I przechodzac już do rzeczy nasz pierwszy trekking do jeziora wieży juz za nami. Ta wieża to oczywiscie Cerro Torre, a mozna ja było podziwiac z jeziora u jej podnoza a pozniej wejsc wyzej by dokladniej przyjrzec sie okalajacemu ja lodowcowi. I dopiero na tym ostatnim etapie Patagonia przypomniala z czego słynie najbardziej czyli bardzo silnego wiatru. Jedyny ktory nic sobie z tego nie robił był kondor, ktory ku naszemu zaskoczeniu zakołował nad naszymi głowami. Czytałam ze mozna je bedzie tutaj spotkac ale ze zobaczymy go juz pierwszego dnia to nigdy bym nie zgadla. Z tego co słyszelismy to dzisiejszy wiatr to i tak jedynie przedsmak standardowej pogody tutaj, bo od kilku dni maja anomalie pogidowe czyli …. słońce, ciepło i własciwie bezwietrznie. Trzymamy zatem kciuki zeby anomalia sie utrzymała jeszcze przez kilka najbliższych dni …

image

I kolejna ciekawostka : wychodzac rano na szlak bylismy zdziwieni, ze wlasciwe oprocz nas nie ma na nim nikogo. W połowie drogi nad jezioro spotkalismy jeszcze 2 grupki i okolo 10 osob juz nad samym jeziorem. Wracajac z punktu widokowego Maestri zaczelismy mijac coraz wiecej osob, aby zaczac sie o nich potykac juz przy zejsciu. Z uwagi na fakt, ze robi sie tutaj ciemno ok. 22.30 ludzie wychodza na szlaki dosyc pózno, nawet o 15 😉 Z uwagi na popołudniowe zageszczenie rekomendujemy jednak poranne wycieczki. Chyba ze ktos lubi mowić 'Hola’ co 2 minuty i mijac sie na waskiej sciezce 😉

Ps. Zdjęcia z trekkingu pojawia sie na blogu w zakładce galeria dopiero jak bedziemy mieli lepszy dostep do internetu ktory pozwoli na zrzucenie zdjec z aparatu 😉